Reader P.O.V
Dzisiaj wreszcie mamy dojść do Trawy. Nie, żebym jakoś specjalnie narzekała na towarzystwo Itachiego, ale... o czym ja mówię, jego twarz sama mówi "bez kija nie podchodź".
Ja niestety podeszłam i to było błędem.... Nigdy więcej nie będę ignorować instrukcji obsługi....
***
Z daleka było już widać bramę wejściową do wioski. Wielki łuk kamienny z tak samo wielkimi i mocarnymi drewnianymi drzwiami, na których widniał znak wioski Trawy.
Przy bramie stali shinobi kontrolujący przechodzące osoby.
Podaliśmy im odpowiednie przepustki, aby przejść i udaliśmy się do miejscowej biblioteki.
***
Szczerze to szliśmy na czuja, znaczy... ja szłam, bo Itachi podążał za mną... chyba myśli, że znam drogę... sądziłam, że ANBU Liścia są mądrzejsi...
W każdym razie szłam przed siebie, nie zwracając uwagi na zaciekawionych naszą obecnością przechodniów. Byłam niemalże pewna, że zaraz dojdziemy do biblioteki, gdyby nie czyjś rozpraszający głos.
— Jesteś przekonana, że wiesz, gdzie idziemy? — odezwał się czort nieczysty.
— Tak jestem i gdyby nie to, że zakłóciłeś mój niezawodny GPS, to jestem w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewna, że już dawno byśmy dochodzili! — powiedziałam z poirytowaniem.
— Dobra w takim razie prowadź o żywy GPS-ie! — odgryzł się, wredota jedna ja mu darmowe usługi GPS daje, a ten jak mi się odwdzięcza? Jak się zgubimy, to będzie jego wina! Tak...
Poddenerwowana uniosłam lekko głowę, skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam się na pięcie w stronę, jaką wyznaczył mój GPS.
— Ale ty wiesz, że to w drugą stronę? — zapytał z politowaniem w głosie. Odwróciłam w jego stronę głowę i zlustrowałam go wzrokiem.
— Oczywiście, że tak! Sprawdzałam twoją czujność! Przecież nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie ci samemu prowadzić piękną niewia- — przerwałam sobie i się lekko zastanowiłam — czekaj...CZY TY OD POCZĄTKU WIEDZIAŁEŚ, GDZIE JEST TA ZRĄBANA BIBLIOTEKA?!?!
— Oj, gdybyś wiedziała jak cudownie na ciebie patrzeć, kiedy udajesz, że wiesz, gdzie idziesz — zaśmiał się chytrze — z jakieś 10 razy przeszliśmy dosłownie przed biblioteką, a ty nawet tego nie ogarnęłaś — zakpił ze mnie, wiedziałam, że coś kombinuje wredna szatyneczka.
— Jak mogłeś mi nie powiedzieć gdzie biblioteka! A poza tym niemożliwe, że przechodziliśmy koło biblioteki! Mój GPS by mnie poinformował — rzekłam z pewnością siebie, po czym spojrzałam na Itachiego, który cały czas patrzał się na mnie z politowaniem.
— I jesteś tego na sto procent pewna? — zapytał po chwili.
— Oczywiście! Mówiłam ci już! Dziewięćdziesiąt dziewięć procent! — odparłam z dumą, ten tylko przewrócił oczami i wskazał kciukiem na coś za sobą, wciąż patrząc na mnie. Podążyłam wzrokiem za jego plecy i zobaczyłam ogromny szary budynek, którego nie dało się przeoczyć i jeszcze większy napis "biblioteka". Spojrzałam na Itachiego, który uśmiechnął się do mnie nieszczerze i czekał na moją reakcję.
— Dobrze zakamuflowali skubańcy tę bibliotekę pewnie, żeby żaden...yyyy... zły shinobi nie dorwał się do tych no.....książek i....i...patrz jak ten szary odcień, idealnie zlewa się z tym...zielonym lasem...i ten napis pewnie go jakoś zaszyfrowali, żeby nikt się nie domyślił, że to biblioteka!
— Dlatego napisali tam "biblioteka"? — związał ręce na piersi, a tym razem jego politowanie zmieniło się w irytację.
— Tak! Mówię ci to zapewne jakieś tajne Jutsu zmyłki wiesz myślisz, że to biblioteka wchodzisz a tam biblioteka... — zastanowiłam się nad sensem wypowiedzianego zadnia i dodałam — niestety takie tęgie umysły jak ty nie pojmą tak trudnych technik, jak ta więc nawet nie trudź się nad zrozumieniem jej — wzruszyłam rękami i ruszyłam w stronę zakamuflowanej biblioteki, po drodze klepiąc po ramieniu szatynkę. W odpowiedzi usłyszałam jedynie głośne wzdychnięcie i dalej już tylko kroki za sobą.
***
Byliśmy już w bibliotece. Była dość obszerna. Pułki z książkami sięgały aż po sam sufi. Wszystko od książek aż po meble było strasznie stare i zakurzone. Zwoje były widocznie porwane i zaniedbane.
Podeszłam do biurka, przy którym siedziała na krześle obrotowym niska blondynka z okularami i niebieskimi oczami. Jej włosy były idealnie ułożone i spięte w koka z tyłu głowy. Sprawdzała bacznie jakieś papiery, przekładając je z jednego stosu na drugi, po drodze coś na nich zapisując.
Stanęłam przed nią, na co ta od razu podniosła na mnie wzrok i obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.
— Przepraszam, jesteśmy ninja z Liścia mieliśmy tu dostarczyć przesyłkę od Hokage — wyjaśniłam. Miałam nadzieję, że będzie wiedziała co z tym zrobić, bo moja wiedza ograniczała się jedynie do przyjechać, przynieść, wyjechać...
— Ach tak słyszałam o waszym przybyciu, dowodzący biblioteki mówił coś o tym — odpowiedziała, wciąż uśmiechając się — Mieliście tu dostarczyć...ymm... jakieś techniki jak mniemam? — więc nikt jej nie powiedział jakie? Może to i lepiej? W sumie nie wiem, nigdy nie myłam na misji rangi S...
— Ymmm taaak dokładnieee! Tooo gdzie je położyć?? — zadałam kolejne pytanie, dziwnie przeciągając.
— Daj, odbiorę je i przekażę szefowi — powiedziała, wyciągając w moją stronę ręce.
— Jak dla mnie brzmi spoko. ITAAACHIIII!!! — krzyknęłam do swojego partnera, który to aktualnie przechowywał zwoje z technikami.
— Co się drzesz, jestem dosłownie metr od ciebie?! — powiedział głośniej.
— Nie krzycz, jesteśmy w bibliotece!! Pani wybaczy, kolega jest niepełnosprawny umysłowo... i słuchowo zresztą też... twarzowo... myślowo... wie pani co? On po prostu cały jest niezdatni do użytkowania, proszę się nim nie przejmować — powiedziałam do niej, miło uśmiechając się — Dobra teraz tak... Iiitaaaachiiii daaaaaj miiiii zwoooojeee z teeechniiiikamiiiii — powoli powiedziałam każde słowo i gestykulowałam przy tym, tak jakbym tłumaczyła debilowi... zresztą dokładnie to robiłam, więc to porównanie było bez sensu...
Zrezygnowany Łasic wyciągnął zwój ze swojego plecaka i podarował go bibliotekarce.
— Grzeczny chłopczyk! — zaczęłam go czochrać po włosach — Oj, kto jest grzecznym chłopcem, no ktoo?
— I to ja jestem tym niepełnosprawnym, tak? — znów skrzyżował ręce i spojrzał na mnie.
— Chciałam powiedzieć, że w nagrodę za dobre sprawowanie dostaniesz dango, aleee... Jak nie to nie! Sayonara! — pożegnałam się z bibliotekarką i szybko wybiegłam na zewnątrz słysząc jeszcze nawoływania Itachiego za mną, żebym się zatrzymała i jeszcze raz przemyślała swoją decyzję z tym dango, a potem jeszcze krzyczał coś, że i tak je, dostanie. Więcej nic nie słyszałam, tylko udałam się prędko pod bramę.Jutrzejszej nocy znów pokażę ci ich śpiew...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ohayo!
Wiem rozdział troszeczkę późno, ale co poradzić... W każdym razie nie mam co tutaj się rozpisywać więc tylko zachęcam do gwiazdkowania i komentowania to naprawdę motywuję. To tyle, więc Paaaaaaa! ;D*Rozdział nie sprawdzany*
CZYTASZ
Jedno Spojrzenie [~Itachi x Reader~]
FanfictionCudowne przygody Łasica i Reader'a :3 W roli głównej: Reader ~ jako (Y/N) Itachi Uchiha ~ jako Itachi W pozostałych rolach: *kilka postaci z Naruto* i wiele, wiele więcej ! A to wszystko tylko u nas ! Uwaga! Nie wszystkie charaktery postaci w ksią...