Rozdział 1

729 22 4
                                    

-Halo, Iza, mówię do Ciebie-wyrywa
mnie z transu Ola, moja przyjaciółka.

-Em, przepraszam. Możesz powtórzyć?- patrzę na nią.

-Pytałam się czy wybrałaś kierunek.-mówi znudzona.

Jedyne o czym ostatnio myślę to o tym by jak najszybciej wypierdolić z domu.

-Nie, nie mogę się zdecydować.- odpowiadam.

-Możesz mnie nie kłamać? Ty nawet nie masz upatrzonych kierunków, żeby między nimi wybierać.

-Ja po prostu nie mam czasu o tym myśleć. Ja nawet nie mam czasu dla siebie. Tylko latam wokół tych popierdoleńców, żeby żadne czegoś nie odjebało bym miała kuratora na chacie.- przecieram twarz rękoma.

-Sąsiedzi ostatnio sprowadzili mi do domu psy, bo przecież moi rodzice postanowili sobie MMA w domu zrobić.- śmieje się.

Też bym chciała móc się cieszyć jak ojciec rzuca we mnie butelkami po alkoholu. Serio, podziwiam ją.

Wyciągam paczkę papierosów, wyjmuję jednego po czym wkładam go do buzi. Wystawiam paczkę w stronę Oli, bo kultura wymaga podzielenia się. Jedyne co uzyskuję to jej dziwny wzrok.

-Miałaś nie palić.- patrzy na mnie zła na co ja wzruszam ramionami i odpalam papierosa.

-Ja dużo rzeczy miałam nie robić- odpowiadam i zaciągam się.

-Dobra ja zawijam do domu ogarnąć jak sytuacja- wstaje z chodnika i wystawia w moja stronę rękę, abym przybiła jej piątkę.- Do zobaczyska.

-No siema- mruczę niby do niej, a tak naprawdę do siebie.

Po wypaleniu papierosa wstaje, otrzepuje tyłek i ruszam w kierunku domu. Aż słabo mi się robi jak myślę o tym czymś co nazywa się moim domem.

Gdy docieram na miejsce wyjmuję z kieszeni klucze. Zanim jednak otwieram drzwi przysłuchuje się sytuacji w środku.

Wchodze do środka i od razu uderza we mnie ostry zapach wódki i jakichś tanich papierosów.

-Przecież tutaj samymi oparami można się najebać- mówię do siebie i wchodzę w głąb domu. Zdejmuje buty i idę w kierunku swojego pokoju, który jest najbardziej zadbanym pomieszczeniem w tym miejscu.

Rzucam rzeczy i idę skontrolować sytuacje. Przekraczam próg salonu i opieram się o ścianę. Mój pijany ojciec i moja mama po tiru riru w jednym pomieszczeniu to mieszanka wybuchowa.

Słucham ich wymiany zdań i mój ojciec bierze do ręki pusta butelkę po wódce. On to ma jakiś syndrom rzucania nimi. Tylko, że zamiast kierować tą butelkę w stronę mojej rodzicielki na którą patrzył, butelka ląduje obok mojej głowy.

- A ty co mała szmulo? Myślałaś, że cię nie widzę? Jesteś taka sama jak matka. Wypierdalać mi z tego domu i więcej mi się na oczy nie pokazywać.

Olałam jego słowa i wróciłam do siebie, do pokoju myśląc ze zaraz i tak pójdzie spać i jutro już nic nie będzie pamiętał. Myliłam się. Wszedł do tego pokoju zaraz za mną i zaczął mi demolować pokój.

-Czy ty jesteś kurwa poważny?- wydarłam się na niego, ale on najwidoczniej olał moje słowa. Wyjął z mojej szafy walizkę i rzucił ją w moją stronę.

-Masz jebane 30 minut na spakowanie się i wyfrunięcie z tego domu. Nie wiem jak to zrobisz, ale jak wrócę ma cię tu nie być.- wychodząc z pokoju trzasnął drzwiami.

Pierwszy raz czułam się taka bezradna. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a ja wzięłam się za pakowanie.

Nie chciałam nic co dla mnie ważne zostawić w tym piekle.

NA CZAS || Tomek Ziętek || Marcel SabatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz