Rozdział 9 - Przygotowania do walki

997 55 3
                                    

Pow. Czkawka

- Tak Smoczy Jeźdźcu mamy umowę.

Po tych słowach odwróciłem się w strone smoka.

- A i jutro w a samo południe. - na co skinął głową. Po tych słowach odleciałem w stronę jednego z klifów, żeby pomyśleć.

- Jesteś pewien, że chcesz walczyć z ojcem? - zapytał zaniepokojony smok

- Pewnie, nigdy nie byłem bardziej pewny. - spojrzałem na niego - czekałem na to całe moje życie, żeby się z nim zamierzyć..

W końcu mam szanse pokazać mu, że nie jestem bezużyteczny, słaby i na pewno już nie jestem popychadłem, przez te pięć lat trenowałem praktycznie codziennie, ćwiczyłem różne style walki, na wypadek takie jak te lub kiedy walczyłem z łowcami. Patrzyłem na pełnie księżyca dopóki nie zasnąłem oparty o Szczerbatka, ale coś lub ktoś przewał próbę zaśnięcia.

- Lepiej wyjdź i nic Ci sie nie stanie. - powiedziałem w strone lasu gdzie usłyszałem dźwięk.

Pow. Astrid

Nie mogę w to uwierzyć, że ten jeździec wyzwał naszego wodza na pojedynek, chyba na prawdę ma życzenie śmierci, no bo kto byłby tak głupi żeby wyzywać najlepszego wojownika Berk. Może on tego nie widział - pomyślałam. Co prawda prawdopodobnie umie walczy i to nawet dobrze, bo przecież mnie pokonał tak? Może to nie był typowy pojedynek ale jednak wyrwał mi topór i pozbawił przytomności.

- ..rid słuchasz nas? - z moich myśli wyrwał mnie Śledzik

- Tak tak, sorki zamyśliłam się. O czym rozmawiacie?

- O tym co się tutaj wydarzyło.

- Z tego co widziałam to jeździec wyzwał wodza na pojedynek.

- Tak, no ale myślisz, że nasz wódz zdoła go pokonać? Przecież to Smoczy Jeździec, wiele osób z nim walczyło a jednak żyje i jest z nami na tej wsypie.

- Szczerze to nie mam pojęcia co myśleć o tym pojedynku, z jednej strony będzie w końcu coś działo a z drugiej boje się, że wódz może to przegrać.. - powiedziałam cicho. Po chwili wstałam i poszłam w stronę lasu, na klif gdzie ostatnio byłam.

Kiedy już byłam blisko mojego celu usłyszałam warknięcia smoka ruszyłam w tamtą stronę i zobaczyłam zielonookiego chłopaki który jakby nic rozmawia sobie z smokiem który dodatku jest nocna furia. Mogłam mu się tak przyglądać, dopóki nie nadepnęłam na gałąź.. Na co chłopak wstał i spojrzał w moja stronę, sięgając po swój podpalający miecz.

- Lepiej wyjdź i nic Ci sie nie stanie. - po chwili wykonałam jego polecenie, na co odetchną z ulgą. - co tutaj robisz? Nie powinnaś być z swoimi ? - zapytał i poklepał miejsce obok jego i smoka. - Nie bój się Szczerbatka nic Ci nie zrobi. Możesz mi w tym zaufać. - spokojnie powiedział. Podchodziłam w jego stronę powoli i w końcu usiadłam obok bruneta. - Co Cie do mnie sprowadza..

- Szczerze nie widziałam, że tutaj będziesz, byłam tutaj wczoraj jest tutaj bardzo ładnie. - odpowiedziałam mu ciągle patrząc na księżyc..

- Czyli znalazłaś mój klif przemyśleń. - prawdopodobnie się uśmiechną pod maską. Siedzieliśmy kilka minut w ciszy, która postanowiłam przerwać.

- Dlaczego wyzwałeś naszego wodza na pojedynek?

- Czy to nie oczywiste? - spytał i spojrzał na mnie na co nic nie opowiedziałam domagając się dłuższej odpowiedzi.. - Twój wódź chce zabić mojego najlepszego przyjaciela który jest ze mną od 10 lat.. - nie wiedziałam, że można tyle się przyjaźnić z smokiem - więc wolałem walczyć z jednym najlepszym niż z wszystkimi..

- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy kogo wyzwałeś na pojedynek.

- Doskonale wiem, Stoicka Ważkiego wodza Berk! - wykrzyknął na co zaniemówiłam - Pewnie się zastanawiasz skąd go znam a to proste, chce żeby wojna na archipelagu między smokami a ludźmi dobiegła końca, a wyspa Berk zalicza się do dokonania mojego zadania.. - zapadła nami cisza, która trwałą na prawdę długo..

- Lepiej wracaj do swoich bo jeszcze sobie pomyślą, że coś Ci zrobiłem. - powoli wstałam ale zatrzymał mnie jego ręka która złapała mój nadgarstek. Patrzyłam na te jego zielone oczy. - Mam nadzieję, że spotkamy się jutro. - puścił mój nadgarstek i odwrócił wzrok. Powoli odeszłam wracając do obozu.

Pow. Czkawka

Obudziłem, się na klifach przykryty jednym skrzydłem Szczerbka i strasznie bolały mnie plecy... Nie polecam spanie na ziemi pod gwiazdami..

- Wstajemy leniu, czas coś zjeść przez pojedynkiem.. - próbowałem obudzić smoka około dziesięć minut, kiedy postanowił sie obudzić nie obeszło się bez lizania po twarzy..

~~~~~~SKIP TIME DO POŁUDNIA~~~~~~~

Nadeszła ta chwila, ten moment na który czekałem całe życie, pojedynek z ojcem.. Ruszyłem w stronę plaży, gdzie ma się odbyć pojedynek. Kiedy wyszedłem z lasu patrzyli się na mnie i cofneli się do tyłu na widok nocnej furii, tylko Astrid została.. Chyba przekonała się co do Szczerbatka.

Do walki została około godzina... Ja wolałem się nie przemęczać dlatego rysowałem w notesie projekty lotek dla mordki, nowe skrzydła, kombinezon z udziałem łusek furii i jakieś poprawki do piekła... Za to mój ojciec trenował rzuty toporem, z Sączysmarka zrobił sobie worek treningowy, i nawet mu nie współczuje, bo za to co mi robił na Berk powinien się smażyć w piekle..

Nawet nie zauważyłem kiedy przyszli do mnie Pyskacz i niebieskooka... Zaczęli się na mnie dziwie patrzeć..

- Macie do mnie jakąś sprawę? - spytałem i podniosłem brew.

- W sumie ja mam. - powiedział Pyskacz, na co się na niego spojrzałem - Astrid ostatnio mówiła, że masz taki podpalający miecz....

- No zgadza się akurat taki mam i po twojej minie sądzę, że chcesz go zobaczyć.. - kowal od razu się uśmiechnął. - Mówisz i masz... - na co sięgnąłem do nogi po rękojeść piekła i podałem Gburowi.. A ten dziwnie na mnie popatrzył..

- Okej, co ja mam z tym zrobić, przecież to tylko rękojeść. - przewróciłem oczami i gestem ręki pokazałem żeby mi podał miecz, kliknąłem jeden przycisk i ostrze ukazało się w całej okazałości i stanęło w płomieniach. - A niech to Thor trzaśnie.. To jest arcydzieło! Sam to zrobiłeś? - mówił szybko podekscytowany, na co tylko skinąłem głową.. - Powiedź masz jeszcze jakieś wynalazki. - powiedział oddając mi piekło.

- Trochę tego jest.. ale niestety nie mam tego przy sobie.. - na co zasmucił się Pyskacz. - ale mogę po pojedynku zaprezentować, pewien wynalazek co na razie zostanie tajemnicą..

- Ale jak to po pojedynku? - spojrzałem na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi. - Wy nie walczycie dopóki ktoś się nie podda albo zginie?

- To zależy czy będziecie chcieli żebym go zabijał.. - spojrzeli na mnie przerażeni. - Zasady ustalimy przed pojedynkiem. - skończyłem i wróciłem do rysowania.

=======================================================

1076 słów

See ya!

~skeuR

Jak najdalej od domu [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz