V.

83 4 16
                                    

*

Nanae

*

Ciemność.

Tylko to widzę przed oczyma. Czuje ją, jak otacza mnie całego, swoją czarną peleryną i oplata zmaterializowanymi kończynami moją delikatną skórę.

Słyszę dźwięk. Jest dziwnie znajomy i robi się coraz to stopniowo głośniejszy. Powoduje on te uczucie, które jest mi obce, nieznane i stosunkowo nieznośne. Zaczynam czuć delikatnie ciepłą i lepką ciecz, lecącą powoli z wewnętrznej strony ucha, złożonej z części kostnej o kształcie muszli ślimaka. Czuje ogromny ból i pieczenie, które sprawia, że na powierzchni ciała, jak i w środku przejrzystej duszy, tak czystej jak letnie, popołudniowe niebo bez jakiegokolwiek białego puchu, pojawiają się skazy, pęknięcia.
Dusze się, nie mogę zebrać w sobie całej pozostałej siły, aby zaciągnąć się chociażby tym gęstym i niesmacznym powietrzem jakie otacza smukłą sylwetkę biednej i skulonej w sobie istotki.

~ Gdzie jestem?
- Nie wiem.

~ Kim jestem?
- Nie wiem.

~ Czemu tak cierpię?
- Nie wiem.

~ Czy umieram?
- Nie wiem.

~ Wiem tylko tyle, ile wiedzy posiadam..

Zaczynam się martwić. Nowe emocje pojawiają się natychmiast, trafiając z impetem do zbyt wycieńczonych komórek nerwowych. Stres, adrenalina, lęk, niepewność, nerwowość, panika. Same negatywne stany psychiczne, które może doświadczyć każdy żywy. Te uczucia drażnią od jakiegoś czasu już martwy naskórek. Skóra łuszczy się, pęka i ostatecznie otwiera, pozostawiając nieprzyjemne ciepło. Dusza powoli staje się, z każdą sekundą coraz cięższa i cięższa. Zaczyna spadać do najciemniejszych i najgłębszych zakamarków otchłani, przypominają w swojej roli czarną dziurę.

~ Pożera mnie. ~

Ciało nie daje już rady. Czyje jakby miało za chwile wyparować, zniknąć. Daje znać, że kolejna szara duszyczka ma zamiar opuścić ten świat nawet nie przyczyniając się do jego rozwoju, czy po prostu nie zostawiając po sobie jakiegoś symbolu swojej egzystencji na niebieskiej planecie, ustawionej na ostatnim miejscu podium w  układzie słonecznym.

Jednak ten ból powoli zanika, pozwalając oczom się otworzyć.

A wtedy oczom ukazuje się oślepiająco jasne, świetliste promienie..

- C-czy to był tylko głupi i nazbyt realistyczny sen?! - Krzyknąłem na cały głos wypowiedziane zdanie i gwałtownie ruszyłem się do siadu prostego, dysząc ociężale. Potrzebowałem trochę czasu na ochłonięcie i przeanalizowanie niezbyt przedstawiającego się w jaskrawych barwach, snu.

Moje chwilowo wysokie ciśnienie osłabło, a ja mogłem zacząć analizować ten koszmar na jawie. Wykonałem jeszcze ostatnie wdechy i wydechy, pozwalając ciału, jak i umysłu się uspokoić. Płuca przez tą czynność stopniowo rozszerzały się, dając czucie spełnionej rześkości.

Co do całej tej popieprzonej sytuacji..

~ Niestety nie ma się czym chwalić. Za każdym razem, gdy zasypiam gdzieś indziej niż mój pokój, nie kończy się to za dobrze. Szczególnie dla mnie. Budzę się wtedy pokryty łzami, potem, a czasami nawet krwią. To tak, jakby mój anioł stróż, który był ze mną od narodzin już dawno się ode mnie oddalił. Wrócił do miejsca skąd przybył w akompaniamencie pierzastych skrzydeł, dźwięcznej liry i upragnionej przez kilka lat wolności. A te koszmary są na tyle rzeczywiste, ze mogę poczuć ten przeszywający na całym ciele ból, nawet teraz. Czasami myślę, że są prawdziwsze niż sama moja osoba żyjąca przeszłością.

|| Zejdź ze Mnie || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz