5《samotny》

257 47 14
                                    


Po odpowiedniej dawce leków uspokajających Taehyung był w stanie prawidłowo oddychać. Panika odeszła, a łzy przestały płynąć.

Leżał w swoim pokoju, co jakiś czas sięgając po wodę stojącą na szafce obok łóżka.

Na krześle przy łóżku siedział Lee Jungsuk patrząc na Taehyunga z troską w oczach.

Panowała cisza.

- Zechcesz powiedzieć, co się stało? Co było powodem twojego wybuchu i płaczu - zapytał Lee.

- Płaczę codziennie po przebudzeniu - oznajmił cicho chłopak. Podniósł się powoli do siadu i oparł plecy o ścianę za nim.

Obecnie zachowywał się, jakby było mu już wszystko obojętne. Nie zachowywał się tak, jak podczas każdej rozmowy. Poniekąd był normalny. Nie uciekał wzrokiem, choć wciąż nie był w stanie spojrzeć w oczy mężczyzny, a twarzy nie starał się już zasłonić.

Lee Jungsuk zrozumiał, chłopak właśnie zdjął wszystkie maski.

- Dlaczego o tym nie wspomniałeś?

- A czy wspominałem o czymkolwiek innym? - odpowiedział pytaniem, czym zaskoczył Jungsuka.

Taehyung westchnął.

- Nie chcę tu być - odparł - Nie chcę siedzieć w tym pokoju sam. Chcę do ludzi. Na powietrze. Do świata.

Jungsuk spoglądał na niego. Widział, jak chłopak cierpi.

- Rozumiem. Jednak musisz tutaj zostać.

- Dlaczego? - mruknął cicho, wzdychając lekko. Nie brzmiało to, jak coś, do czego miałby pretensję. Bardziej jak pytanie retoryczne, coś, z czym Taehyung już się pogodził. - Nie chcę być sam. A tu jestem sam bardziej, niż gdziekolwiek indziej.

- Dalczego tak sądzisz?

- Jedyna osoba, która ze mną rozmawia to pan. Nie mam tu nikogo. Jako psychiatra, powinien pan wiedzieć, że po jakimś czasie samotność jest uzależniająca. Kiedy się zobaczy, jak spokojna ona jest, już nigdy nie będzie się miało chęci, by wyjść do ludzi.

Taehyung dopiero teraz otwierał oczy doktorowi Lee. Nigdy nie patrzył na to z innej perspektywy.

- Byłem w stanie szoku, nie mówiłem nic a nic. A pan dał mnie do pokoju samego, zamiast posadzić minie w tej celi z kimś innym, bym w końcu zaczął się otwierać. Ah, a wierzyłem w lekerzy. Zawiodłem się - Taehyung pokręcił głową, a mężczyzna wyczuł w jego wypowiedzi ironię, dzięki czemu uśmiechnął się.

Tae po chwili zasłonił rękoma usta.

- Przepraszam, nie powinienem się tak odzywać. Przepraszam, naprawdę przepraszam. - powiedział szybko, a doktor Lee zaśmiał się lekko.

- Spokojnie. Nic nie szkodzi.

- To przez leki? Przez leki się tak zachowuję, prawda?

- Wątpiłbym. Prawdopodobnie emocje, które towarzyszyły ci zaraz po przebudzeniu były tak duże, że powodując twój wybuch i atak paniki, jednocześnie pozbawiły w tobie jakiejś bariery, która uniemożliwiała ci normalne komunikowanie się.

Taehyung przyłożył dłoń do brody, udając, że się nad czymś zastanawia.

- Mądre - mruknął, na co Lee ponownie się uśmiechnął.

- Ale wracając - zaczął doktor - Proszę, powiedz mi, dlaczego płaczesz po przebudzeniu?

Taehyung westchnął.

- Niepotrzebnie to panu mówiłem - stwierdził - A teraz wykorzystując mój beznadziejnie dobry humor spowodowany lekami, chce pan to de mnie wyciągnąć.

- Nie wykorzystuje nic a nic. Tak czy inaczej, chciałbym się tego dowiedzieć.

Taehyung westchnął.

- Nie wiem, czy chcę o tym rozmawiać.

- Dlaczego?

- Boję się, że zdradzając panu to, ten świat zniknie i nigdy nie będę w stanie do niego wrócić.

- Mówisz o swoich snach, racja? To przez nie płaczesz?

- Tak - mruknął Taehyung w odpowiedzi.

- Jesteś w stanie powiedzieć mi, co takiego ci się śni? - Lee miał nadzieję. Chłopak teraz naprawdę się otworzył i wierzył, że stan szoku został zażegnany.

Chwilę ciszy przerwał Tae, mówiąc krótkie nie.

- Dobrze, rozumiem. A czy kiedyś wyjaśnisz mu to, co cię dręczy w snach?

- Raczej tak.

- To dobrze - Jungsuk uśmiechnął się, po czym wstał z miejsca - Ale teraz idziesz ze mną.

Taehyung zmarszczył brwi, lecz mimo obaw, wstał z łóżka i poszedł za mężczyzną.

Szli spokojnie korytarzem. Był to kierunek przeciwny do stołówki, która była jedynym miejscem do którego chłopak wychodził, więc nie miał pojęcia, dokąd idą.

- Gdzie pan mnie prowadzi?

- Mówiłeś, że chciałeś do ludzi. A ja mam pewien pomysł - stwierdził mężczyzna, jednak nic więcej nie dodał.

Tae już poniekąd zrozumiał, jak męczące było to, kiedy to on odpowiadał jakimiś zagadkami.

Zatrzymali się pod szklanymi drzwiami, które Lee bez wahania otworzył i zachęcił gestem ręki Taehyunga, by wszedł do pomieszczenia pierwszy, co zrobił bezproblemowo.

- Tutaj mamy świetlicę. Możesz tutaj przychodzić, kiedy tylko chcesz. Zawsze to lepsze od bycia zamkniętym z pokoju.

Pomieszczenie było w miarę duże. Były tutaj kanapy, stoły, na których stały pudełka z kredkami i kartkami. W jednym z kątów pomieszczenia był mały dywan i pudełka z zabawkami, a w drugim natomiast stała szafka z wyłączonym telewizorem.

- Dzień dobry, doktorze Lee - uwagę obojgu zwróciła kobieta siedząca na wysoką ladą tuż obok wejścia, która zapewne pilnowała tych, którzy tutaj przesiadują.

- Dzień dobry, Jisoo. - Mężczyzna uśmiechnął się - Ten chłopak ma moją zgodę, by przesiadywać tu, kiedy tylko zechce. Nawet w nocy.

- Oczywiście.

- Dobrze...Taehyung, zaczekaj tu chwilę - zwrócił się do chłopaka, który kiwnął tylko głową. Doktor Lee wyszedł, a on został na sali sam wraz z kobietą za ladą, obok której wciąż stał.

- Dlaczego była mi potrzebna zgoda pana Lee, by tutaj być? - zapytał kobiety.

- Są pacjenci, którzy nie mogą tutaj przebywać ze względu na... na przykład wybuchowość czy agresję. - wyjaśniła Jisoo, na co Taehyung skinął na znak, że rozumie.

𝙉𝙄𝙂𝙃𝙏𝙈𝘼𝙍𝙀 𝘷𝘮𝘪𝘯 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz