Miłej lektury <3
– Sześćdziesiąt sześć – powiedziałam do Menhisa, gdy zobaczyłam go przy jednym z namiotów. Było już naprawdę późno, ale nie chciałam stracić swojej dzisiejszej próby.
– Zaczynam dostrzegać pewien schemat... – odparł z zamyślonym wyrazem twarzy, jakby rzeczywiście właśnie łączył jakieś fakty.
– Musiałam przyjąć jakąś metodę, żeby kontrolować, które liczby już były – stwierdziłam ze wzruszeniem ramion.
– A co jeśli mój wiek jest nieparzysty?
– Będę się tym martwić, gdy skończą mi się parzyste – stwierdziłam najbardziej beznamiętnie, jak tylko potrafiłam, by nie pomyślał, że może mi mieszać w głowie. Menhis jedynie się zaśmiał w odpowiedzi, po czym zniknął w namiocie.
***
– Sześćset dwadzieścia – wypaliłam znienacka, licząc, że zaskoczony Menhis czymś się zdradzi. Co prawda podejrzenie, że mógłby być Menezo uznawałam za głupie, ale to wcale mi nie przeszkadzało we wracaniu myślami do tego. Postanowiłam dzisiaj rozprawić się z tym na dobre.
– Nadal... – zaczął od razu mówić Menhis, wyraźnie mając już gotową jakąś odzywkę, ale nagle zamilkł i spojrzał na mnie dziwnie. – Nie pomyliłaś się o jedno zero? – zapytał, lekko mrużąc powieki, co nadało jego twarzy wyrazu podejrzliwości.
– Nie – powiedziałam krótko, ciągle obserwując go uważnie.
– To nie, nikt tyle nie żyje – odparł Menhis z pełną powagą, która wyglądała mi dość przekonująco. – Jestem ciekawy historii, jaka stoi za tą liczbą – dodał już swobodniejszym tonem, a ja poczułam, że się czerwienię. To był jednak głupi pomysł...
– To świetna wiadomość, może się kiedyś umówimy na barter – odparłam, starając się zachować obojętny wyraz twarzy mimo czerwieniących się policzków.
– Na przykład opowieść za podpowiedź ile mam lat? – brnął dalej Menhis, a ja zaczęłam się przyglądać wzorkom wyrytym w siodle, by nie widzieć jego zaintrygowania. Ja to się zawsze musiałam w coś wpakować... Teraz pomysł, że Menhis mógłby być Menezo wydał mi się jeszcze głupszy i tym bardziej nie miałam ochoty nikomu o tym mówić.
– Na przykład – potwierdziłam, nadal nie patrząc na psiona.
– To może chciałabyś teraz dokonać transakcji?
– Nie – powiedziałam chyba trochę zbyt pośpiesznie. Gdy kątem oka zerknęłam na Menhisa, to on właśnie przyglądał mi się z lekko przechyloną na bok głową. Czułam, że nie mogłam poprzestać na tej krótkiej odpowiedzi. – Zgadnąć z podpowiedzią to żadna zabawa – wymyśliłam na poczekaniu. – ... i żadna satysfakcja – dodałam naprędce, licząc, że to go przekona.
– Tak, bo wyliczanie po kolei liczb to tyle zabawy – odpowiedział Menhis, przy końcu zdania przewracając oczami, a ja zacisnęłam usta w wąską linię, bo, cholera, miał rację.
– Co kto lubi – stwierdziłam wreszcie, wzruszając ramionami.
– Tak, co kto lubi – powtórzył za mną Menhis i choć później już nie wracał do tego tematu, to jakoś nie wątpiłam, że nie przestał być ciekawy.
***
– Pięćdziesiąt sześć – powiedziałam rano, parę dni później, gdy już nie dzieliło nas zbyt wiele kilometrów od świątyni. Menhis obrócił się z zaskoczoną miną i popatrzył na mnie wielkimi oczami, kładąc rękę na piersi. Już się chciałam ucieszyć, że odgadłam właściwą liczbę, ale psion chwilę później zupełnie się rozluźnił i przymknął oczy.
CZYTASZ
Eldarya: Menhis (piąty WS)
FanfictionGardienne od swojego przybycia do Eldaryi nie miała zbyt wiele szczęścia, a do opętań to już w szczególności. Po tym, jak ciało dziewczyny zostało na krótko przejęte przez Yeu, Huang Hua i Miiko uświadamiają sobie, że to ostatnia chwila, by udzielić...