Rozdział 3

584 31 64
                                    

Reader P.O.V

Obudziłam się, gdy jasne promienie słońca wtargnęły do mojego pokoju przez okno i zaczęły pieścić moją twarz. Spojrzałam przelotnie na zegar, który wisiał na mojej (F/C) ścianie.

11:37.

O k*rwa.

Jestem spóźniona.

Wstałam z łóżka jak poparzona i podbiegłam do szafy, wyciągając z niej potrzebne mi ubrania. Wbiegłam do łazienki i założyłam na siebie typowy mundur shinobi. Wzięłam prędko wszystkie potrzebne mi rzeczy do misji i zapieczętowałam je w zwojach, które następnie włożyłam do plecaka.

W czasie gdy schodziłam do kuchni, czesałam swoje (H/C) włosy, które przypominały aktualnie bardziej włosy Shikamaru niż moje.

W kuchni zrobiłam sobie na szybko tosta i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Już miałam otwierać je i wychodzić, gdy zamiast tego strzeliłam se ręką w czoło.

Przecież Trzeci nic nie mówił, o której godzinie mam tam być...

Zadowolona ze swojej głupoty, przez którą o mało co zawału nie dostałam, wróciłam do kuchni i zrobiłam porządne śniadanie.

Po zjedzeniu czegoś postanowiłam ruszyć na umówione miejsce, bo już nie opłacało mi się kłaść, spać. Choć przyznam, że moje łózko wyglądało nadzwyczaj kusząco. Zapewne, gdyby nie to, że jednak wolę ludzi rzuciłabym się na nie bez zastanowienia ((͠≖ ͜ʖ͠≖)).

Niestety, łózko to łóżko. Szkoda, że ludzie nie mogą być jak łózka... Gdybym takiego znalazła, wyszłabym za niego bez zastanowienia.

Przez moje filozoficzne rozmyślania nawet nie zauważyłam, kiedy doszłam na miejsce.

Stanęłam przy bramie i rozejrzałam się dookoła. Nie znalazłam nikogo kto by wyglądał jak ANBU czy Jonin, który ma właśnie zamiar wyruszyć na misję rangi S do Wioski Ukrytej w Trawie z zamiarem dostarczenia tam zakazanych technik ch*j wie po co. Zresztą nawet jak by miał taki zamiar to wątpię, żeby tak wyglądał.

Stałam tak jeszcze trochę i w końcu zrezygnowana postanowiłam jednak wrócić do tego łóżka.

Niestety moje marzenia przerwał czyjś zimny głos zza moich pleców, który skądś znałam.

— (Y/N)? — odwróciłam się w stronę właściciela tejże chłodziarki i zamarłam.

Itachi...no to po moim awansie...

— Itachi? —zapytałam zdziwiona, na wszelki jeszcze raz przyjrzałam mu się dokładnie. Nie miał na sobie maski ANBU, więc widziałam doskonale jego twarz.

Mogłabym się tu spodziewać każdego dosłownie każdego tylko nie jego. Z Itachim tak jakby nie za bardzo się lubimy... Nasze charaktery po prostu tak się ze sobą gryzą, że aż boli patrzeć. Chociaż z drugiej strony kochałam go wnerwiać. To było coś, co mogłabym robić bez przerwy. Patrzeć jak ta przystojna szatynka, z całodobowym okresem, się wnerwia to coś cudownego.

— (Y/N), słuchasz mnie? — popatrzyłam się na niego ze zdziwieniem, dla pewności rozejrzałam się wokoło i sprawdziłam, czy przypadkiem nie mówi do kogoś innego. Gdy teren był czysty, ogarnęłam, że jednak mówi do mnie.

— Czemu się tak dziwnie kręcisz? — zapytał, widocznie podirytowany brakiem odpowiedzi na poprzednie pytanie.

— Czyli ty jednak do mnie... — westchnęłam głośno, w głębi duszy jednak liczyłam, że szatyn po prostu ma jakieś problemy psychiczne i gada sam do siebie.

— Widzisz tu kogoś jeszcze? — zadał kolejne pytanie jeszcze mocniej podirytowany.

— Kto wie, co siedzi tam w tej twojej głowie. — powiedziałam, wzruszając ramionami.

— Ahh... — westchnął głośno — Gdybym wiedział z kim, przyjdzie mi pracować, w życiu nawet z domu bym się nie ruszył.

— Ej! A co ja mam powiedzieć? — posłałam w jego stronę zabójcze spojrzenie, krzyżując ręce — Wiesz ile atrakcji czekało mnie w domu?

— Hmm, niech zgadnę... — powiedział zarozumiałym tonem — Spanie godzinami i nieruszanie się łóżka?—K*rwa, rozszyfrował mnie skubany.

— Tak się składa, że nie. — jestem naprawdę słabym kłamcą. Przecież wszyscy wiedzą, że tak!

— Ta jasne, a ja jestem Księżniczką z Nibylandii.

— Witam waszą wysokość! — uśmiechnęłam się zadziornie i ukłoniłam nowej królowej — Życzy sobie Panienka, abym ją zaprowadziła do jej księcia, Piotrusia Pana? — nie wytrzymałam i wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, tarzając się po ziemi. Nie mogłam po prostu wytrzymać już patrzeć na jego minę, która była bezcenna.

— Bardzo śmieszne, aż mnie wewnętrznie poturbowało, mówię ci, nie wiem, jak ja się z tego pozbieram. — powiedział obojętnie.

— Oj, Łasic nie przesadzaj. — powiedziałam, uspokajając się — Ja wiem, że gdzieś tam bardzo głęboko w środku ciebie któreś z twoich mięśni właśnie drgnęło ze szczęścia! — powiedziałam z entuzjazmem i szerokim uśmiechem.

— Ta ze szczęścia. — powtórzył tylko mniej entuzjastycznie — Dobra to nie ma sensu, słuchaj, im szybciej skończymy tę misję, tym szybciej nie będę musiał na ciebie patrzeć. — mruknął ze zrezygnowaniem.

— A widzisz! Używanie mózgu wcale nie boli, co? A tak przy okazji, na mnie, mój kochany, nie da się nie patrzeć. — odrzekłam, uśmiechając się jak głupia do sera.

— Wiesz co, chodźmy już, bo jedno z nas może nie przeżyć dalszej drogi. — odezwał się oschle. Odwrócił się do mnie plecami i poszedł przed siebie.

Postanowiłam pójść w jego ślady w ciszy. Nie to, że mnie przestraszył tym, że ktoś tu nie przeżyje drogi, tylko nie miałam jak mu się porządnie odgryźć więc, zamiast myśleć o powodzeniu misji, kumulowałam wszystkie dobre teksty, jakimi mogłabym nieźle wnerwić tę prześliczną księżniczkę.

Jutrzejszej nocy znów pokażę ci ich śpiew...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ohayo!
Przychodzę do Ciebie z kolejnym króciutkim rozdzialikiem. Tak jak poprzednim razem liczę, że spodoba Ci się historia z tobą w roli głównej ^^. A jeżeli masz jakieś zastrzeżenia, to pisz śmiało w komentarzach luba na priv! Chyba tylko tyle chciałam przekazać i tak wiem, że większość zapewne ominie tę część, więc....Paaaa! Do następnego :3!

Jedno Spojrzenie [~Itachi x Reader~]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz