Priorytet (cz. 2/2)

182 22 16
                                    

Kamui wszedł do pokoju we wprost idealnym momencie. Oparł się o framugę drzwi, zakładając ręce na klatkę piersiową i z uniesioną brwią obserwował, jak jedna z nóg jego siostry ląduje w szafie.

- Przeszkadzam w czymś, siostrzyczko? - zapytał przymilnie, uśmiechając się szeroko. - Pomyliły ci się drzwi? Albo może chciałaś iść do Narni?

- Nic nie wiem o żadnej Narni, kretynie – syknęła Kagura, czując że się czerwieni.

- Z jakiegoś powodu mnie to nie dziwi. Nigdy nie przepadałaś za czytaniem. Umiesz w ogóle czytać? - zapytał. Dziewczyna nadmuchała policzki i chwyciła leżącą pod ręką poduszkę. Brat zaczynał jej działać na nerwy. Bardziej niż zwykle. Nie lubiła okazywać przy nim jakiejkolwiek słabości. A jak inaczej mogła nazwać próbę ukrycia się przed nim w szafie, zamiast stawienia mu czoła? Tchórzostwo. Zwykłe, naiwne, niewyobrażalnie żałosne tchórzostwo - cecha, której Kamui nigdy nie rozumiał. I prawdopodobnie nie było szans, że kiedykolwiek zrozumie. Kagura doskonale wiedziała, że on już wszystko rozpracował, że teraz jedynie się z nią droczył, chcąc zrobić jej na złość. Zamachnęła się poduszką, podświadomie przeczuwając, jak to się skończy. Nie myliła się. Kamui nie czekał. W jednej chwili znalazł się tuż przy niej i chwycił ją za nadgarstek. - Czemu ty wszystko musisz rozwiązywać agresją? Słyszałem, że to jeden z objawów zaburzeń psychicznych. Nie, żebym się tego po tobie nie spodziewał, ale jak tak dalej pójdzie, to nie będę miał wyjścia i...

- To boli, idioto – warknęła, starając się wyrwać. Kamui poluźnił uścisk.

- Ups, niechcący.

Jego prześmiewczy uśmieszek mówił zupełnie co innego.

- Czego chcesz? - zapytała Kagura .

- Niczego. Dzisiaj nic się nie działo. Klimat świąteczny jest taki... nudny. Nikt nie szuka zaczepki... A ty co? Nie miałaś gdzieś iść? Przez chwilę liczyłem, że ktoś się... - Jego oczy rozbłysły niezdrowym blaskiem, który świadczyć mógł jedynie o postępującym szaleństwie. - Włamał. Miałbym wtedy zajęcie.

- Musiało ci się wydawać – rzuciła ostrożnie. Serce waliło jej w piersi jakby co najmniej przebiegła maraton. Kamui przeważnie był po prostu kretynem. Bywały jednak momenty, w których nawet Kagura się go bała. Momenty, w których bywał bardziej niestabilny niż zazwyczaj. Momenty, w których nie wiadomo było jak daleko się posunie. - A teraz spadaj. Jestem zajęta.

- Oh, naprawdę? - zapytał, wymownie zerkając na jej nogę, która znajdowała się w szafie. - Myślisz, że zmieścimy się tam we dwójkę?

- Co?

- Zainteresowałaś mnie. Może jak za dawnych lat pobawimy się w chowanego... Chociaż w sumie nie wiem, kto będzie szukał...

- Jesteś idiotą.

- Czemu? Przecież to prawda. Tatuś nie wraca, a... - Kamui przerwał w połowie zdania. Kagura domyślała się, co chciał powiedzieć, kogo chciał przywołać. Ale nawet jak dla niego wspomnienia o mamie były zbyt bolesne. - Zrobiło się trochę niezręcznie...

- A jak myślisz czyja to wina?!

- Są święta. Nie powinniśmy roztrząsać takich spraw jak czyjaś ''wina''. To czas wybaczania, spędzania wspólnie czasu... i innych durnych rzeczy.

- Zaraz wychodzę.

- Najwyższa pora...

Kagura odetchnęła głęboko. Nigdy nie była specjalnie cierpliwa, a Kamui naprawdę już dawno przekroczył granice jej tolerancji. W zasadzie sam jego widok wystarczył.

One-shot OkikaguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz