Szedłem za ospale poruszającym się zwierzęciem. Ten spacer trwał już od kilku minut a zwierzak zakręcił tyle razy, że jestem niemalże pewien, iż zrobiłem kilka kółek. Lew mógł to robić też ze zwykłej złośliwości. Jedyne co mogę teraz zrobić to żywić nadzieje, że zwierzak postanowi wysłuchać rozkazu swojej pani i odprowadzi mnie z powrotem.
Po chwili las zaczął się rozrzedzać ukazując urwiskę oraz kolejną skarpę. Formacja skalna tworzył pośrodku wąwóz, w którym płynął jakiś strumień. Przeciwna stroną była gęsto zarośnięta przez drzewa, a na kamienistej ścianie był jedynie bluszcz oraz mech. Ta dziura wyglądała zupełnie jakby miała wyznaczać granicę w lesie. Na krawędzi siedział jakiś facet. Opierał się na dłoniach i patrzył w przepaść. Nie widziałem jego twarzy ale wydawał się smutny.
Lew położył się na ziemi i nie wyglądał jakby miał zamiar się ruszyć. Spojrzałem na niego wymownie ale on już wygrzewał się na słońcu i nawet na mnie nie patrzył. Nagle tamten chłopak wydał mi się znacznie bardziej psychopatyczny. Pielęgnując te pozytywne odczucia ruszyłem na krawędź urwiska w samym środku lasu, przy którym siedział samotny facet.
Stałem tuż za jego plecami zanim usłyszał moje kroki. Spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami takimi samymi jak moje. Miał ciemne, kręcone włosy i nosił na sobie grecką zbroję. Wyglądał na jakieś dwadzieścia pięć lat. Na jego kolanach leżała gliniana, misternie zdobiona szkatułka. Ukazywała sceny z życia Rei - jej ślub z Kronosem, straty kolejnych dzieci oraz ukrycie Zeusa.
- Witaj - powiedział ze smutnym uśmiechem. - Usiądziesz sobie ze mną? - Normalnym dzieciom rodzice doradzają, żeby nie rozmawiać ze znajomymi ale ta zasada nie odnosi się do świata, w którym żyje.
- Pewnie - powiedziałem lekko zaskoczony. Właśnie zdałem sobie sprawę, że do pasa ma przytroczony miecz. Był nieco dłuższy od mojego ostrza, a on sam z racji wieku miał nade mną zdecydowaną przewagę fizyczną oraz zdecydowanie większy zasięg. Podczas walki najlepiej sprawdziłby się sztylet. Nie wiem jak wyglądają jego zdolności szermiercze, ale trójząb nie da mi zbytniej przewagi.
- Przysyła cię Reja? - Patrzył na lwa, który właśnie wylegiwał się w pobliskich krzakach.
- Tak. Chodzi jej o tę skrzynkę - wskazałem na przedmiot.
- Prawdopodobnie powinienem oddać jej to już dawno. Po prostu to pamiątka po żonie, a ja jestem strasznie sentymentalny. - W mojej głowie zaczął formować się mglisty obraz.
- Czy ty brałeś udział w wojnie trojańskiej?
- A kto nie brał. W tej wojnie wziął udział każdy heros, który żył w tamtych czasach. Ważny jest tu powód dla którego ludzie tam walczyli. Gwarantuje, ci że nie wszyscy byli tam żeby odzyskać honor Menelaosa. Ja z bratem chcieliśmy przede wszystkim odbić naszą babkę.
- Jesteś Demofont, syn Tezeusza, prawda? - Z tego co pamiętam to siedział w tamtym koniu. Po wojnie poznał kobietę w Tracji, z którą się ożenił. Ojciec dziewczyny zapewnił mu tron w dziedzictwie. Demofont chciał wrócić do Aten ale obiecał, że powróci w ciągu roku. Żona dała mu szkatułkę z przedmiotami poświęconymi Rei, miał ją otworzyć kiedy straci nadzieje na powrót do niej. Właśnie tę szkatułkę. Później osiedlił się na jakiejś wyspie - chyba Cyprze. Nie dotrzymał obietnicy, a jego żona go przeklęła. Po tym jak popełniła samobójstwo poczuł chęć żeby zajrzeć do szkatułki. Przestraszył się tego co tam zobaczył i zaczął uciekać na koniu. Koń się potknął, a on nadział się na swój miecz.
- Tak. Syn Tezeusza. - Wydał się jeszcze smutniejszy kiedy wspomniał o swoim ojcu. Chyba dotknąłem wrażliwego tematu. - Jak ty się nazywasz?
CZYTASZ
Luke Jackson i mityczne potwory - Feniks
FanfictionNadszedł czas na pierwszą misje Luka Jacksona - syna Glonomóżdźka oraz Mądralińskiej. Celem misji jest znalezienie pewnej mitycznej istoty, której nikt nie widział już od długiego czasu. Na tę przygodę wyrusza wraz ze starym przyjacielem oraz nową z...