Nowa obozowiczka

249 13 3
                                    

Rodzice właśnie wprowadzali się do Wielkiego Domu, a ja z Sammim w tym samym czasie poszliśmy się do bunkra 9 żeby zobaczyć projekt zbroi, którą właśnie zrobił mój przyjaciel. Ma się zmieniać w zwykły t-shirt, więc mógłbym wziąć ją do szkoły. Najprawdopodobniej nie obrani mnie przed wkurzonym nauczycielem matmy, ale czasami w szkole pojawia się jakiś kanadyjczyk czy empuza. Niestety żaden nigdy nie przerwał testu, który akurat pisałem. Dlaczego mają tak potworne wyczucie czasu?

Rozmawialiśmy o tym jak minął nam rok szkolny, kiedy podeszła do nas Clary - grupowa domku Afrodyty. Ma długie, ciemne włosy oraz jasną karnację, a jej oczy mają kolor głębokiego błękitu. Nosiła luźne ubrania, które sprawiały, że wyglądała naprawdę uroczo. Jest ode mnie starsza o jakieś trzy lata do tego nieziemsko piękna i pewnie nie nawiązałaby ze mną kontaktu dłuższego niż urwane spojrzenie gdyby nie fakt, że również jestem grupowym domku Posejdona. Jak dobrze być jedynym w swoim domku.

- Cześć Luke. W końcu przyjechałeś na obóz. To dobrze bo jutro będzie bitwa o sztandar i przydałoby się nam jakieś wsparcie. Do domku Aresa przyjechał jakiś nowy chłopak. Wygląda jakby był na sterydach i z tego co mi wiadomo walczył już z kilkoma potworami - mówiła spokojnie swoim słodkim i śpiewnym głosem. - To jak jesteś po naszej stronie? 

- Jasne - wyjąkałem zapewne lekko się czerwieniąc. Zawsze mnie onieśmielała, a teraz jeszcze patrzyła na mnie tymi swoimi rozbrajającymi, dużymi oczami. Do tego promiennie się uśmiechnęła co wcale mi nie pomagało.

- To świetnie - rzuciła po czym odeszła, nawet nie zwracając uwagi na mojego przyjaciela.

- Mi też było miło cię widzieć Clary! - krzyknął za nią mój przyjaciel. Dziewczyna nawet się nie odwróciła. - Stary jesteś jeszcze bardziej czerwony niż oczy Festusa. - Mam nadzieje, że mój przyjaciel przesadza bo byłoby to dość żenujące. 

- Chodźmy już zobaczyć te twoją zbroję. - Czułem jak krew tylko bardziej nachodzi mi do policzków. Ruszyłem przed siebie próbując nad tym zapanować.

- Nie wydurniaj się. Wszyscy na obozie wiedzą, że ci się podoba. Ukrywanie się tego na nic się nie zda.

- A komu na obozie ona się nie podoba?

- Oczywiście mnie, ponieważ to ja podobam się jej - powiedział po czym z uśmiechem zarzucił ręce za głowę. - Wszystkie panie kochają Valdezów. Tata zawsze tak powtarza, a mama przypomina mu, że pomimo tego Valdezowie kochają tylko jedną kobietę.

- Tak, a Jacksonowie przez większość czasu mają przy sobie kobietę, w której się zakochują.

- W twoim przypadku jedyną taką dziewczyną jest twoja siostra. - Wzdrygnąłem się na samą myśl. - Nie patrz tak na mnie. To był głupi żart.

- Valdez teraz cię zatłukę. - Byliśmy na krawędzi lasu, a Sammy ruszył przy pełnej prędkości w kierunku bunkra 9. Po chwili ruszyłem za nim gnając na złamanie karku i płosząc kilka driad. 

Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce rzuciłem się na mojego kumpla przewracając go na plecy. 

-Biegasz jeszcze szybciej niż poprzednim razem - powiedziałem trąc go po głowie.

- To przez to, że przez ten rok się tak spasłeś. - Puściłem go po czym weszliśmy do środka.

Hala jest naprawdę ogromna. Nad wejściem wisi szyld z napisem "Bunkier 9". Pomieszczenie pachnie smarem oraz odrobiną kurzu. Stały tutaj liczne stoły kreślarskie, kowadła oraz stoły z narzędziami. Pod ścianami stały niezliczone skrzynki z częściami, w których odnajdywały się chyba tylko dzieci Hefajstosa, ponieważ nie były w żaden sposób oznaczone, a z niektórych wystawały blachy z niebiańskiego spiżu. Było tu chyba wszystko czego do szczęścia potrzeba jakiemukolwiek mechanikowi, inżynierowi czy kowalowi. O tym co znajduje się w innych pokojach nie wspominając. Pod dachem wisiał wielki wyciąg, na którym można było przenosić nawet całe statki co zresztą zrobiono co najmniej raz. Sammy podszedł do jednego z biurek i zdjął z niego czarną koszulkę. Wyglądała na bardzo lekką i przewiewną. Na prawej stronie miała znaczek w kształcie pegaza wykonany z metalu.

- Masz. Przymierz. - Wziąłem od niego ubranie, a on oddalił się ode mnie na pewną odległość.

- Nie będzie na mnie za duża? - Ubranie wyglądało jakby było przeznaczone na footbolistę będącego na trzecim roku studiów.

 - Dopasowuje się do ciała, a teraz nie zrzędź i wkładaj. - powiedział po czym schował się za stołem kiedy ją na siebie włożyłem. - Kiedy pociągniesz za pegaza zmieni się w pancerz.

- Czemu się chowasz?

- Jeśli coś pójdzie nie tak ubranie może wybuchnąć. Baw się dobrze. - Z uśmiechem sięgnął po na wpół zjedzoną paczkę popcornu, która leżała obok.

- Cudownie. - Zrobiłem tak jak mi polecił ciesząc się z przyjaciela, który tak dba o moje zdrowie. Kiedy tylko zawieszka uderzyła mnie w pierś ciuch zmienił się w pancerz. Osłaniał mi całą klatkę piersiową, a na ramiona opuścił się długi czarny rękaw. Metal nie przylegał mi bezpośrednio do skóry tylko był odgrodzony cienką warstwą ciemnego materiału. Pancerz był lekko ciemniejszy i lżejszy od zwykłego niebiańskiego spiżu oraz wydawał się zimny w dotyku. Przez te ciemne kolory wyglądał na naprawdę czadowo oraz trochę w stylu Nica.

- Czy on powinien być aż tak zimny? - spytałem otwarcie. Nie był to chłód jak przeciąg czy cokolwiek w tym stylu ale bardziej jakby metal był zimny sam z siebie pomimo tego, że leżał w bunkrze, a tu jest dosyć ciepło. Mam wrażenie, że skądś znam to uczucie, jednak nie byłem w stanie powiedzieć skąd.

- To przez domieszką stygijskiego żelaza. Dzięki niemu pancerz jest lżejszy i mocniejszy. cienkie paski masz również w rękawach. Nie zatrzymasz dzięki temu strzały albo włóczni, ale powinno pomóc przy ataku pazurami albo cięciu na odlew. - Zdezaktywowałem pancerz kiedy mówił. Teraz ważył nawet mniej niż zwykła koszulka. - Użyłem też trochę magii, której nauczyła mnie mam, żeby można było zmieniać wzór koszulki. Wystarczy tylko... - Jego słowa zagłuszył telewizor, który nadawał właśnie z centrum obozu herosów. Tata Sammyego zamontował go tutaj wiele lat temu, ponieważ kiedy przesiadywał w bunkrze omijało go  sporo ciekawych wydarzeń, dlatego teraz, kiedy zapanuje jakieś poruszenie na obozie następuje transmisja w czasie rzeczywistym. Osobiście uważam to za świetne rozwiązanie. O tym jak przyjemnie gra się na nim z odpalonym trybem idioty nie wspominając.

Na ekranie pojawiła się dziewczyna w moim wieku. Miała ciemne włosy, które falami opadały jej na ramiona i jaskrawoniebieskie oczy. Na jej ubiór składały się stare trampki, jeansy z dziurami, biała koszulka oraz znoszona kamizelka. Wyglądała dosyć groźnie. Pomimo obecności w zupełnie nowym środowisku nie zdradzała oznak niepewności. Na plecach miała zawieszony łuk oraz kołczan. To pewnie kolejne dziecko Appola.  Moje wątpliwości zostały rozwiane przez piorun, który pojawił się nad jej głową.

Hejka. Teraz publikuje wcześniej bo nie wiem czy w sobotę będę miał na to czas. Mam nadzieje, że ten rozdział wam się spodoba i mam do was pytanie, ponieważ mam pewien pomysł na dłuższe opowiadanie i nie wiem czy prowadzić je jednocześnie z tym fanfikiem i publikować wtedy na zmianę z tym czy może najpierw skończyć to. Co myślicie? Dajcie znać w komentarzu jak byście woleli.

Pozdrawiam,

Lupos.

Luke Jackson i mityczne potwory - FeniksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz