chapter three

889 47 79
                                    




tak jak obiecałam, jest kolejna część; komentarze naprawdę motywują! :) jeszcze 3 rozdziały to go, a potem biorę się za kolejnego os'a :)

~2411 słów, sprawdzone ~


Okazuje się, że Brianowi pozostaje tylko kurczowe trzymanie się tego promyczka nadziei.

Tydzień po incydencie w barze zostaje sam w domu z Rogerem, co ostatnio nie zdarza się za często. Freddie pojechał odwiedzić rodziców, a John jest w bibliotece, ucząc się z Vernonem, co oznacza mieszkanie zostawione tylko Brianowi i Rogerowi.

Ich dwójka jest aktualnie rozwalona na kanapie w salonie, oglądając coś w telewizji, zbyt leniwa żeby zrobić cokolwiek innego. Roger zakopał się pod grubym kocem, bo są za biedni żeby włączyć ogrzewanie, a Brian stwierdza, że nie widział nigdy nic bardziej uroczego. Kolejnym plusem zimnych kaloryferów jest Roger przysuwający się coraz bardziej do Briana, by zyskać trochę ciepła bijącego z jego ciała.

Brian ma na sobie tylko cienki sweter, ale z Rogerem przyciśniętym do swojego boku i tak jest mu za gorąco. Prawdopodobnie dlatego, że jego serce łomocze i pompuje krew w zawałowym tempie.

Czuje się dzisiaj wyjątkowo odważny, więc wyciąga nieco swoje ramie, zostawiając je na barkach młodszego. Jego serce jest bliskie wypadnięcia z jego piersi, gdy czuje jak Roger przysuwa się jeszcze bliżej, tak, że są wręcz przyklejeni do siebie.

'To miłe', mruczy Roger w sweter Briana.

'Mhm.' Brian nie może się nie zgodzić. Gdyby teraz umarł, zakończyłby życie jako człowiek szczęśliwy.

'Kocham resztę', Roger ziewa, 'ale czasem fajnie jest spędzić czas we dwóch'.

Brian delikatnie go ściska, a ta mała iskierka nadziei zapala się w nim ponownie.

'Kocham Freddiego, ale nie wiem skąd ma tyle kurewskiej energii, ciągle'. Roger kładzie głowę na ramieniu Briana i wzdycha. 'A teraz gdy Deaky ma zapewnione dobre pieprzenie, nie jest w stanie mówić o niczym innym'.

Brian zamyka swoje oczy, subtelnie napawając się zapachem włosów Rogera. 'Deaky po prostu się cieszy, Rog. Vernon jest jego pierwszym poważnym chłopakiem.'

'Wiem, ale Vernon to jedyny temat jaki podejmuje od tygodnia. Vern jest taki gorący, kocham ssać jego kutasa, pieprzy mnie tak dobrze-'

'Oj Rog, daj się mu nacieszyć-'

'-najlepiej się całuje, przytula mnie, kiedy się budzę, pisze mi wiersze. Kto do chuja piesze wiersze?!'

'Rog.' Brian nie do końca jest w stanie zrozumieć gorycz w głosie młodszego. 'Co w ciebie wstąpiło? Powinniśmy się cieszyć, że John jest szczęśliwy. Naprawdę się zaangażował, co w tym złego?'

'Nic,' Roger wzdycha, brzmiąc trochę spokojniej. 'Nie ma w tym nic złego. Przepraszam. Cieszę się, że John jest szczęśliwy, naprawdę. Po prostu jestem chyba trochę zazdrosny.'

'Zazdrosny?' Brian znów lekko ściska przyjaciela. 'Mógłbyś mieć każdego faceta którego byś chciał Rog. Nie musisz być zazdrosny.'

Roger prycha. 'Nie mógłbym mieć w sposób w jaki John ma Vernona. Prawdopodobnie przekonałbym większość do pieprzenia mnie, ale ile z nich pisałoby dla mnie pieprzone wiersze?'

Brian chce mu powiedzieć, że praktycznie wszystkie jego piosenki są o nim, a piosenki chyba mogą zaliczyć się do poezji?

'Przepraszam', powtarza Roger, brzmiąc na pokonanego. 'Wiem, że brzmię dzisiaj jak suka. Po prostu patrzenie na Deakiego i faceta jego marzeń przypomniało mi, że ja nigdy nie miałem nikogo, kto chciałby mnie w ten sposób.'

Somebody to Love |maylor one shot| tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz