— Jeszcze przedwczoraj w sklepie, myślałam, że cię zabiję. — powiedziała Aśka, stając obok mnie przy kamiennej ladzie, na której przeliczałam dzienny utarg.
Nie ukrywałam, że liczyłam aż w końcu podejdzie i ze mną porozmawia. Przez cały dzień była zajęta robieniem wszystkiego, tylko nie tego co trzeba. Rozumiałam jej złość, bo i sama byłam na siebie zła za spotkanie wzrokowe z jej chłopakiem, ale musiała w końcu wydusić z siebie kilka słów:
— Nie będę udawać, że nie wiem o co ci chodzi. — Spojrzałam na nią, chcąc jakoś zacząć tłumaczyć całe zajście, ale ona jak zwykle wtrąciła mi się w zdanie.
— Dopiero jak wsiedliśmy do samochodu, Artur powiedział, że się znacie. Nie miał pojęcia czy ma się z tobą przywitać, bo nie był do końca pewny, czy to właśnie ty. Nie poznał cię.
Stanęłam jak wryta przez moment nie ogarniając ani słowa. Patrzyłam w jej oczy i widziałam, że była pewna każdego słowa, które padło z jej ust chwilę wcześniej. Dopiero po chwili zrozumiałam, że on naprawdę ukrywa przed nią to, kim jest, a jego próba wybrnięcia z kłopotliwej sytuacji była tego potwierdzeniem. Z drugiej jednak strony teraz ja nie wiedziałam, jak mam jej wyjaśnić, że Presto kłamie. Nie mogłam od tak rozwinąć języka i opowiedzieć o wszystkim, co wiem. Byłabym wtedy w niebezpieczeństwie, a Marcin miałby spore problemy, dlatego przytaknęłam. Może stałoby się to mniej szkodliwe i dla mnie, i dla mojego otoczenia:
— Ja też nie byłam pewna, ale dopiero później zdałam sobie sprawę... — Improwizowałam.
— Kurczę! Fajnie, że macie ze sobą tyle wspólnego! — Klasnęła w dłonie. — Będziemy mogli się spotkać i powspominać wasze dawne czasy.
— Teraz raczej nie bardzo, bo wiesz, że mam multum spraw, problemów, no i Marcin.
— Wiem, wiem, ale jestem tak podekscytowana!
Jej podniecenie sięgało zenitu, a ja plułam w twarz Prestowskiemu. Wybrnął ze swoich małych kłopotów, pakując mnie na prawdziwą minę. Jak miałam jej wytłumaczyć, że to nieprawda, bez wtykania kija w mrowisko? Cel był nieosiągalny lub przynajmniej bardzo trudny do osiągnięcia. Ubrałam więc piękny uśmiech i nadal brnęłam w jego bezsensowną gierkę, byleby tylko nie zorientowała się, że coś jest nie tak:
— On coś jeszcze w ogóle z tego pamięta? — Udałam zupełnie zdziwioną. — O czym konkretnie ci opowiadał?
— No jak to o czym? Opowiadał o wszystkim co robiliście kiedyś. Mówił o waszych zabawach i rzucaniu się malinami przez płot, o wyjazdach nad jezioro, o waszych babciach. To słodkie!
Czułam się zakłopotana i w zasadzie nie wiedziałam co mam dalej odpowiadać, dlatego starałam się unikać jego tematu, tak jak poradził mi Marcin, a skoro Presto nawciskał jej kitów o wyimaginowanej przyjaźni, to poszedł mi na rękę i nie musiałam jej się z niczego tłumaczyć. Ostatecznie zrezygnowałam z próby ratowania jej. Człowiek musi czasem podejmować decyzje, myśląc jedynie o sobie. To nie egoizm, to troska o swoją przyszłość. I od tej decyzji zależało moje jutro.
Na tamten moment zgrywanie bohaterki było mi zwyczajnie nie na rękę, zwłaszcza że Presto owinął ją sobie wokół palca, ja nie miałam na to wpływu:— Bardzo się cieszę, że jeszcze o tym pamięta, bo ja już całkowicie zapomniałam.
— A o co wam poszło? Artur nie chciał mi wczoraj powiedzieć. Mówił tylko, że straciliście kontakt, że po śmierci babci przestałaś przyjeżdżać, a potem się pokłóciliście. O to? — Wytężyła słuch, nadal nie dając mi spokoju.
Choć nie to mnie martwiło najbardziej. Presto wiedział o mojej babci. Szczególną uwagę przykuły jednak inne kwestie, na przykład ta o rzucanych malinach. Babcia miała ogromną plantację malin, która zaopatrywała nasze spiżarnie, jak i spiżarnie wszystkich sąsiadów z okolic. Było ich tak dużo, że była w stanie przeżyć zimę na samych owocach. Nie sprzedawała ich obcym, bo tylko ten trop mógłby połączyć z nami Presto. Dość często zabierała mnie też nad niewielkie jezioro, oddalone kilka kilometrów od wsi. Spędzałyśmy tam popołudnia. Pytanie jednak nasuwało się jedno: Skąd on to wszystko wiedział?
CZYTASZ
𝐓 𝐇 𝐄 𝐋 𝐀 𝐁 𝐄 𝐋
RomansPierwsza część dylogii - 𝐊𝐀𝐑𝐓𝐈𝐆𝐔𝐍 "Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale chyba odbiłam przyjaciółce faceta, którego szczerze nienawidziłam." Sara wychodzi z założenia, że jeśli człowiek trzyma gębę na kłódkę i nie angażuje się w czyjeś sprawy...