Kiedy w końcu namówił mnie na wejście do środka, zrobiło się zdecydowanie luźniej niż podczas pobytu w aucie. Co prawda nie było jakoś wyjątkowo wylewnie, bo Presto nie był typem człowieka wylewnego, ale przynajmniej zszedł z nas ten stres, który ogarnął nasze ciała. Usiedliśmy na małej kanapie i rozmawialiśmy. Poruszaliśmy tematy związane głównie z nami i z tym, co czeka nas później. Opowiedziałam mu o swoich obawach i o tym, jak bardzo boję się tej pierwszej reakcji znajomych, którym nasz związek nie przypadnie do gustu. Presto bacznie mnie słuchał. On zawsze z uwagą podchodził do tego, co wypływało z moich ust. Wpatrywał się we mnie ze skupieniem i cierpliwie czekał na koniec wypowiedzi, by móc jakoś się do tego odnieść. Tym razem nie było inaczej. Rozłożył się obok i nie spuszczał ze mnie wzroku:- Jestem słabym człowiekiem. - Oznajmiłam. - Trochę różnię się od większości osób, które spotykam na swojej drodze, dlatego obawiam się wielu rzeczy. Na przykład właśnie tej cholernej reakcji i braku zrozumienia nas, jako pary.
- My nie potrzebujemy zrozumienia, Sara. To jest nasze życie i nikt z nich nie będzie w stanie przeżyć go za nas.
- Wiem.
- Na razie nikt nie musi o nas wiedzieć i jeśli chcesz, to nikt się nie dowie. Nadal będziemy spotykać się jak zawsze, tylko częściej. Chciałbym spotykać się z tobą częściej... - Odparł zdecydowanie.
- Myślę, że lepiej będzie na razie pozostać w cieniu. Chociaż te kilka miesięcy, dopóki sytuacja z Aśką się nie uspokoi.
Gdy pokiwał głową, poczułam ulgę. Wiedziałam, że na razie jesteśmy bezpieczni i dopóki nikt nas nie przyłapie, nie będzie żadnych problemów, a tych obawiałam się najbardziej. Wolałam nie afiszować się związkiem z Presto, dopóki nie umilknie temat rozstania z Aśką. Wiedziałam, że w zasadzie było mu to wszystko obojętne, bo nie interesował go już temat czy sam stan Aśki, ale godził się na moje warunki, bo wiedział, że nie miał innego wyjścia.
Tego wieczora nic między nami nie zaszło. O tyle dobrego, bo nie byłam na to przygotowana ani fizycznie, ani psychicznie. Nie całowaliśmy się, nie dotykaliśmy, ani nawet nie patrzyliśmy na siebie tak, jakbyśmy tego chcieli. Atmosfera była zbyt napięta, żeby oddawać się jakimkolwiek czynnościom, dlatego po krótkiej rozmowie odwiózł mnie do domu. Chciał, żebym została, ale musiał zrozumieć, że miałam jeszcze pracę, a ta przecież nie mogła czekać. Podjechał pod blok i zatrzymał się tuż przy wejściu, licząc na to, że jednak zmienię zdanie:
- Nie mogę. Naprawdę, nie mogę. - Powiedziałam. - Odbijemy to sobie we wtorek. Wtorek jest moją zmianą, ale że zastępuję Arka jutro, to Arek weźmie moją zmianę później.
- Bądź gotowa na szóstą. Będę czekał pod blokiem.
- Nie musisz po mnie przyjeżdżać. Samochód mam już sprawny. - Zaśmiałam się cicho.
- Przyjadę. Zawsze to więcej czasu razem.
I sądziłam, że to będzie najlepsze rozwiązanie, gdy faktycznie te pół godziny razem było dla niego tak istotne. Pożegnałam go i wróciłam do siebie, patrząc później jak odjeżdża. Chciałam żeby został. Mogliśmy później porozmawiać i spędzić ze sobą noc, ale znów postąpiłabym wbrew sobie, a to właśnie nad tym chciałam pracować, by dokonać jakichkolwiek zmian. Ojciec poparł mnie w tym wszystkim. Usiadł na kanapie i zapytał:
- Zdecydowałaś?
Ja spojrzałam na niego nieco przybita i odpowiedziałam:
- Oczywiście, że zdecydowałam. Daliśmy sobie szansę, ale na razie po cichu. Chcemy podtrzymać to w tajemnicy, dopóki sprawa rozstania nie ucichnie.
CZYTASZ
𝐓 𝐇 𝐄 𝐋 𝐀 𝐁 𝐄 𝐋
RomancePierwsza część dylogii - 𝐊𝐀𝐑𝐓𝐈𝐆𝐔𝐍 "Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale chyba odbiłam przyjaciółce faceta, którego szczerze nienawidziłam." Sara wychodzi z założenia, że jeśli człowiek trzyma gębę na kłódkę i nie angażuje się w czyjeś sprawy...