płomień z serca

974 65 7
                                    

Harry dawno nie czuł się tak głupio. Mimo, że ból rozrywał mu płuca, nie przerywał biegu starając się zabić frustrację. Co on sobie do cholery myślał?! Czy nie po to opuścił wszystkich, żeby uchronić biedne, czułe serca przed bólem straty? Czy nie planował samotnej walki praktycznie od połowy lipca? Czyż nie był właśnie na najlepszej drodze do całkowitej izolacji? Był. No i oczywiście musiał to ukoronować całowaniem Cho...

Zaklął pod nosem i przyspieszył na co jego mięśnie ostro zaprotestowały. Musiał się uspokoić. I swoje sumienie też, bo inaczej nie ma szans na podjęcie choćby po części racjonalnej decyzji. Przez wiele miesięcy starał się tłumić w sobie wszelkiego rodzaju uczucia. Oklumencja szła mu opornie, ale coraz lepiej, nie dał się sprowokować tej głupiej Marietcie, co uznał za ogromny sukces. Pół roku wcześniej pewnie by spłonął z wściekłości, nakrzyczał na nią i się śmiertelnie obraził, a teraz nawet głos utrzymał spokojny. A potem został sam z Cho i wszystko szlag jasny trafił. Jebane hormony. Tak być nie może. Musi być ponad to. Nie może jej dawać nadziei. To było nie fair. I co z tego, że nagle przypomniało mu się to wszystko, co kiedyś przyprawiało go o rewolucje żołądkowe? Co z tego, że jeszcze jakiś czas po tym pocałunku, szumiało mu w uszach? To nie ma żadnego znaczenia. Żadnego. A teraz tylko musi odreagować i...

Harry padł na posadzkę wijąc się z bólu i wrzeszcząc w niebogłosy. Promieniując od dłoni, ból zakorzeniał się w każdym skrawku jego ciała. Kolejny atak.

***

Remus obudził się o wiele później niż zazwyczaj. Być może był to skutek niezbyt zdrowego trybu życia jaki ostatnio wiódł, ale koniec końców natychmiast się zorientował, że ta pełnia jest o wiele gorsza niż zwykle. Po krótkim rozważaniu, postanowił najpierw poruszyć rękoma i natychmiast pogratulował sobie wyboru, gdyż za cenę stosunkowo niewielkiego bólu, przeniósł się do pozycji siedzącej. Kiedy oparł nagie plecy o poszarpane drewno zaryzykował otwarcie oczu. Natychmiast uznał, że światło mogłoby spokojnie konkurować z Cruciatusem  w kategorii "najboleśniejsze tortury". Jęknął żałośnie, ale starał się uparcie przyzwyczaić przekrwione, nadwrażliwe oczy do mordującego zmysły światła.

Spojrzał na zegar wiszący na suficie. Po czternastej. A zatem ma niecałe cztery godziny do spotkania Zakonu. Cztery godziny by doprowadzić się do stanu używalności. Siedział chwilę oddychając głęboko i starając się pozbyć zawrotów głowy. Nagle ciszę przerwało głośne burczenie jego brzucha. Z gorzkim uśmiechem zarejestrował brak zwyczajowych kanapek przysyłanych przez Tonks. Co oczywiście bardzo go powinno cieszyć.

Podniósł się niezgrabnie i dotarł do niewielkiego schowka w ścianie, gdzie zawsze przygotowywał sobie jakieś ubranie po przemianie. Wciągnął tylko spodnie nie chcąc zbrukać krwią świeżej koszuli. Długi prysznic powinien wystarczyć, by nie doszło do zakażenia.
Dotarł do łazienki i zaklął pod nosem widząc w lustrze swoją pokiereszowaną pierś, z której wciąż sączyła się krew. Pod letnim prysznicem spędził dwadzieścia minut nie ruszając się nawet o cal i patrząc bezwiednie na spływające czerwone strugi. Dopiero później odważył się na delikatne czyszczenie swojej skóry. Zawsze po przemianie miał dziwne wrażenie jakby zajmował się jakimś obcym ciałem. Mięśnie reagowały nienaturalnie, skóra była mało elastyczna, a ból... jakby krzyk dochodzący zza ściany. Na koniec wyszorował porządnie włosy starając pozbyć się okropnego zapachu wilkołaka. We włosach najdłużej utrzymywał się wilkołaczy odór, czego Remus wolałby nie znosić dłużej niż to było absolutnie konieczne. W końcu wygramolił się z prysznica i nawet nie starając się powstrzymywać żałosnych jęków ubrał czyste ubranie. Zrezygnował tylko z koszuli, widząc, że wyjątkowo rozległe rany na piersi wymagają dyptamu.

***

- Hej Tonks, tak szybko jesteś? - Syriusz schodził po schodach w czarnej koszuli i tak samo czarnych spodniach, wpatrując się zaskoczonym wzrokiem na młodszą kuzynkę - To chyba wyjątkowo łagodna pełnia, skoro Remus już nie wymaga Twojej troskliwej opieki.

Harry Potter inna dorosłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz