- Panie - Severus Snape klęczał u stóp największego czarnoksiężnika na ziemi w perfekcyjnej służalczej pozie. Mimo pochylenia, plecy miał możliwie wyprostowane, a twarz zimną i beznamiętną, co sprawiało wrażenie... cóż trudno powiedzieć do końca jakie. Ale oczy... oczy mówiły o gotowości do działania, do przyjęcia każdego rozkazu. Dlatego całość dawała dokładnie taki efekt jaki oczekiwał Lord Voldemort. Severus był sługą doskonałym. Wiernym, zaangażowanym, inteligentnym i wyrachowanym. Jego beznamiętność i zimno pozostawiły mu godność, której Czarny Pan już dawno pozbawił reszty śmierciożerców. Severus jako jedyny nie umierał ze strachu przed nim. On go szanował, zgadzał się z nim bezgranicznie i rozumiał. Doskonale wiedział, że Lord Voldemort jest najpotężniejszym czarodziejem i nikt nigdy nie będzie mógł się z nim równać i Snape akceptował własną uległość. Rozumiał ją. Chciał jej. Jego wierność nie była ślepa. Był sługą doskonałym.
- Severusie... - głos Czarnego Pana był tak zimny, że chłód przenikał aż do kości. Wszyscy zadrżeli. Wszyscy, poza Snape'em. - Czyżbyś nareszcie przyniósł mi dobre wieści? Czy Potter wreszcie zaczął otwarcie współpracować z tym szlachetnym obrońcą niewinnych szlam Dumbledore'm? Czy możesz mi powiedzieć, gdzie ten dzieciak się ukrywa?
- Panie... Harry Potter skontaktował się z dwójką uczniów. Dyrektor dopiero co mi powiedział. Podobno chłopak ukrywał się w jaskini niedaleko Hogsmeade, kiedy starzec tam poszedł, Pottera już nie było. Co oznacza, że nie chce przyjąć pomocy Zakonu. Wciąż ucieka.
- Ucieka powiadasz... skoro tak jest to dlaczego nadal moi wspaniali śmierciożercy go nie złapali? - krąg czarnych postaci poruszył się niespokojnie - Dlaczego jakiś marny magicznie nastolatek, na którym wciąż ciąży Namiar umyka Ministerstwu, Zakonowi Feniksa i tak doborowej paczce czarodziejów o pełni sił magicznych jak moi wierni śmierciożercy? Nie Severusie... to jest niedorzeczne. Chyba, że masz jakiś pomysł jak to wyjaśnić? - głos Lorda Voldemorta ociekał jadem, a sam czarnoksiężnik wpatrywał się w nieruchomą postać u jego stóp.
- Panie ja... trudno to wyjaśnić. Z pewnością chłopak bardzo dba, by zmieniać wygląd tak bardzo jak to jest możliwe. Mugolskimi sposobami. Tak jak już wiesz panie, kiedy pojawił się w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa miał jasne włosy.
- Wygląd to nie wszystko Severusie... dobrze o tym wiesz. Potter na pewno nie siedzi spokojnie ukryty w mugolskim przytułku dla bezdomnych, mimo że tam także kazałem go szukać. Nie Severusie... Potter wykonuje jakieś bardzo ważne zadanie. - Snape zmarszczył brwi nareszcie zdradzając jakąś reakcję - Coś, o co prosił go Dumbledore. I to jest to, czego chce się od Ciebie dowiedzieć. Co takiego porabia Harry Potter i jak to się dzieje, że nic o tym nie wiem
- Panie... dlaczego sądzisz, że Potter wykonuje jakieś zadanie? Nikt z Zakonu nic o tym nie wie.
- Ja tutaj jestem od zadawania pytań Severusie, a ty miałeś mi się dowiedzieć do czego przeznaczony został Potter. - wysyczał Czarny Pan. Na chwilę zaległa cisza, po czym Snape wciąż opanowanym, ale pokornym głosem skazał się na karę.
- Panie, nie ma żadnych podstaw, aby sądzić, że Potter po prostu nie ukrywa się gdzieś za granicą, albo...
- Crucio
Krzyki Snape'a trwały do późnej nocy, kiedy skończyło się spotkanie, a znudzony całym przedstawieniem Czarny Pan udał się do własnych komnat, by w ciszy przeanalizować własne myśli.***
Hermiona siedziała skulona i zakopana w koce próbując przestać myśleć. Kiedyś wystarczały jej książki. Zawsze potrafiła zatonąć w świecie abstrakcji ukrytej między stronnicami. Jednak od dłuższego czasu, a zwłaszcza odkąd Harry zniknął bez słowa z jaskini Syriusza, serce Hermiony nie potrafiło się uspokoić, a myśli wirowały jej w umyśle, jakby zupełnie żyły własnym życiem. Dziewczyna była wściekła na przyjaciela - jak zresztą chyba wszyscy - i umierała ze strachu o niego. Czy poradzi sobie z ranami? Czy nie głoduje? Wie jak się ogrzać? Czy jest bezpieczny? Ginny mówiła, że wyglądał bardzo mizernie. Ale czy nie wiedział jaką krzywdę im wyrządza? Czy nie wiedział, że cały Zakon Feniksa nie może spać po nocach odchodząc od zmysłów w domysłach gdzie może być i czy nie dał się jeszcze złapać. Czy nie wie jak bardzo rani Syriusza? A co z Remusem, Weasley'ami, Dumbledore'em? Czy nie wiedział jak bardzo ich rani? No i przede wszystkim ona i Ron. Jakby w ogóle nie istnieli. Jakby całe cztery długie lata zażyłej przyjaźni wcale nie miały miejsca. Zawsze wszystko robili razem. Zawsze dzielili się wygranymi i przegranymi. A teraz...
- Co się stało Harry? - szepnęła w poduszkę powstrzymując łzy. Nie chciała już tak leżeć. I tak nie zaśnie, a jutro była sobota. Wstanie i przejdzie się, choćby ryzykując szlaban.
Pokój Wspólny był na szczęście pusty, a z kominka przyjemnie buchały płomienie. Jednak Hermiona nie miała nastroju na ciche wpatrywanie się w ogień, musiała się ruszyć, biec wdychać chłodne, zimowe powietrze. Korytarze tak ciemne i puste przypominały jej wędrówkę do Wrzeszczącej Chaty. Każdy zakręt zwiastował natknięcie się na nieprzyjaciela, serce zatrzymywało się na każdy szmer. Wtedy miała przy sobie przynajmniej Harry'ego. Teraz była sama. Dotarła do drzwi frontowych i pchnęła je z wysikłkiem. Zimny wiatr smagał jej twarz, a ona maszerowała po śniegu w zatrważającym tempie. Dotarła do jeziora, okrążyła je, skierowała się na wschód. Wysiłek rozgrzał jej ciało, ale stopy zaczęły boleśnie drętwieć. Serce biło jak oszalałe, a oddech stał się ciężki, ale Hermiona po raz pierwszy od bardzo długiego czasu mogła sobie szczerze powiedzieć, że jest spokojna. Jej myśli od kilku dni zaciekle ze sobą walczące, teraz złożyły broń i nareszcie były całkowicie na jej rozkazy. Uśmiechnęła się do siebie i już miała wracać do wieży kiedy usłyszała zgrzyt. Odwróciła się, by się zorientować, że zawędrowała aż do Głównej bramy. Przez żelazne wejście wsunęła się właśnie czarna, wysoka postać, jednak po kilku krokach zachwiała się i upadła. Kaptur zsunął się z głowy.
- Profesorze Snape! - Hermiona uklękła przy nauczycielu i złapała za ramię, by pomóc wstać. Ten jednak odtrącił jej rękę. - Nic panu nie jest?
- Granger! Co ty tu tu do diabła robisz?!? - głos miał trochę zachrypnięty jakby go mocno nadużywał - Jest dawno po ciszy nocnej! Minus dwadzieścia punktów od Gryffin... - dalszy wywód wściekłego profesora zagłuszył nagły napad kaszlu. Severus przeklął w myślach własną słabość, zwłaszcza w takim momencie, w obecności najlepszej przyjaciółki Pottera. Uspokoił oddech, zacisnął zęby i dusząc w sobie jęk bólu, wyprostował się. Spojrzał z góry na swoją uczennicę morderczym wzrokiem, ale dziewczyna nic sobie z niego nie robiąc, wyczarowała szklankę z wodą i podała mu. Zaskoczyła go i chyba tylko dlatego przyjął od niej wodę i z ulgą wypił od razu niemal całą zawartość.
- Co ty tu robisz Granger? - wrócił dawny, niemiły Snape ruszając w stronę zamku i zmuszając się, by nie krzywić się z bólu.
- Nie mogłam spać panie profesorze. Musiałam się przejść. Ale, panie profesorze, myślę, że nie powinien pan...
- Nie mów mi co powinienem, a czego nie, Granger.
- Ale panie profesorze! Co się panu stało?
- Jest środek nocy, a ty włóczysz się po błoniach. Martw się o siebie! - Severus nie bardzo rozumiał troskę w głosie Hermiony. Był najbardziej znienawidzonym przez Złotą Trójcę nauczycielem. Powinna raczej czuć satysfakcję widząc go w tym stanie przy bramie.
- Za to pan ledwo trzyma się na nogach! I jest uparty na tyle, żeby nie dać sobie pomóc! Przecież nie muszę wiedzieć co się... - nagle dziewczyna zamilkła patrząc z przerażeniem na nauczyciela, a w jej spojrzeniu zabłysło zrozumienie. - On... to On pana wezwał prawda? To od Niego pan wraca? Nie był zadowolony z pana tak? A teraz idzie pan złożyć raport profesorowi Dumbledore'owi?
- Granger! Minus dwadzieścia punktów...
- Jest pan bardzo ranny? Jest coś, co mogę zrobić?
- Czy ja nie mówiłem, że masz się martwić o siebie? - dotarli do drzwi frontowych, które Severus otworzył machnięciem różdżki, nie dowierzając sobie na tyle, by mocować się z ciężkim drewnem. - Marsz do swojej wieży. Możesz być pewna Granger, że nie omieszkam wspomnieć dyrektorowi o twoich nocnych eskapadach. Kto wie, może stracisz swoją cenną odznakę Prefekta...
Hermiona prychnęła i na widok kpiącego uśmiechu odwróciła się od Mistrza Eliksirów. Jeśli sam chce cierpieć, nie będzie go zmuszała do przyjęcia pomocy.
- Dobranoc panie profesorze.
CZYTASZ
Harry Potter inna dorosłość
FanfictionHarry ucieka na piątym roku ze szkoły, szkoli się na własną rękę, musi uciekać przed ministerstwem, Dumbledore'em i Czarnym Panem...