Rozdział XVIII Zwalczamy chmurę wrednych nietoperzy

1.9K 160 16
                                    

 - Max, obudź się!!!- krzyk Raven wyrwał mnie z koszmaru. Silny wiatr szarpał moją koszulką. Co? Co się dzieje?!

Niebo było szare i pokryte chmurami, z niektórych sączyła się woda, z innych leciał grad, który uderzał w skrzydła lotni. Taka pogoda do latania nie oznacza nic dobrego. Jeśli przedziurawi...

Usłyszałem przerażający dźwięk darcia materiału i spojrzałem w górę.

Na naszej latającej perełce renesansu siedziało coś okropnego. Było czarne, przygarbione z odstającymi, dużymi uszami i małymi czerwonymi ślepiami. Między długi mi kończynami rozpięta była szara błona. Generalnie wyglądało jak przerośnięty człowiek nietoperz, tyle, że nie było bohaterem komiksu. Zajęło mi chwilę zrozumienie tego wszystkiego.

- Demony wiatru!- krzyknęła Raven.- Potrafią latać, władać pogodą i w małej części także czarną magią! Jeśli podleci ich do nas za dużo, może zrobić się nieprzyjemnie.

Aha, to niezbyt dobrze.

Nakazałem wiatrowi, aby poniósł nas gdzie indziej, bo tutaj coraz mniej mi się podobało. Lotnia zrobiła nagle obrót o 360 stopni, a uciążliwy demon odpadł od niej jak niechciana mucha.

- A masz za swoje!- wrzasnąłem, ale od razu zrzedła mi mina. Za nami leciała cała chmura takich stworów.  

Raven właśnie chciała odbić jednego z nich jakimś zaklęciem, a potem nerwowo spojrzała na swoje ręce. Nadal nie było na nich żadnego tatuażu.

- Utrzymanie tego latawca w faktycznym stanie bycie namacalnym jest wystarczająco trudne, ale obawiam się, że chwilowo również straciłam władzę nad magią jasną- szepnęła posyłając w kierunku następnych dwóch strumień mgły. 

Sztuczkę widziałem już w Nowym Rzymie. Z fioletowej mgiełki wyłonił się sznur, który ściągnął obie bestie na ziemie. Według moich obliczeń została jej jeszcze sztuka władania mgłą i ta no... czarna magia.

Kolejny stwór podleciał za blisko, a kiedy chciałem posłać mu błyskawicę, John zdzielił go swoim kopytem. Czaszka potwora zrobiła głośne chrzęsk, a chwilę potem nasz ciemny przyjaciel pikował w dół.

- I nie waż mi się więcej atakować przyjaciół!- krzyknął za nim John, a ja wpadłem na kolejny genialny pomysł.

- John, ty prowadzisz- rzuciłem satyrowi i puściłem belkę, która służyła mi za siedzisko. Usłyszałem jeszcze paniczne meczenie Johna, a potem moi przyjaciele pomknęli do przodu, a ja zostałem sam na sam z chmurą Demonów Wiatru.

- Mam nadzieję, że lubicie pioruny- powiedziałem, ciskając w nich błyskawicami z moich rąk.

Kilka trafiłem. Myślałem, że zmienią się w szary proszek jak większość potworów, ale po porażeniu demony zaczęły ściekać czarną mazią, którą tak dobrze znałem spod granicy obozu. Ciemna substancja skapywała ku ziemi, a potem zlatywały z niej nowe stwory. Prawda była zbyt bolesna, były w pewnym stopniu niezniszczalne. Ale dlaczego?

Usłyszałem przerażający wrzask, gdy jeden z nich wysunął pazury ku mojej głowie. Szybko odleciałem i pstryknąłem mieczopis. Gdy przed demonami wyrosła klinga z niebiańskiego spiżu, te cofnęły się. Ale tylko na chwilę. W następnej sekundzie rozpętała się zajadła bitwa między stworami z głębi Tartaru, a jedynym ziemskim synem Zeusa. I nie zapowiadało się na to, by to heros zwyciężył.

- Musimy zawrócić!- krzyknęła Raven, a John skulił się pod jej głosem.

- Wybacz, ale nie potrafię kierować inaczej tym ustrojstwem, niż w przód- zameczał.

Percy Jackson - Nowe Pokolenie - Niezgoda.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz