Rozdział 2

680 35 5
                                    

Reader P.O.V

  Właśnie kierowałam się do biura Hokage. Podobno miał dla mnie jakąś misję. Nie lubię się spóźniać, więc poszłam od razu, gdy o tym usłyszałam.

Przechadzając się przez ulice Konohy witałam oraz posyłałam życzliwe uśmiechy napotkanym przechodniom. Byłam dość znaną i szanowaną shinobi, więc nic dziwnego, że wszyscy ochoczo mi odpowiadali.

***

Gdy byłam już u kresu podróży do siedziby Hokage, na swojej drodze napotkałam dobrze mi znane niepodlegające prawą grawitacji szare włosy.

— Ohayo, Kakashi-kun! — krzyknęłam w stronę przyjaciela, który zaparcie wpatrywał się w swoją ukochaną książkę.

— Hm? — wyjrzał lekko zza lektury — Ohayo, (Y/N). Co tam słychać u mojej ulubionej (H/C)-włosej? — odłożył książkę z powrotem do kieszeni.

— I mam rozumieć, że mówisz tak każdej nowo napotkanej (H/C)-włosej? Słabe to. — popatrzyłam na niego z politowaniem.

— Powiedzmy, że na moje szczęście padło na ciebie.— powiedział to z lekkim sarkazmem.

— Oh! Masz rację! Przecież to sam Kopiujący Ninja Kakashi raczył MNIE, rozumiesz MNIE nazwać "swoją ulubioną (H/C)-włosą"! Trzymaj mnie, bo zaraz padnę! — teatralnie położyłam jedną rękę na czole, za to drugą na sercu.

— Tak, tak...— odpowiedział zrezygnowanie Kakashi — Masz zamiar odpowiedzieć mi na moje wcześniejsze pytanie?

— Jeżeli mi je tylko przypomnisz to z miłą chęcią. — uśmiechnęłam się do niego zadziornie.

— Agh... Co ja z nią mam...— powiedział ciszej jakby do siebie — Pytałem, moja droga, co u ciebie słychać? — zwrócił się do mnie nadzwyczajnie przesłodzonym tonem.

— Aaa no taaak! Już pamiętam! Wiesz przed tym, jak mnie CHAMSKO — podkreśliłam znacząco to słowo — zatrzymałeś, miałam zamiar iść do...— zatrzymałam się na chwilę — HOKAGE! Aaa na śmierć zapomniałam ! Sayonara Kakashi! — pożegnałam się z nim i szybko ruszyłam dalej.

— Ej ja ciebie nie zatrzymywałem! To ty się mnie uczepiłaś i...— krzyczał coś jeszcze za mną, jednakże ja już przestałam go słuchać.

***

Weszłam prędko do biura Kage nawet nie pukając.

— Suminase, Kage-sama! — otworzyłam drzwi z hukiem — Przed siedzibą stał Kakashi i...

— Spokojnie (Y/N).— uspokoił mnie Trzeci — Nic się takiego nie stało.

— Agh, ale moja duma ucierpiała, wyszłam na jakiegoś cymbała z szarymi włosami, co jest na tyle brzydki, że musi zasłaniać se pół twarzy... — powiedziałam i zrobiłam minę naburmuszonego dziecka — Podobno masz dla mnie misję?— zapytałam już normalnie.

— Tak, (Y/N) mam dla ciebie misję rangi S...— zaczął niepewnie.

— Eeem, ra-rangi S?— zdziwiłam się mocno. Nigdy wcześniej nie uczestniczyłam w tak niebezpiecznych misjach — Je-jest pan pe-pewien? — byłam lekko przestraszona, to będzie moja pierwsza taka misja.

— Tak, sądę, że twoje umiejętności kamuflażu przydadzą się przy tej misji...— zamyślił się przez chwilę, po czym dodał — Oczywiście na wszelki wypadek przydzielimy do ciebie shinobi większą rangą lub ANBU.

— A... K-kto miałby to być? — wciąż nie mogłam opanować jąkania.

— Dowiesz się jutro, macie się spotkać pod bramą wejściową Konohy.

— Dobrze a... jaki jest cel misji? — uspokoiłam się trochę, lecz wciąż czułam lekki niepokój.

— Waszym zadaniem będzie dostarczenie zwojów z zakazanymi technikami do Wioski Ukrytej w Trawie... — przerwał sobie na chwilę — Właśnie dlatego sądzę, że będziesz idealna do tego zadania, twoje umiejętności kamuflażu są na bardzo wysokim poziomie. — Ahh... jakby jeszcze to, co mówi Hokage było prawdą... tak miło się tego słucha.

— Jest Hokage pewien? Jestem jedynie Chuninem... — przeczesałam nerwowo swoje (H/C) włosy.

— Spokojnie, (Y/N). Sądzę, że sobie poradzisz. To wszystko, co chciałem ci przekazać.

— Ymm... Dobrze skoro to wszystko to... ja już pójdę... — skierowałam się do drzwi wyjściowych.

— A! (Y/N), — zawołał jeszcze za mną — jeżeli wykonasz misję z powodzeniem zostaniesz oficjalnie Joninem. — no i tu już padłam. Mam rozumieć, że jutro idę na misję rangi S, kiedy jestem Chuninem, a jeżeli wrócę żywa to zostanę Joninem?! Jak przeżyję to zostanę Joninem! Czyli wystarczy przeżyć? Aaah... To oznacza, że nigdy już nie zostanę Joninem.

— Zrozumiałam! — powiedziałam jak gdyby nigdy nic i wyszłam z biura Kage.

Time skip.

*bo jestem za leniwa, żeby opisywać caaałą drogę z biura Trzeciego do domu -w-*

Gdy tylko weszłam do domu pierwsze co zrobiłam to walnęłam się na łóżko i nawet nie myślałam o wstawaniu. To był jeden z najbardziej zaskakujący i wyczerpujących całą siłę witalną dni, jakie kiedykolwiek przeżyłam. A było ich z trzy licząc ten. Jeden jak Gai powiedział, że ma zamiar zgolić brwi, a drugi, gdy usłyszałam, że Kurenai razem z Asumą i Anko mają zamiar zdjąć maskę Stracha na wróble (oczywiście tez się przyłączyłam, bo kto nie chciałby ujrzeć twarzy Kaszalota?).

Oczywiście dzień dopiero co się zaczął, ale ja czułam jakby trwał co najmniej 48h. Biedna ja nie mogąc zasnąć postanowiłam policzyć owce. Padłam przy jakiś pięciu...

Jutrzejszej nocy, znów pokażę ci ich śpiew...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ohayo!

Rozdział taki se tylko tak mogę go opisać... W każdym razie... Liczę, że poniekąd, w jakimś tam stopniu spodobał Ci się! Wiem, wiem był troszeczkę.... bez sensu... Ale jestem dopiero początkującą wiec proszę o łaskę i przebaczenie :3 Tak ja wcześniej proszę też Cię o napisanie, jeżeli zrobiłam gdzieś błąd albo jeżeli twoja historia nie przypadła Ci do gustu i chciałabyś ją zmienić! To tyle z mojej strony! Do następnego !  



Jedno Spojrzenie [~Itachi x Reader~]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz