Rozdział 6 - Rozbitkowie

1K 53 5
                                    

 - przypadkowe słowa - mowa smoków  

Pow. Czkawka 

- Dobra zacznijmy jeszcze raz. - smok tylko smętnie westchną i spojrzał na mnie z politowaniem. Od jakiegoś dłuższego czasu próbuje nauczyć się języka smoków, no ale jakoś kiepsko mi to idzie. - Hej - warknąłem na co się mój przyjaciel uśmiechnął. - Zrozumiałeś to? - on tylko skinął swoją płaską głową. 

I tak zleciały mi dni, tygodnie, i nawet lata, na nauce tego języka, ale wiem jedno na pewno będzie się opłacało.

~~~~~~3 LATA PÓŹNIEJ~~~~~~

- Co ty na to Szczerbek żeby wypróbować ten nowy kostium? - zapytałem

- Jak chcesz się zabić proszę bardzo tylko potem nie krzycz, że mam Cie ratować - uśmiechnąłem się w masce i zablokowałem ogon mordki

- Gotowy? - na co się wyprostowałem i ześlizgnąłem z siodła spadając wprost do oceanu a zaraz obok mnie spadał Szczerbatek, kiedy byliśmy już coraz bliżej wody rozłożyłem moje skrzydła i szybowałem zaraz obok mojego najlepszego przyjaciela - To niesamowite! - warknąłem tak głośno żeby mnie usłyszał, odpowiedział mi tego jego uśmiech na twarzy. Jak na nasze nie szczęście musiała być jakaś góra która psuła cała zabawe - Teraz już mniej, SZCZERBATEK! - krzyknąłem do niego żeby mnie ratował po raz kolejny. Wystrzelił swoja plazmą w górę przed nami która po chwili sie zawaliła i rozbiliśmy się na wyspie obok.

- Ja cie kiedyś po prostu zabije. - warknął zdenerwowany smok do mnie 

- Ej ej, ale co Cie nie zabije to Cie wzmocni prawda? - odpowiedziałem mu - Popatrz znowu na coś trafiliśmy - wyciągnąłem z jednej kieszeni mapę archipelagu i rozłożyłem - No i jak to nazwiemy? - popatrzałem na smoka który drapał się pod pachą - Swędzi pacha może być - i zacząłem rysować krajobraz przede mną.

Pow. Astrid

Właśnie skończyłam po raz kolejny trenować i zaczęłam się pakować do podróży na której będziemy szukać dzikich smoków. Razem ze mną wypływają Stoick, Pyskacz i banda Smarka

Kiedy wszystko było gotowe zebraliśmy się w porcie i czekaliśmy na naszego wodza i jego prawą rękę. Wkrótce do nas dołączyli.

- Dzisiaj wypływamy poza archipelag żeby zwiedzić tamte wyspy i możliwe, że zabić te bestie. I teraz wchodzić na te łódź! - krzyknął do nas wódz. I wypłyneliśmy na otwarty ocean.

  ~~~~~~ KILKA DNI PÓŹNIEJ~~~~~~ 

Płyniemy w tej przeklętej mgle już kilka dni powoli zaczyna nam brakować jedzenia, jak tak dalej pójdzie to nigdzie nie dotrzemy a prędzej zginiemy przez smoki albo z głodu.

- Widać ląd! - krzyknął wódz no co szybko wstałam i pobiegłam na mostek. - Ster w prawo! - powiedział do mnie. Po chwili już byliśmy na lądzie.

- Dobra trzeba rozbić obóz więc, Astrid idź poszukać czy ktoś jest na tej wyspie i najlepiej coś upoluj, Sączysmark i Śledzik pójdziecie po drewno a bliźniaki. - spojrzał na nich - nic nie zepsujcie.

Więc każdy zaczął wykonywać swoje zadania, kiedy przechodziłam nagle usłyszałam warczenie smoka i chyba śmiech, ruszyłam w stronę dźwięku. Kiedy wyjrzałam nie mogłam uwierzyć na własne oczy przede mną stała Nocna furia wraz z jakiś chłopakiem w masce. Wstrzymałam oddech, ponieważ furia rzuciła się na tego chłopca i nagle przypomniałam sobie o śmierci Czkawki, i na pewno nie mogłam pozwolić żeby ta bestia zabiła tego chłopaka dlatego wyskoczyłam za karzaków i rzuciłam się z okrzykiem na smoka.

Kiedy miałam zadać cios smokowi coś zablokowało mój topór a tym czymś okazało się być płonącym mieczem chłopaka. Wyrwał mi topór z ręki i uderzył w głowę rękojeścią, przez co straciłam przytomność.

Pow. Czkawka

Spojrzałem na nieprzytomną dziewczynę. - I co by tu z tobą zrobić - westchnąłem - Dobra trzeba ją stąd zabrać. - wziąłem ją na barki i położyłem ją na smoku na co nie był za bardzo szczęśliwy. Wsiadłem i poleciałem do naszego domku, żeby ją opatrzeć. Kiedy się jej tak przyglądałem, kogoś mi przypominała ale nie widziałem kogo.

- Mordko trzeba sprawdzić czy jest ktoś jeszcze na wyspie. - odwróciłem się w strone smoka i po chwili byłem już w powietrzu.

- Tam ktoś jest na plaży. - powiedział do mnie.

- Dobra ląduj w lesie, muszę zobaczyć kto to. - zrobił to co mu powiedziałem podszedłem trochę bliżej nich i kiedy zobaczyłem kto to jest wstrzymałem oddech. Dostrzegłam w tej grupie ludzi mojego ojca, Pyskacza i moich prześladowców i wtedy przypomniałem sobie o tej blondynce i zdałem sobie sprawę z tego, że to Astrid

- Jest źle, bardzo bardzo źle. - zacząłem panikować no co Szczerbatek walną mnie swoją lotką w tył głowy. - Dzięki mordko jest lepiej. - uspokoiłem się. - Dobra plan jest taki wracamy do domu, miejmy nadzieje, że Astrid śpi. Ty będziesz musiał się gdzieś schować, żeby Ciebie przypadkiem nie zabili co wątpie, no bo jak oni mają zabić Nocna furie. - prychnąłem, wsiadłem na smoka i poleciałem w strone domu.

========================================================

812 słów 

Rozdział będzie się pojawiać chociaż jeden dziennie.

~skeuR

Jak najdalej od domu [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz