Rozdział 10 - Ojciec vs Syn

1K 56 6
                                    

Pow. Czkawka

Spojrzałem na słońce które wskazywało, że wybiło południe. Więc wstałem i otrzepałem spodnie z piasku i ruszyłem w stronę rozbitków...

- Dobra wodzu czas na walkę! - powiedziałem kiedy byłem wystarczająco blisko. Ten tylko oderwał się od treningu i spojrzał w moją stronę... - Więc jak pan chce walczyć... Do obezwładnienia przeciwnika, pozbawienia przytomności czy dopóki ktoś się nie podda lub po po prostu zginie? - skończyłem i dałem mu czas, żeby pomyśleć 

- Warunki są takie, że kiedy  wygram to Cie zabijam i twojego smoka więc może oszczędźmy sobie tego czasu i walczmy do końca.. -  powiedział, no co się zdziwiłem, przecież ja nie potrafię zabić innego człowieka a co dopiero własnego ojca..

- Dobra, niech Ci będzie. - uśmiechnąłem się słabo.. - Wybrałeś już broń? - na co podniósł swój ulubiony topór.  - Ładny trochę zardzewiały ale da się przeboleć..

- Lepiej pokaż swoją broń a nie komentujesz moją - powiedział i wyciągnąłem piekło od razu podpalając.. Pyskacz jak to on patrzył i dalej nie dowierzał jak udało mi się to stworzyć.. 

- Gotowy? - zapytałem na co skinął głową. - Łap. - podałem Gburowi róg.. Staliśmy naprzeciwko siebie i oczekiwaliśmy dźwięku, który nastąpił po chwili..

No to raz kozi śmierć..

Pow. NIKT

Jak się mogło spodziewać Stoick rzucił się na jeźdźca z okrzykiem i chciał go od razu połamać a co ważniejsze zabić już miał zadać cios kiedy, chłopak zablokował jego broń swoją i zadał mu cios w żebra pięścią i odskoczył. Wódz próbował zaatakować ale zawsze kiedy chciał zadać cios, chłopak odskakiwał i unikał ciosu, cały czas próbował, powoli tracił siły, co jeździec wykorzystał i zadał pierwszy cios w rękę, przez co chuligan syknął z bólu. 

Walczyli już dobre 10 minut, Sączysmarku już zaczął sięgać po swój topór i chcąc pomóc wodzowi, co spowodowało głośnym warknięciem ze strony nocnej furii. I od razu odpuścił..

Wódz już praktycznie nie miał sił, a za to zielonooki nie był nawet zmęczony.. Chuligan musiał postawić na jedną kartę, rzucił się na chłopaka a on a to tylko czekał. Kiedy miał okazje szybko przeciął rękojeść toporu i stal opadła na ziemie. Wódz zaczął się cofać kiedy potknął się o jakiś kamień i upadł na ziemie.. Jeździec zjawił się tuż nad nim..

- Zabij mnie.. I tak już nie mam po co żyć... - powiedział i zamkną oczy czekając na swój koniec który nie nadchodził.. 

Czkawka miał już zdać cios kiedy nie nie spodziewanie dostał strzała w bark przez co upadł na kolana.. Obrócił się w stronę sprawcy, którą okazała się być Astrid która celuje z kolejne strzały w chłopaka..

- Czyli to tak będzie.. - uśmiechną się smuto pod maską. I wzrokiem szukał przyjaciela który był związany i  trzymany przez Sączysmarka i Mieczyka.. - Zabawne.. zginę z ręki starych rówieśników. - zaśmiał się.. Reszta się zdziwiła na jego słowa, a blondynka przestała napinać łuk..

- Co masz na myśli mówiąc "starych rówieśników" - spytała Astrid

- Teraz to Cie interesuje? Przed chwilą z łatwością byś mnie zabiła.. W sumie kiedyś też to byś z łatwością zrobiła.. Teraz to się totalnie zmieszała. 

Wódz wykorzystał sytuacje i zaczął podchodzić do chłopaka, sięgnął po jego maskę i ją zdjął... 

======================================================

528 słów

Krótki i Polsat...

Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziałku no ale niestety skończyły mi się ferie :(

~skeuR













Jak najdalej od domu [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz