Ciasto

5.4K 285 63
                                    

Zwykły dzień, jak każdy inny. No, prawie. Draco w zamyśleniu przemierzał korytarze uniwersytetu. Jego wieloletnia przyjaciółka, Pansy Parkinson, miała wkrótce urodziny i chciał sprawić jej niespodziankę. Planował małe przyjęcie dla przyjaciół, jednak przede wszystkim  chciał zrobić coś własnoręcznie - bo nie zależnie od tego, na jaką wredną zołzę by nie pozowała, Pansy miała słabość do tego typu gestów.
Zatrzymał się pod salą, której szukał i oparł się o ścianę. Jego zajęcia skoczyły się już jakiś czas temu, posiedział też trochę nad esejem w bibliotece. W końcu jednak musiał odebrać swojego chłopaka. Na sam wydźwięk tych dwóch słów w myślach na twarzy blondyna pojawił się lekki uśmiech. Spotykali się od niedawna, bo ledwie paru miesięcy, ale czuł jakby dostał od losu szansę. Kiedyś zacięci rywale, właściwie wrogowie - jeden drugiego sprał na kwaśne jabłko nie raz - i w pewnym momencie BUM! Dragon zaczął dostrzegać rzeczy, których wcześniej widzieć nie chciał, nie rozumiał, a może nie chciał rozumieć? Potem Harry jakby też się uspokoił, oboje inaczej podchodzili do ich tej... relacji. A potem się spili, a w rezultacie obściskiwali na kanapie w akademiku który Potter zajmował ze swoim najlepszym przyjacielem Ronem. A potem jakąś to poszło i tak właśnie doszło do tego, iż Draco Malfoy czekał na Harrego Pottera pod jego salą wykładową.
Z rozmyślań wybudził Dragona dźwięk otwieranych drzwi i gwar rozmów opuszczających pomieszczenie studentów. Wkrótce na horyzoncie pojawił się brunet o zaskakująco lśniących, zielonych oczach i okrągłych okularach na nosie. Kiedy ich spojrzenia się spotkały jego wargi wygięły się w leniwym uśmiechu, a nogi samw poniosły do Mafoya.
- Hej. Długo już czekasz?
- Nie, chwilę temu przyszedłem - odparł obejmując niższego mężczyznę ramieniem. Pochylił lekko głowę i złożył pocałunek na jego wargach. Potter mruknął zadowolony. - Jak zajęcia?
- Profesor McGonagall dużo wymaga, ale też świetnie tłumaczy, więc w zasadzie dobrze - odpowiedział, gdy trzymając się za ręce ruszyli w stronę wyjścia z budynku. - Jakie mamy plany?
- Myślałem o obiedzie w tej restauracji, którą poleciła nam Hrmiona. A potem potrzebuję pomocy w wymyślaniu prezentu dla Pansy.
- Ach, to już w sobotę prawda? - Harry poprawił pasek torby na ramieniu i w zamyśleniu potarł kciukiem dłoń partnera. - Może ciasto? Pansy lubi słodkości, moglibyśmy zrobić coś z dużą ilością czekolady.
Draco się rozpromienił i nagrodził bruneta oszałamiającym uśmiechem.
- Postanowione. Ale wiesz, że ja mam dwie lewe ręce, jeśli chodzi o sprawy kuchenne?
Potter posłał mu pełne rozbawiona spojrzenie.
- Będziesz podawał składniki.

°•¤▪︎°

Sobota nadeszła szybciej, niżby planował, a ciasto samo się przecież zrobić nie mogło. Więc krótko po dziewiątej skoczył do osiedlowego sklepu, zakupił wszystkie potrzebne składniki i właśnie wykładał je na kuchenny blat, gdy zaspany Draco wkroczył do pomieszczenia. Harry posłał mu lekki uśmiech.
- Kawy?
- Tak, poproszę - westchnął blondyn. Stanął za nim, objął go ramionami w pasie i złożył pocałunek na obojczyku partnera. - Zabieramy się za prezent Pansy?
- Taki jest plan - potwierdził zielonooki podając Dragonowi kubek.
Malfoy pociągnął łyk z naczynia i zakasał rękawy bluzy, którą narzucił na siebie, nim opuścił sypialnię. Podawał Harremu potrzebne rzeczy, włączył piekarnik i zmywał na bieżąco naczynia. Po wystawieniu blachy do piekarnika udał się pod prysznic. W tym czasie Potter zasiadł na stołku barowym i zaczął przeglądać gazetę. Nie, żeby łudził się znalezieniem czegoś szczególnie ciekawego. Ostatecznie wiadomości zawsze były takie same, tylko podane nieco inaczej.
- Kochanie, co zamierzasz włożyć na przyjęcie Pansy? - spytał nagle Draco wsuwając się do pomieszczenia.
- Prawdę mówiąc jeszcze się nad tym nie zastanawiałem - odpowiedział wczytując się w artykuł o unii europejskiej. - Ale jestem pewien, że Ty masz jakiś pomysł.
Na twarzy blondyna pojawił się zadowolony uśmiech.
- Pozwalasz mi wybrać?
Brunet przewrócił oczami i zamknął gazetę.
- Ostatecznie i tak skończyłbym w tym, co Ty uważasz za odpowiednie - zauważył. - Myślę, że możemy wyciągać ciasto.
Jak powiedział, tak zrobił. Dragon z zainteresowaniem przyglądał się niższemu mężczyźnie, jak postawił blachę na blacie do ostygnięcia i zabrał się powoli do robienia kremu.
- Gapisz się - rzucił w końcu, kiedy już nie potrafił powstrzymać rumieńców.
- Lubię Cię obserwować - przyznał bez cienia zażenowania w głosie.
Potter wytknął mu język i przez nieuwagę wsadził rękę do miski z czekoladową masą.
- Świetnie - syknął.
Draco parsknął śmiechem. Zielonooki westchnął głęboko, po czym zaczął zlizywać krem ze swoich palców. I mimo, że robił to w tak obsceniczny sposób, to nie miał o tym pojęcia. A przynajmniej do momentu, w którym jego partner wciągnął gwałtownie powietrze przez zęby. Spojrzał się na niego niewinnie.
- Miałeś rację, nugat to był strzał w dziesiątkę - powiedział patrząc na blondyna spod przymkniętych oczu. Wyciągnął w jego stronę miskę. - Chcesz spróbować?
- Ty mały, wredny, bezczelny... - cedził Dragon.
- ... najwspanialszy chłopaku pod słońcem, który robi za mnie prezent dla najlepszej przyjaciółki. Jestem pewien, że właśnie tych słów Ci zabrakło - wszedł mu w słowo ze złośliwym uśmieszkiem.
Następnie obrócił się do mężczyzny plecami i wrócił do dekoracji ciasta. W końcu musiało być... słodkie.

°▪︎¤▪︎°

Pansy Parkinson uważała się za całkiem szczęśliwą i zadowoloną z życia osobą. Studiowała wymarzony kierunek, posiadała mieszkanie i samochód dzięki majętnej rodzinie, była w dwuletnim związku z Nottem, jej crush'em z liceum i jej najlepszy przyjaciel organizował jej urodziny. Dodatkowo jego chłopak, Harry, był genialny w kuchni. Była pewna, że to on przygotował jedzenie na jej przyjęcie "niespodziankę".
To, co ją zaskoczyło, był fakt iż wpuścić musiała się sama. Zwykle Draco witał ją od drzwi - wyuczone przez matkę nawyki nie pozwalały na nic innego. Tym razem jednak było inaczej. Wzruszyła jednak ramionami i podążyła do salonu. Tam zastała Harrego przypinającego wszystko na ostatni guzik.
- Potter. A już myślałam, że nikogo nie ma.
- Ach, Pansy. Szybko jesteś. Goście będą dopiero za jakąś godzinę.
- Zawsze jestem wcześniej. Zresztą to moje urodziny, muszę ich przywitać w wejściu. A pro po, gdzie Draco?
- Cóż... Był trochę zajęty.
Kobieta uniosła sceptycznie brwi.
- Czym?
Brunet uśmiechnął się szeroko.
- Mną.

°▪︎¤▪︎°

Witajcie moi towarzysze! Trochę mnie nie było, przyznaję bez bicia, ale wracam do żywych. Na przystawkę lekki szocik zainspirowany postem na instagramie (nie podam nazwy profilu, bo nie pamiętam, a szukać nie bardzo mi się chce).
Za coś większego wezmę się niebawem.
Tymczasem mam nadzieję, że "ciasto" nie jest takie złe ☺
Do następnego~~

Nadzieja [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz