Rozdział 2

4.3K 150 21
                                    

Pov. Vivian

Byłam dziś z moim oddziałem na obchodzie. Od kilku miesięcy wampiry zaczęły nas coraz częściej atakować. Może jest to przyczyna tego, że sami ich coraz częściej atakujemy i zwyciężamy? Mniejsza o to. Naszym najważniejszym zadaniem jest zabicie członka rodzinny królewskiej. Niektórzy zdołali ich zaatakować, ale za każdym razem kończyło się tak samo. Zamykali ich w lochach, maltretowali, po czym na skraju śmierci wypuszczali ich i wysyłali do domów niby pokazując jacy są litościwi, a tak naprawdę każdy wiedział, że chcieli pokazać co oni mogą nam zrobić. Co te pijawki sobie wyobrażają? Myślą, że są panami świata! Bo niby jak są szybsi i silniejsi to od razy najwspanialsi. To przez nich czternaście lat temu zostałam pół sierotą. Tato strasznie się o mnie martwi. Dlatego zawsze jak gdzieś wychodzę muszę mieć przy sobie jakąś broń i najlepiej żebym nie wychodziła sama. Czasami robi się to denerwujące. No bo przecież halo! To ja jestem jedną z najbardziej rozpoznawalnych łowczyń na ziemi i to ja zabiłam pierwszego wampira w wieku sześciu lat. Czasami mi się wydaję, że ojciec myśli, że ja nadal bawię się lalkami, teraz tylko piję, przeklinam i częstuję kolegów fajkami. Myśląc tak o moim życiu zapomniałam, że jestem w lesie i nawet nie spostrzegłam ruchu koło mnie. Szybko się obróciłam podcinając intruza nogą. Gdy oprawca runął jak długi na ziemię szybko na niego weszłam uprzednie blokując mu ręce jak i nogi. Usłyszałam śmiech po mojej prawej. Zerknęłam tam i zobaczyłam mój oddział. Spojrzałam na mojego oprawcę i rozpoznałam w nim mojego przyjaciela. 

-Coś Ci nie wyszło Nick-powiedziałam wstając z chłopaka.

-Mi zawsze wychodzi tylko ty jesteś jakaś dziwna, normalnie jak maszyna do zabijania. Ciebie nie da się zaskoczyć-powiedział wstając z ziemi.

-Ta wmawiaj se tak, ale z tą maszyną to się mogę zgodzić, Vivian Ciebie na serio nie da się zaskoczyć-powiedziała moja najlepsza przyjaciółka Kate.

-Wiesz te treningi od rana do wieczora do czegoś się przydały-powiedziałam dumna z siebie.

Na moje słowa rodzeństwo Hudson zaczęło się śmiać, a ja sama pod nosem się uśmiechałam.

-Przepraszam, że przeszkadzam Dowódco, ale chciałem powiedzieć, że granica na południu jest czysta.

-Mike po pierwsze mówiłam Ci jak i wam wszystkim, że macie mi mówić po imieniu a po drugie to dobrze a co z wschodnią?-spytałam.

-Jest czysta-odpowiedziała jedna z dziewczyn.

-Zachodnia?

-Tak samo-odpowiedział jakiś chłopak.

-Okej, a natknęliście się na jakieś wampiry?

-Nie-odpowiedzieli wszyscy chórem.

-Trochę dziwne, dobra możecie już wracać ja idę na północną granicę.

-Może pójdę z tobą?-spytała się Kate.

-Nie wracaj do domu sama się przejdę-odpowiedziałam uśmiechając się.

-Ale...

-To był rozkaz.

-Ahh no dobra to do jutro-powiedziała przytulając mnie.

-Bardziej do dzisiaj jest już po trzeciej-dopowiedział Nick wciskając się po miedzy nas.

-No to do dzisiaj -odpowiedziałam śmiejąc się.

-Na razie-odpowiedzieli.

-Pa.

Dochodziłam już do granicy gdy usłyszałam łamanie patyczków, które leżały na ścieżce. Uśmiechnęłam się i odwróciłam za siebie. Nie spostrzegłam tam nikogo. 

VenatrixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz