Ptak z San Antonio

52 5 0
                                    

- Leć jak najniżej się da - powiedziałem do Sammy'ego.

Plac budowy znajdował się w zasięgu mojego wzroku. W tej części miasta znajdował się tylko jeden plac budowy. Lecieliśmy najszybciej jak się tylko dało przez cały dzień i noc. Teraz było samo południe i byliśmy tuż u celuKiedy wróciłem od Rei, Tessa wyglądała na naprawdę zniecierpliwioną podczas gdy Sammy opychał się chipsami. Kazałem im wskoczyć na Festusa i lecieć w kierunku San Antonio. Ta część miasta wydawała się być kompletnie pusta, jedynym śladem życia jaki udało mi się zauważyć był pomarańczowy volkswagen, który jakiś czas temu jechał w kierunku centrum. Nie było to w sumie zbyt dziwne. Słońce grzało niemiłosiernie, a pot sprawiał, że koszulka kleiła się do mnie jakbym posmarował się klejem. Gdybym nie musiał pewnie siedziałbym teraz w domu popijając jakiś zimny napój.

- Pamiętasz co mówił nam Barnaba? - spytała mnie Tessa. - Feniks uwije gniazdo gdzieś gdzie jest wysoko. Latanie na niedużej wysokości jest bezsensu.

- Tak ale pchanie się na dach bez wcześniejszego rozeznania się w terenie jest błędem strategicznym. Wole żeby nic nas tam nie otoczyło.

- Jeśli masz zamiar pchać się do środka to niech Festus lata gdzieś w pobliżu. Gdyby coś się zaczęło zbliżać da nam znać - wtrącił Sammy.

- Dobry pomysł - zgodziłem się z nim.

Im bardziej automaton obniżał lot tym woń cynamonu stawała stawała się wyraźniejsza. Pomimo tego, że nie widziałem gniazda, to wiedziałem, iż tam jest. Smok wylądował na ulicy, dając na chwilę czasu na to żeby zeskoczyć zanim znów poderwał się do lotu.

Przed nami stał wysoki płot oraz otwarta brama. Widać firma ma dość luźne podejście do zabezpieczenia swoich materiałów. Budowla miała kształt litery U i wydaje mi się że ma być czymś w typie willi - miała trzy piętra z niewykończonym dachem, z którego zrobiono jedynie szkielet. Ściany wciąż stały niepomalowane, a puste otwory na okna zionęły na przechodniów prezentując gołe ściany wewnątrz konstrukcji. Przed budowlą, znajdowała się ogromna przestrzeń, która pewnie kiedyś będzie pięknym ogrodem, ale teraz pokrywały ją przeróżne materiały oraz sprzęty budowlane.

Spojrzeliśmy po sobie i ruszyliśmy w kierunku domu jednocześnie przygotowując broń. Tessa zamieniła swoje kolczyki w szable, Sammy wyciągnął swój pięciofuntowy młotek z pasa, a ja dobyłem miecza. Będzie znacznie skuteczniejszą bronią niż trójząb, do użycia, którego potrzebowałbym sporo miejsca.

Do otworu na drzwi zbliżaliśmy się powolnym krokiem, uważnie nasłuchując jakichkolwiek dźwięków. Feniks jest tutaj, a bogowie nie wysłaliby mnie tutaj gdyby na zwierzę nie czyhało jakieś zagrożenie. Tym razem nie mam zamiaru dać się niczemu zaskoczyć.

Gdy znaleźliśmy się u progu razem z Tessa stanąłem na przedzie, a Sammy ubezpieczał nasze tyły. Teraz jedyne co musieliśmy zrobić to dotrzeć na tyły budynku i rozejrzeć się czy czego tam nie ma.

Zaraz za głównym wejściem znajdowały dwie pary schodów, oba ugięte w lekkich łukach jak na jakimś filmie o kapciuszku. Prowadziły na pierwsze piętro, a tuż za nimi były drugi otwór na drzwi prowadzący do tylnego ogródka , a po bokach znajdowały się korytarze prowadzące do pozostałych pomieszczeń.

- Może się rozdzielimy? - zaproponowała Tessa. Uważnie obserwowała wszystkie trzy wyjścia. - Przypominam, że oprócz tego zostały nam jeszcze dwa piętra do sprawdzenia. Jeśli wszędzie będziemy wszędzie łazić razem to Feniks zdąży się spalić i odrodzić zanim do niego dotrzemy. - Spojrzałem niepewnie na moich przyjaciół. Pomimo tego, że miała racje co do naszego tempa to pomysł rozdzielenia wydawał mi się strasznie ryzykowny.

Luke Jackson i mityczne potwory - FeniksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz