Spotykam największego chomika w historii

80 6 0
                                    

Szliśmy w głąb magazynu otoczeni przez ściany z kartonów oraz drewnianych skrzyń ułożonych między metalowymi kolumnami. W powietrzu unosi się bardzo intensywny zapach smaru, a na dodatek jest tu tak ciemno, że gdyby nie moja latarka nie dałbym rady stwierdzić czy mam zamknięte czy otwarte oczy. W niewyraźnym białym blasku latarki wszystko wyglądało dosyć przerażająco a nawet najprostsze cenie metalowych rur wydłużały się niemalże w nieskończoność jak szpony. Kiedy mijaliśmy jeden z zakrętów mało nie upuściłem latarki kiedy zobaczyłem wysoki kształt odziany w czarną szatę. Kiedy się przyjrzałem okazało się że to jedynie fragment powieszony fragment materiału.

Tessa szła przede mną poruszając się z gracją i ciszą jak łowczynie artemidy podczas gdy ja co chwila się o coś potykałem. Wyglądało to tak jakby za tygrysem szedł dosyć niezdarny, pijany królik. Bark dochodził już do siebie i prawie nie bolał. Zadziwiające co może zdziałać odrobina boskiego pokarmu.

Moja koleżanka uważnie obserwowała każdy zakamarek z napiętym łukiem oraz lotką strzały tuż przy policzku. Ja szedłem lekko przygarbiony bez większego entuzjazmu. Gdybym mógł to pewnie bym padł i spał nawet na gołej podłodze. Pierścień lśnił na moim palcu gotów do tego żeby go użyć ale jak na razie nie widziałem w tym najmniejszego sensu. Nawet nie aktywowałem zbrojo-koszulki, ponieważ panowała tu kompletna cisza jeśli pominąć odgłosy  Sammy'eg, który usiłował przywrócić Festusa do życia po naszym małym wypadku. Pomimo tych wszystkich problemów jedyne o czym mogłem myśleć to mój brzuch, który od jakiegoś czasu grał pieśń wielorybów. Przy pierwszych dwóch razach Tessa mało nie wypuściła w moim kierunku strzały, bo myślała, że podkrada się do nas jakiś potwór. To wiele mów o moim stanie.

- Nieźle ci poszło tam u góry - bąknąłem. Zrobiłem to przede wszystkim po to żeby przerwać te ciszę. Nie sądziłem, że brak dźwięków może być aż tak słyszalny i przeszywający. - Gdyby nie ty możliwe, że nie wyszlibyśmy cało z tego zderzenia.

- Dzięki ale teraz skup się na szukaniu światła. - Jej ton nie zdradzał żadnych emocji tak jak przy każdej wcześniejszej sytuacji co doprowadzało mnie do szału.

- Wiesz ja po prostu usiłuje być miły, bo chciałbym żebyśmy się jakoś dogadywali podczas trwania tej misji ale ty przy każdej próbie nawiązania kontaktu od razu mnie spławiasz.

- Przymknij się. 

- Właśnie o tym mówię. Za każdym razem jest tak samo. - Teraz odwróciła się do mnie i piorunowała mnie spojrzeniem, o strzale wycelowanej w moją klatkę nie wspomnę. Kiedy zaskoczony usiłowałem coś powiedzieć ona wypuściła pocisk, który przeleciał tuż obok mojego ucha. Kiedy się odwróciłem zobaczyłem tylko złoty pył. Uniosłem pytająco brew.

- Ostatni venti. Kiedy wylądowaliśmy policzyłam wszystkie te, które udało nam się załatwić i jedno mi zabrakło.  - Z satysfakcją obserwowała jak na ziemię opadają resztki potwora.

- Nie powinniśmy pójść do Sammy'ego? W końcu on jest sam, a walka nie jest jego najmocniejszą stroną.

- Nie sądzę żeby to było potrzebne Wodołbie. Jak już mówiłam to był ostatni, a teraz chodź. Może znajdziemy coś w tym magazynie. - Ruszyła nie czekając na moją reakcję. Rozważałem czy nie pobiec do przyjaciela, ponieważ mimo jej zapewnień zostawianie go samego było lekko nieodpowiedzialne. Do podjęcia decyzji zmusił mnie dopiero dźwięk metalu uderzającego w betonową posadzkę z miejsca, do którego poszła Tessa. Pobiegłem szybko w tym kierunku, a kiedy tam dotarłem zobaczyłem jak leży na plecach pośród miedzianych rur.

- Widzę że nasza nieustraszona łowczyni przegrała z kilkoma blaszkami. - Na twarzy miała solidnego Marsa, a po chwili walnęła mi żarówka w latarce. - No pięknie Piorunoręka. Teraz jesteś wkurzona, a na dodatek nic nie widzisz. - Jedyną zaletą tych kompletnych ciemności był fakt, że nie mogła mnie uderzyć.

Luke Jackson i mityczne potwory - FeniksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz