Harry zamrugał. Przed oczami miał tylko ciemność. Kiedy zaczął czytać książkę z biblioteki rodu Blacków, miał wrażenie jakby zapadał się w nią coraz głębiej. Jakby w jednym momencie znalazł się w lesie czarnomagicznych zaklęć i rytuałów. Jednak nagle przez tę ciemną zasłonę przed światem przebił się miły i czuły głos. Harry ponownie zamrugał. Przed oczami wyłonił się obraz przerażonej pani Weasley. Uśmiechnął się słabo.
- Dziękuję. - powiedział wstając i odkładając księgę na półkę. - Dziękuję, że pani przyszła. Trzeba powiedzieć Syriuszowi, by wyrzucił stąd raz na zawsze takie ohydne dzieła.
Harry spojrzał na panią Weasley i widząc jej przestraszone spojrzenie pomyślał cierpko: "najpierw słyszy, że śnię o zabijaniu jej męża, teraz widzi mnie czytającego czarnomagiczne księgi... lepiej być chyba nie mogło".
- Harry... ja... chciałam z Tobą porozmawiać.
- Wciąż pani chce? - przerwał jej Harry decydując się na szczerość. Czuł mimowolnie rosnące zdenerwowanie, jednak nie dał niczego po sobie poznać. Ta kobieta... kochała go jak syna. To było dla niego obce i czuł gdzieś w sobie, że nie chciałby tego stracić. Pragnął miłości na Merlina, mimo iż wiedział, że w jego przypadku spowoduje więcej cierpienia niż jest tego warta. Wiedział, że najprawdopodobniej nie przeżyje wojny. Lecz to nie zmieniało faktu, że pozostawał człowiekiem. Człowiekiem zdolnym kochać.
W myślach wziął głęboki oddech i spojrzał na panią Weasley. Czekał na cios.
- Harry, oczywiście, że chcę. Zawsze będę chciała. Wiesz dlaczego? Bo kocham Cię, tak samo jak Rona i to od tego pierwszego dnia kiedy uprzejmie spytałeś jak dostać się na peron numer 9 i 3/4. - pani Weasley uśmiechnęła się leciutko- Poza tym, Harry tak wiele Ci zawdzięczam. Uratowałeś mi córkę z Komnaty Tajemnic, jesteś najlepszym przyjacielem Rona, nie myśl, że nie wiem skąd Fred i George mają tyle złota, a teraz jeszcze Artur... och Harry nawet nie wiesz jak bardzo Ci jestem za niego wdzięczna. Jak wszyscy z nas są Ci wdzięczni. Ja...Harry słuchał jak zaczarowany. Czuł rosnące wzruszenie, ale nie tylko. Jakiś dziwny głos z tyłu głowy starał się wzbudzić nienawiść, chęć skrzywdzenia, zadania bólu, śmierci... nie, to absurdalne, to...
Drzwi otworzyły się zamaszyście. Do pomieszczenia wszedł Dumbledore. Znów to irytujące, przeszywające spojrzenie.
- Wybacz Molly, ale muszę pilnie porozmawiać z Harrym. Mam nadzieję, że rozumiesz.
- Tak dyrektorze, oczywiście, że rozumiem. Poza tym, właśnie skończyliśmy.
- Twoje dzieci za niedługo tu będą. Po południu możecie pojechać razem do Artura. Mają moje zwolnienie.
- Dziękuję bardzo Albusie. Zejdę na dół pomóc przy obiedzie.
Pani Weasley odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi, jakby szybko chciała wyjść.
- Dziękuję pani Weasley... za wszystko - powiedział Harry, zanim kobieta wyszła. Zdołał jeszcze uchwycić jej dobrotliwy uśmiech, a potem został już sam z dyrektorem. I znowu poczuł tę rosnącą nienawiść...***
A więc nareszcie. Wszystko jasne. Horkruksy, przepowiednia, połączenie mentalne... nagle wszystko zaczęło mieć sens. Także to uczucie nienawiści... w trakcie spotkania z dyrektorem kilka razy miał ochotę rzucić się na niego i zamordować gołymi rękami. Oczywiście Dumbledore to wszystko widział i dał mu książki o sztuce obrony umysłu. Tylko że... Harry czuł, że niewiele mu to da. Czuł, że w przypadku jego i Riddla zwykła standardowa nauka nie wystarcza.
Chłopak wciąż miał mętlik w głowie... Wybraniec. Prasa pewnie nie miała pojęcia jak trafne było to określenie. Wybraniec śmierci, szaleństwa, Wybraniec cierpienia. I cóż on niby takiego ma w sobie niezwykłego? Miłość? Miłość, której tak gorliwie stara się wyzbyć, bo nie chce nikogo ranić? Dumbledore mówił, że nie jest sam, że to nie jest tylko jego wojna. Że to wojna wszystkich, którzy kochają. Ale Harry wiedział, że to on ma się poświęcić. I nie buntował się. Chciał tego.- Harry... chodź na obiad. Weasley'owie przyjechali. - Syriusz położył mu rękę na ramieniu po raz kolejny nie wierząc, że ktoś może być tak chudy. Martwił się o chrześniaka, cholernie się martwił. Nie tylko z powodu James'a i Lily, ale przede wszystkim z powodu Harry'ego.
Harry otrząsnął się z osłupienia. Obiad u Syriusza to coś tak... normalnego, aż trudno mu było uwierzyć, że po usłyszeniu o własnym przeznaczeniu może dziać się jeszcze coś tak błahego jak obiad. Ale... chyba musi zbudować w sobie spokój codzienności, by nie zwariować w tej wojnie. Tak... musi odnaleźć w tym wszystkim normalność.
CZYTASZ
Harry Potter inna dorosłość
FanficHarry ucieka na piątym roku ze szkoły, szkoli się na własną rękę, musi uciekać przed ministerstwem, Dumbledore'em i Czarnym Panem...