Sammy robi prowizoryczny łuk

60 5 0
                                    

Było już ciemno, ale widziałem skalny łuk, do którego biegłem. Sammy był tuż za mną i trzymał moją latarkę, którą naprawił po tym jak Tessa ją usmażyła. Na szczęście na drodze nie było żadnych szczelin, bo na pewno bym do jakiejś wpadł.

Powietrze zrobiło się chłodne dzięki czemu mogłem wytrzymać ten wysiłek. Biegliśmy z Sammym już od co najmniej pół godziny. Słyszałem jak ciężko dyszał. Ja sam myślałem, że zaraz padnę. Wspinaczka na kilkadziesiąt metrów oraz półgodzinny bieg to dużo nawet jak dla herosa ale byłem już tak blisko celu. Zapach był tak silny, że kręciło mi się od niego w głowie.

Stanąłem przed najwyższym skalnym łukiem w okolicy. To musiało być tu.

- Chyba nie chcesz tam teraz wchodzić. Ptaka na pewno nie ma wewnątrz gniazda - wysapał Sammy.

- Skąd ten pomysł? - Usiadłem pod łukiem próbując uspokoić oddech. Krew szumiała w uszach, a skóra wydawał się wręcz dymić od przegrzania. Musze odpocząć.

- Ten ptak się pali. Jest strasznie ciemno ogień ma to do siebie, że widać go po ciemku. - Usiadł obok mnie dysząc ze zmęczenia. - Jeśli chcesz tam włazić to idź ale ja zostaje tutaj.

- Nie ma mowy. Jeśli teraz się ruszę to tutaj padnę. - Mój brzuch dał o sobie znać odśpiewując pieśń wielorybów. - Matko jestem taki głodny. - Sięgnąłem do plecaka, w którym było zaledwie kilka batoników oraz ze dwie butelki wody. Wyjąłem te skromną kolację i podzieliłem pomiędzy nas dwóch. Jedyne co mi zostało to ambrozja, której nie miałem zamiaru marnować. Sammy wziął ode mnie ten skromny posiłek po czym pochłonął go w ciągu kilku sekund.

- Wiesz, że nie możemy siedzieć tu tak bez końca. Tessa musi nas jakoś znaleźć, a w nocy raczej nas nie znajdzie.

- Będzie musiała nas znaleźć. Do tego chyba najlepiej będzie podpalić gniazdo. O tej porze powinna to zobaczyć nawet jeżeli jest kilka kilometrów od nas. - To było jedyne wyjście jakie teraz widziałem. Noc jest strasznie ciemna i bez tego nie ma najmniejszych szans aby nas znalazła. Do tego zaczyna się robić zimno. Do tego bez środku transportu nie mamy najmniejszych szans żeby uzupełnić zapasy.

- Mam nadzieje, że jak opowiem Chejronowi co tu musiałem robić to już nigdy nie zmusi mnie do wchodzenia na obozową ściankę.

Posiedzieliśmy jeszcze przez chwilę żeby odpocząć zanim tam wejdziemy. Było to zaledwie parę metrów ale po tym wszystkim wydawał mi się wyższa niż tamta, którą pokonaliśmy na początku. Z niechęcią oprałem ręce na kamieniach i ruszyłem do góry. Z łatwością wchodziłem po kolejnych segmentach łuku. Piaskowiec miał liczne odkształcenia oraz widoczne płyty, które odstawały od kolumn wokół otworu.

- Mam w plecaku linę. Jak będę u góry to cię na niej wciągnę. - Sammy tylko przytaknął i ponownie usiadł na ziemi.

Ciężko westchnąłem i zacząłem się wspinać na łuk. Sammy stał na dole i świecił mi latarką. Przez to światło na skałę padały liczne cienie, które utrudniały mi orientowanie się. Wielokrotnie traciłem przez to chwyt.

- Musisz trafiać w te wystające elementy! - Usłyszałem kiedy omal nie spadłem, ponieważ nie złapałem się wystarczająco mocno krawędzi.

- Bardzo pomocne. Spróbuje o tym pamiętać! - Zostało mi zaledwie kilka chwil zanim wejdę na sam szczyt. Upadek z tej wysokości zaowocowałby połamanymi kośćmi. Zapach gniazda był teraz wręcz oszałamiający i zaczynało kręcić mi się przez niego w głowie.

Teraz ostatnie podciągnięcie i leże na płaskiej części łuku. Rozciągnąłem się na plecach ciężko dysząc. Na niebie lśniły tysiące gwiazd. Tutaj wydawały się znacznie jaśniejsze. Kiedy Grover był  u nas w odwiedzinach mówił mi kiedyś o zanieczyszczeniu światłem. Podobno to przez to je nie widać.  Leżałem jeszcze na chwilę chłonąc chłód podłoża, który przeganiał uczucie przegrzania z mojego ciała. Gniazdo leżało tuż za moją głową. Nie różniło się zbytnio od zwykłego ptasiego gniazda. Było po prostu kilkunastokrotnie większe oraz wykonane z przypraw. Feniks musiał od dłuższego czasu wynosić je z pobliskich miast.

Luke Jackson i mityczne potwory - FeniksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz