1《prolog》

562 70 11
                                    


Kim Taehyung z pięknym uśmiechem wpatrywał się w roześmianego Park Jimina o pudrowo różowych włosach.

Jimin z dziecięcym uśmiechem coraz to wyżej wybijał się na huśtawce na pobliskim ich domów placu zabaw, w którym zwykle o takiej później godzinie nie było żadnego dziecka.

Taehyung siedział na huśtawce obok i delikatnie kołysał się, nie odrywając nóg od ziemi.

- Tae! Huśtaj się ze mną! - zawołał Jimin, patrząc z ukosa na chłopaka.

- Huśtam się z tobą.

- Oj, Tae, wiesz, o co mi chodzi! Odbijmy się razem! - zaproponował Park, na co Kim nie mógł się nie uśmiechnąć.

Park Jimin był uroczy. Zdecydowanie bardziej, niż Taehyung by tego chciał.

- Dobrze - zgodził się z uśmiechem na ustach.

Złapał mocniej rękoma oba łańcuchy i cierpliwie czekał, aż Jimin zatrzyma się, by wybić się z nim w jednakowym momencie.

- Na trzy, cztery - oznajmił Jimin.

- Oczywiście - Tae nie sprzeciwiał się. Lubił patrzeć, jak Jimin jest szczęśliwy.

- No to, trzy-czte-ry - odliczył chłopak, po czym równocześnie odepchnęli się stopami od ziemi.

Bujali się na hustawkach jednocześnie, bawiąc się przy tym, jak małe dzieci. Ale tego właśnie było im potrzeba. Chwili odetchnienia.

Taehyung spojrzał w górę. Nocne niebo bawiło się razem z nim.
Chłopak dostrzegł małe gwiazdki.

Zamknął jednak oczy, a mocniejszy podmuch wiatru uderzył w jego twarz i rozwiał zafarbowane na czerwono kosmyki.

Jednak po chwili śmiech Jimina ustał, wiatr zniknął, a chłodny łańcuch huśtawki przestał być odczuwalny pod palcami Taehyunga.

Otworzył oczy i westchnął głęboko. Szloch zatrzymał mu się w gardle, a serce go bolało.

Pod palcami czuł pościel szpitala psychiatrycznego, w którym się znajdował, a załamane spojrzenie bładziło po pustych szarych ścianach pokoju chłopaka.

Zamknął oczy i odetchnął głeboko, chcąc się uspokoić. Zacisnąć powieki, chociaż mimo to, łza spłynęła po policzku.

Piękny sen, pomyślał.

𝙉𝙄𝙂𝙃𝙏𝙈𝘼𝙍𝙀 𝘷𝘮𝘪𝘯 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz