Rozdział 38

1.3K 48 2
                                    

Pov. Vivian 

Opierając się o barierkę balkonu, patrzyłam na krajobraz znajdujący się przede mną. Wzdychając nie raz myślałam o samych niebieskich migdałkach. Z zamyślenia wyrwało mnie czyjeś wołanie.

-Tutaj jesteś, wszędzie Cię szukałem-powiedział jakiś głos za mną.

Szybko się odwróciłam, po czym szeroko się uśmiechnęłam. 

-No, ale widzisz w końcu mnie znalazłeś.

Chłopak jedynie na moje słowa zaśmiał się, po czym rozłożył szeroko ręce.

-No chodź tu do mnie, stęskniłem się za moją kruszynką.

Nie długo czekając wbiegłam w ramiona mężczyzny. 

-Ja za tobą też tęskniłam-przytuliłam się mocno do niego. 

Po chwili odsunęłam się nieznacznie od chłopaka, czując dziwny niepokój w całym ciele. 

-Co się dzieje Vivian?-spytał od razu.

-Nie wiem-odszepnęłam. 

Jakby czując przy drzwiach balkonowych jakieś niebezpieczeństwo, szybko odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Zauważyłam tam jakąś ciemną postać z wycelowaną w nas bronią. Chciałam odpowiedzieć na atak, lecz jak na złość nie miałam przy sobie żadnej broni. Zaklęłam cicho, po czym zaczęłam patrzeć chłodnym wzrokiem przed siebie.

-Czego od nas chcesz łowco?-zapytał się groźnie Ethan. 

-Tylko i wyłącznie twojej śmierci Królu.

-Pierwsze będziesz musiał zabić mnie-odparłam szybko. 

-No cóż sama tego chcesz Królowo-uśmiechnął się do mnie smutno. 

Mężczyzna nagle wystrzelił ze swojego pistoletu, a ja nawet nie zdążyłam w żaden sposób na to zareagować. Widziałam już śmierć przed oczami, lecz w ostatniej chwili ktoś mnie odepchnął na bok. Szybko przeniosłam swój wzrok w miejsce gdzie przed chwilą stałam. Zobaczyłam tam Ethana. Niekontrolowany pisk wydobył się z mojego gardła, gdy zauważyłam jak na jego brzuchu pojawia się coraz większa plama krwi. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie, po czym zaczął lecieć do tyłu. W ostatnim momencie zdążyłam go złapać. 

-Vivian, skarbie przepraszam-powiedział słabym głosem. 

-Nie nie przepraszaj mnie, nie masz za co-łzy samowolnie zaczęły mi spływać po policzkach.

-Kocham Cię.

-Ja Ciebie też Ethan-nie mogłam opanować swojego głośnego szlochu.

-Viv, proszę przestań płakać-przyłożył mi rękę do policzka. 

-Nie mogę tego zrobić, nie chcę Cię stracić-wychrypiałam drżącym ze wzruszenia głosem. 

-Nigdy mnie nie stracisz moja Królowo Wampirów-uśmiechnął się do mnie słabo, po czym zamknął oczy.  

-Nie Królu, nie! Ethan błagam nie zostawiaj mnie!-zaczęłam krzyczeć przerażona. 

Cały świat jakby zawirował mi przed oczami. Nie mogłam wziąć normalnie oddechu, przez co zaczęłam się dusić. Wszystko wokół stawało się coraz bardziej rozmazane i czarne. Czułam, że umieram i nic z tym nie mogłam zrobić.  

Obudziłam się nagle biorąc głębokie wdechy. 

-To był tylko sen, tylko i wyłącznie sen-powtarzałam jak mantrę.  

Próbowałam opanować mocne drżenie rąk. Po kilku następnych minutach uspokoiłam się, a moje serce zaczęło już bić w prawidłowym tempie. Powoli wstałam z łóżko i wolnym krokiem weszłam do łazienki. Szybko się rozebrałam, po czym weszłam pod prysznic. Te sny stawały się dla mnie coraz bardziej przerażające. Z coraz szybciej bijącym sercem, zaczęłam rozmyślać nad tym dzisiejszym snem. Według niego byłam żoną Ethana jak i Królową Wampirów. Nie rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi. Miałam mnóstwo pytań, a tak mało odpowiedzi.

-Co jeżeli sama podświadomość chcę mi coś tymi snami przekazać?-wyszeptałam. 

Odpędzając niechciane myśli, które tylko przysparzały mi coraz więcej pytań zaczęłam się myć. Nie wiem ile czasu spędziłam w łazience, ale gdy byłam już w pokoju zegar wskazywał godzinę dziewiątą. Ubrałam na siebie czarne krótkie jeansowe spodnie z dziurami i czarny top z różą na środku, który następnie związałam w supeł. Jeszcze założyłam na nogi czarne botki na obcasie i wyszłam z pokoju. Powoli weszłam do kuchni, gdzie już siedział tato.

-Hejka-przywitałam się niemrawo. 

-Hej Viv, czy coś się stało?-spytał przejęty.

-Nie, tylko śnił mi się zły sen-uśmiechnęłam się lekko.

Zrobiłam sobie kawę, po czym usiadłam na krześle. 

-Co chcesz zrobić z tymi wampirami?-spytałam nagle. 

-Na razie nie mam w planach ich zabić. Rozmawiałem już z Królem i umówiliśmy się, że przybędzie tu po południu po swoją córkę. 

-Za dobrze Cię znam tato, żeby wiedzieć, że za darmo im jej nie oddasz. Jaki jest warunek wykupu?

-Król musi przyrzec na własne życie, że wszystkie wampiry będą podlegać naszej władzy, a jeżeli się na to nie zgodzi zabijemy na jego oczach córkę-uśmiechnął się ponuro. 

-Kto to zrobi?-spytałam nie pewnie.

-Według naszego prawa Vivian schwytane dziecko Króla, może tylko i wyłącznie zabić dziecko Wodza. 

Właśnie bałam się usłyszeć odpowiedzieć na to pytanie, będąc prawie pewna co mogę usłyszeć. Co jeżeli ja tego nie chcę zrobić?

-Dobrze jeżeli jest to mój obowiązek, muszę go wykonać-odpowiedziałam po chwili ciszy z wielkim bólem w sercu. 

-Jestem z Ciebie naprawdę dumny Vivi.

-Dzięki tato-uśmiechnęłam się.

Szkoda tylko, że za kilka godzin tata nie będzie już ze mnie tak dumny jak w tej chwili. 

***********************************************************************************************

Hejka moi drodzy!

Dzisiaj trochę później rozdział, gdyż powtarzałam sobie jeszcze przed jutrzejszym egzaminem z polskiego. Życzę powodzenia sobie i wszystkim ósmoklasistą, którzy będą się przez te trzy dni męczyć. Mam nadzieję, że dobrze mi pójdą. Oprócz tego dziękuję za prawie 8k wyświetleń.

Pozdrawiam cieplutko!

Niebezpieczna329 



VenatrixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz