Suzuno przemierzał korytarz, w poszukiwaniu drzwi od jego pokoju. Choć nie chciał przyznać, potrzebował pomocy. Bardzo chciał by ktoś był obok niego, wspierał go, jednak nie mógł sobie na to pozwolić.
- Nie chcę tkwić w tym sam.. - powiedział cicho ze łzami w oczach. Po chwili ukazały się przed nim szare, gładkie i przeciętnego rozmiaru drzwi.
Złapał za klamkę i wszedł do środka. W pokoju panowała ciemność, jedyne co go oświetlało to księżyc za oknem, które Gazelle zasłonił najzwyczajniejszą zasłoną.
Błękitnooki z żalem i smutkiem położył głowę na poduszce, powstrzymując płacz.
***
Rano Gazelle ubrał swoją ulubioną, fioletową bluzę, oraz granatowe spodnie, włosy zaczesał jak zwykle. Ponieważ nie miał żadnych zajęć udał się na spacer, z dala od szkoły.
Przemierzał ulice Tokyo, gdy dotarł do parku. Było niezmiernie cicho, co mu oczywiście nie przeszkadzało.
- I co tam ciekawego?.. - zapytał sam siebie biorąc z koszyka obok ławki gazetę. Przeglądając powoli kartki, które niezbytnio go interesowały, natrafił na stronę "Bardzo ważne". - Hm?
"Zaginęli: Xavier Foster, Claude Beacons. Jeśli ktoś zobaczy chłopców na zdjęciu poniżej, prosimy powiadomić policję bądź numer na dole"
- Pff, też coś. Gdyby zaginęli, nie uczyli by się w Akademii Aliusa. - wyrzucił już zwiniętą gazetę do kosza, włożył ręce do kieszeni i dalej przemierzał park.
Rozglądał się na boki, jego uwagę przykłuł pewien chłopak. Nie dlatego, że wyglądał dziwnie z pomarańczową opaską na głowie. Nie dlatego, że był optymistyczny i nadpobudliwy. Nie dlatego, że go zainteresował. Tylko dlatego, że wybiegł na ulicę gdzie były rozpędzone samochody.
"Ten chłopiec jest w krytycznym stanie! Wezwijcie karetkę! Przecież te elementy budowy są za ciężkie na ciało takiego dziecka!"
Suzuno szeroko otworzył oczy, jego źrenice się skurczyły, zaczął się trząść na samo wspomnienie o tym zdarzeniu.
Wydawałoby się, że dla bruneta nie ma już szans, że skończy pod autem, i zginie.
Jednak tak się nie stało, zapadła dziwna cisza. Nikt nie wiedział co się stało.
- Odbiło ci?! Głupku, mogłeś zginąć! - Jasnowłosy teraz praktycznie leżał obok nieznanego mu nastolatka.
- Jak.. Jak ty to?.. - Brązowooki był kompletnie zdezoriętowany.
- On. Ten chłopak.. - podbiegł do nich jakiś różowowłosy chłopak, widocznie nie wiedząc jak wyjaśniać sytuację. - Był.. bardzo szybki. Nie wiadomo z kąd się pojawił, odepchnął cię. Przez chwilę myślałem, że obu was potrąci! Ale Mark, co do jasnej ci odbiło?!
Chłopak siedział cicho, widocznie mocno myśląc. - Kevin.. Ja nie daję już rady.. - wydukał cicho, co usłyszał tylko Suzuno.
Podniósł głowę na wysokość jego oczu, nadal był na ziemi, ale nie interesowały go lekko pobrudzone spodnie.
- Odejdź. - powiedział niespodziewanie, tak zimnym tonem, że niejakiego Kevina aż zmroziło, chyba ze strachu.
- Co?
- Odejdź. - powtórzył. Piorunując go spojrzeniem.
- Dlaczego?
- Jak ci mówię, że coś masz zrobić, to zrób to bez gadania. - Wstał.
- Nic mu nie zrobisz prawda?..
- Nie. Chcę pogadać. - widać odpowiedź przekonała różowowłosego, gdyż po kilku minutach odszedł bez słowa.
Fuusuke tylko odprowadził go wzrokiem a następnie zwrócił się do Marka.
- Dlaczego? Co cię tak wykańcza? - Zapytał tonem takim jak od niechcenia.
- Chodź. Wyjaśnię ci, ale nie tutaj. - Wstał, zakładając na głowę kaptur z logiem piorunu.
- Dobra, nie mam nic lepszego do roboty. - wzruszył ramionami idąc za chłopakiem.
***
- Chcesz może coś do zjedzenia? Mają tu całkiem niezłą lodziarnię.
- No okej, ale nie wymiguj się od wyjaśnień. Życie to nie gra. - powiedział odchodząc na niewielką odległość.
Usiadł przy niewielkim murku, opierając się o niego plecami. Po chwili przyszedł do niego brunet.
- Nie wiedziałem jakie lubisz, wziąłem śmietankowe. - powiedział, podając wspomniane lody błękitnookiemu.
- Tia. Lubię. - Spróbował przyniesionego jedzenia - Więc? Czemu chcesz sobie odebrać życie?
- Ja.. Nie daję rady. To za dużo. Za dużo dla takiego dzieciaka jak ja. Mam wiele problemów, chciałem się ich pozbyć..
- Co mam przez to rozumieć?
- No.. - westchnął - Jestem kapitanem drużyny.. Nie dawno odszedł mój najlepszy przyjaciel, miałem jeszcze jednego, dobrego kumpla, ale okazał się moim wrogiem. W dodatku od wczoraj po jednym zawodniku słuch zaginął! Martwię się.. W dodatku osoby odchodzą jedna po drugiej, to mnie boli..
Gazelle zacisnął dłoń w pięść i uderzył w ścianę muru. By po chwili znów oprzeć o niego swoją głowę.
- Tylko tyle?.. Tylko dlatego masz takiego doła?.. Nie zabrali ci tego co masz.. Mogę się założyć, że twoja r-rodzina Cię kocha, zawsze o ciebie dbają. Ja nie miałem tyle szczęścia. Mnie nikt nie wspierał, sam musiałem sobie poradzić z problemami. - gdy wspominał rodzinę, załamał mu się głos. Wiedział, że pożałuje tego co powiedział.
- Przykro mi, będę następnym razem uważać. Faktycznie, niektórzy mają gożej.
- Nie oczekuję współczucia.
- Rozumiem.. Dziękuję Ci.. Jak się nazywasz? - chłopak zmienił temat.
- Fuusuke Suzuno.
- Ciekawe imię. Ja jestem Mark Evans.
- Evans.. Odbiło mi się o uszy.
- Serio? To nawet fajnie, a kojarzysz Akademię Aliusa? Tych kosmitów?
Suzuno zmarszczył brwi - Tak. A co?
- Niedługo mam walczyć razem z drużyną Diamond Dust. Zapewne nawet nie wiesz kto to jest, ale.. może się zaiteresujesz.
- A to ta niebieskoczarna piłka spadająca z nieba? - Gazelle doskonale wiedział o co chodzi, jednak ukrywał to.
- Tak, czyli wiesz o co chodzi? - Zapytał uradowany.
- Tak. Muszę iść. - Wstał z ziemi odchodząc powoli
- Zaczekaj! - Endou podbiegł do jasnowłosego.
- Co? - Zapytał bez większych emocji.
- Dziękuję! Otworzyłeś mi oczy! Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy, i ci to wynagrodzę!
- Tak, tak.. Jak sobie chcesz. - odparł od niechcenia podnosząc dłoń w górę, lekko nią kiwając na pożegnanie.
"Mark Evans co? Już nie mogę się doczekać następnego spotkania."
CZYTASZ
Zjednoczeni światłem, rozdzieleni kilometrami | Gazelle x Burn |
Short Story[Zakończone] [proszę nie wchodź tu XD] Suzuno- Uroczy, uczuciowy i wrażliwy chłopiec, o złotym sercu. Wychowany w sierocińcu "Słoneczny ogród" odkąd pamięta. Mimo iż wie, że jego rodzice zmarli w wypadku, co dnia promienieje radością. Nagumo- Wybuc...