Głód część II

7.6K 418 473
                                    

Gwałtownie wybudził się ze snu. Był cały mokry, drżał i było mu słabo. Znowu przemierzał zamek, ale tym razem było inaczej. Intensywniej, niż zwykle. Przeczesał nerwowo włosy i szybko wstał nie zważając na wczesną porę. Złapał w jedną rękę ubrania, które później zamierzał założyć i poszedł pod prysznic. Chciał spłukać z siebie pot.

Kwadrans później stanął przed lustrem. Odświeżony, w pełni ubrany i niewyspany. Ziewnął krótko i chwycił za szczoteczkę do zębów. Kiedy jednak uniósł wzrok w lustrze nie spostrzegł siebie. Widział czarne źrenice niemożliwe do odróżnienia od tęczówek, gęste kruczoczarne pukle opadające na ramiona i plecy, bladą karnację i upiorny uśmieszek.

- Bellatrix – wymamrotał oszołomiony. Chwycił się mocno umywalki, kiedy z wrażenia zakręciło mu się w głowie.

- Potter – jej uśmiech się poszerzył, żyłki na białkach nabiegły krwią. - Cieszę się, że Cię złapałam. Było to dość trudne, zaskakująco rzadko spoglądasz w lustro – cmoknęła z niezadowoleniem.

Brunet przełknął ciężko ślinę. Ta kobieta była niezrównoważona psychicznie. Wiedział, że musi bardzo uważać. Nie mógł sobie pozwolić na błąd.

- Udało Ci się. Czego chcesz?

- Ach, konkretny mężczyzna, znakomicie. Potrzebuję Cię do pewnego rytuału. Widzisz, stęskniłam się za moim Panem – mówiła skręcając przy tym pasemko swoich długich włosów na wskazującym palcu. - Oczekuję Cię za cztery dni, namiary dostarczy Ci jeden z moich zwierzaczków. Chyba nie muszę wspominać, że nie masz tego nikomu mówić?

Zapadła cisza. Harry czekał, ale wampirzyca milczała.

- To moment, w którym mi mówisz, dlaczego miałbym to zrobić – zirytował się.

Bella uśmiechnęła się kpiąco.

- Przeczytaj dzisiejszego Proroka, to się dowiesz dlaczego – rzekła niewinnie, po czym wybuchnęła szaleńczym śmiechem, a jej postać rozmyła się. W lustrze znów widział swoje zielone oczy.

○●○

Zanim nadeszła pora śniadania, a co za tym idzie rozdania poczty, próbował znaleźć sobie jakieś zajęcie. Skończył referat, na oddanie którego mieli jeszcze niemal dwa tygodnie, posegregował swoje prywatne księgi alfabetycznie, by chwilę później ponownie ułożyć je według kategorii, rozpalił w kominkach w pokoju wspólnym i go posprzątał. W końcu o siódmej opuścił wieżę i skierował się do Wielkiej Sali. W akcie desperacji był gotów wymusić na skrzatach przyjęcie jego pomocy przy przygotowaniu śniadania. Zgredek niemal dostał zawału, kiedy wparował do kuchni. Odpuścił sobie spieranie się z Potterem – wiedział, że jeśli gryfon się uprze, to nic nie odwiedzie go od jego pomysłu.

Na kwadrans przed ósmą dostał niemal palpitacji. Było mu duszno i tylko mus wzorowego noszenia szkolnych szat odwiódł go od poluźnienia krawatu. Zajął swoje miejsce, mniej więcej pośrodku stołu należącego do jego domu, i czekał. Uczniowie powoli się schodzili, wszyscy nauczyciele punktualnie o ósmej zasiedli na swoich miejscach.

Wielką salę wypełnił łopot skrzydeł. Zielone oczy z uwagą śledziły lot Hedwigi. Kiedy wylądowała zgrabnie na jego ramieniu od razu odwiązał torbę przytroczoną do jej nogi i podsunął jej miseczkę z czymś na ząb. Sowa z ochotą zabrała się za jedzenie, a chłopak natychmiast skupił się na Proroku. Musiał ugryźć się w język, by powstrzymać jęk. Nagłówek wręcz raził po oczach.

Ulice Little Whinging spłynęły krwią! Połowa populacji miasteczka została brutalnie zamordowana, a reszta zwariowała albo jest wciąż nieprzytomna. Na drzwiach domów krwią wymalowano mroczne znaki. Czy to oznacza Jego powrót? Więcej na str. 4.

Nadzieja [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz