Ciche noce

5.1K 298 49
                                    

Harry w milczeniu przemierzał korytarze w stronę sali od eliksirów. Malfoy dał mu szlaban co poskutkowało miksem różnych emocji wewnątrz bruneta. Wściekłość, bo tak naprawdę nic nie zrobił, niechęć do miejsca kary, sala lekcyjna Snape'a nie była miejscem za którym szczególnie przepadał, oraz mieszane odczucia w stosunku do samego Draco. Ich relacje nigdy nie były szczególnie dobre, ale od jakiegoś czasu były... inne. Dziwne. Napięcie unoszące się w powietrzu często go dezorientowało i frustrowało. Do tego stopnia, że zwykle po kolejnym zgrzycie ze Ślizgonem musiał iść poćwiczyć, by się wyładować. Nie chciał nikogo ochrzanić tylko dlatego, że fretka znowu zalazła mu za skórę.

Przed wejściem do sali jeszcze raz przeczesał włosy palcami. Wciąż były lekko wilgotne po szybkim prysznicu, który wziął po treningu. Pchnął ciężkie, dębowe drzwi i przekroczył próg. Po plecach przebiegł mu dreszcz; w lochach zawsze było chłodno, ale jakimś magicznym sposobem w sali od eliksirów zawsze było zimno, jakby za oknem panowała śnieżyca, a Hogward nie posiadał kominków.

Z początku w ogóle go nie widział. Dopiero gdy wszedł głębiej dostrzegł blondyna śpiącego przy biurku. Nie spodziewał się takiego widoku. Malfoy wyglądał spokojnie, twarz zwykle wykrzywiona grymasem niezadowolenia bądź kpiącym uśmiechem była zrelaksowana, nie dało się też dostrzec żadnych oznak złości czy gniewu. Jedynie lekkie, fioletowe worki pod oczami wskazywały na niedobór snu.

W pierwszym odruchu chciał po prostu się obrócić i wyjść, coś mu jednak nie pozwoliło. Wciąż nie do końca rozumiał, co dokładnie się między nimi działo, ani jak opisać swoje odczucia, ale nie mógł tak po prostu zostawić blondyna z głową na biurku. Po obudzeniu bolałby go kark. Tłumacząc swoje postępowanie dobrocią serca zamienił masywną ławkę w łóżko i wziął rówieśnika na ręce, by go nań przenieść. Ściągnął mu buty, krawat oraz wierzchnią szatę i już zamierzał odejść, kiedy znowu się zawahał. Coś nie pozwalało mu wyjść, zostawić śpiącego samemu sobie.

Ostatecznie usiadł przy biurku, które uprzednio zajmował czystokrwisty i przyjrzał się księdze, która przed nim leżała. Była naturalnie o eliksirach, ale o takich z pewnością się nie uczyli. Tego typu tomiszcza zajmowały regały działu ksiąg zakazanych. Receptury mikstur zawartych w tej szczególnej nie były co prawda śmiertelne, ale ciężkie do wykonania - wymagały nie tylko ciągłej uwagi, ale również wielu niebezpiecznych składników i magii, której miał dostarczać sam tworzący w czasie powstawania eliksiru. Temat wydał mu się na tyle interesujący, że zaczął czytać nim zdążył się nad tym porządnie zastanowić.

Tak wciągnął się w lekturę, że nie docierały do niego nawoływania i dopiero w momencie, gdy na jego ramieniu spoczęła dłoń Prefekta, wrócił do świata żywych. Poderwał głowę znad stronic starej księgi i lekko zdezorientowany spojrzał na blond Ślizgona u jego boku. Opierał się prawym biodrem o biurko, uważnie się mu przyglądał i dopiero po dłuższej chwili zdecydował się odezwać.

- Jestem zaskoczony, że tu wciąż jesteś. Spodziewałbym się raczej, iż wróciłbyś do swoich zajęć, skoro spałem w momencie twojego przybycia.

Brunet odchylił się w fotelu.

- Sądziłem, że dowalisz mi inną karę, jeśli się obudzisz, a mnie nie będzie - odparł obojętnie. Usilnie starał się nie patrzeć na Malfoy'a. Z niewyjaśnionych przyczyn jego wzrok przyciągała koszula blondyna, a raczej fragment skóry i obojczyki, które można było zobaczyć dzięki dwóm górnym, odpiętym guziczkom. Dodatkowo Dragon podwinął rękawy, dzięki czemu wyraźnie było widać wyblakły znak Śmierciożerców poprzecinany cienkimi, jeszcze jaśniejszymi niż karnacja chłopaka bliznami. - Poza tym, wciągnęło mnie - dodał kiwając głową na książkę.

- Och naprawdę? - brwi blondyna uniosły się nieznacznie. Zostawił jednak temat w spokoju i wskazał podbródkiem na łóżko. - Położyłeś mnie spać? - i choć było to pytanie, zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie faktu.

Nadzieja [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz