Rozdział 4

479 15 17
                                    

Obudziło mnie głośne chrapanie Olki. Laska nie paliła, nie jadła za dużo śmieciowego jedzenia, a chrapała jak opętana.

Musiała być bardzo zmęczona wczorajszą podróżą, więc postanowiłam jej nie budzić. Niech zna łaskę pana i się wyśpi.

Była godzina 7:30. Paryż budził się do życia. Nasz motel znajdował się niedaleko wieży Eiffla, wiec postanowiłam wyjść na mały spacer żeby zapoznać się z okolicą. W końcu będę tu mieszkać przez najbliższy czas wiec wypadałoby się odnaleźć w terenie.

Postanowiłam, że ubiorę czarne rurki i polo Tommy'ego. Wzięłam ciuchy i bieliznę, i po porannej rutynie w łazience udałam się do wyjścia. Narzuciłam na siebie jeszcze ocieplaną bomberkę, założyłam Fluxy i złapałam za portfel, klucze i telefon. Tutaj nie było aż tak zimno jak w tej brudnej, zasyfionej Polsce.

Nie jadłam śniadania, bo nawet nie miałyśmy co jeść. Nasza lodówka świeciła pustkami, a w tym motelu nie było jadalni ze stołem szwedzkim wiec zdałam się na to co zaserwuje mi Paryż.

Nie znam języka więc będzie ciężko cokolwiek zamówić, ale jakoś dam radę. Powiem coś tam po angielsku, trochę po polsku, może nawet dodam coś po niemiecku i mnie zrozumieją. Tylko te języki znałam.

Oczywiście mówiąc „znałam" miałam na myśli jakieś podstawowe zwroty, słówka i takie tam, bo nie ukrywam jak byłam w liceum za dobrze mi z tych przedmiotów nie szło.

Ale no cóż. Do odważnych świat należy.

Wychodząc z motelu zatrzymałam się na chwilę, zamknęłam oczy i zaciągnęłam się czystym, paryskim powietrzem. Nawet powietrze było tu inne.

Takie orzeźwiające, pobudzające do funkcjonowania. Fajnie było nie czuć choć raz smogu w moich drogach oddechowych.

Zdałam się na Google Maps w moim telefonie i udało mi się dojść do tego niesamowitego miejsca. Wieża Eiffla. Jeszcze piękniejsza niż w internecie. Stałam w bezruchu i wpatrywałam się w olśniewającą budowlę. Coś pięknego.

Tą jakże nietuzinkową chwilę przerwało mi burczenie w brzuchu. To czas żeby coś zjeść.
No co ty kurwa, ale ty jednak jesteś pomysłowa Iza.

Nie wiedziałam gdzie mogę zjeść coś taniego, dobrego i gdzie się z kimkolwiek dogadam, dlatego znowu sięgnęłam po wujka Google.

I chuj bombki strzelił.

Zamiast głównego ekranu, ukazała mi się czerwona bateria. Super, jeszcze tego brakowało. Ja, sama w środku nieznanego mi miasta, nie znając jakiejkolwiek drogi do domu, albo chociażby dobrej knajpy z jedzeniem, z rozładowanym telefonem. Żyć nie umierać.

Bezradnie usiadłam na jednej z pobliskich ławek i próbowałam sobie przypomnieć drogę do domu. Jakoś nic szczególnego mi do głowy nie przychodziło, wiec się poddałam czekając na cud.

Rozmyślałam jaka to ja jestem niedojebana nie zostawiając pod ładowarką telefonu na noc. Znacie takie uczcie, że wszystkie małe denerwujące was sytuacje się kumulują i nagle wybuchacie? No właśnie. Ja tak mam. I w tym momencie tak było.

Szybko wstałam, odwróciłam się i zajebałam z całej siły w ławkę, na której siedziałam głośno przy tym krzycząc.

- KURWA!!! - zaakcentowałam. Na szczęście jeszcze nie było za dużo ludzi. Jakaś babka się odwróciła dziwnie na mnie patrząc, a dzieci bawiące się w berka nagle stanęły w miejscu. Ich oczy wlepiły się we mnie.

NA CZAS || Tomek Ziętek || Marcel SabatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz