''Uczucia trzymasz na wodzy, jakbyś nigdy nie był kochany''

11 7 4
                                    

      Nie umarłam i postaram się teraz wstawiać już regularnie. Wolę aby to opowiadanie nie zdechło, bo ostatnio mam strasznego art nlocka i to jedyne co trzyma moją kreatywność przy życiu. Chcecie jakiegoś fanfika z Johnlocka? Tylko obejrzę 4 sezon ;)

{ Dmitrij POV. }

        To chyba najdziwniejsze co przeżyłem przez swoje dziewiętnaście lat życia. Nie żebym traktował to jako coś nienormalnego, ale.. co mam tak właściwie zrobić? Zejść z jego kolan i pójść dalej? To chyba nie wyglądałoby za dobrze w jego oczach... 

      Siedziałem tak jeszcze chwilę, nie wiedząc co ze sobą zrobić i nie myśląc o tym, jak idiotycznie musiało to wyglądać. W końcu spojrzałem na zdezorientowanego Sergei'a, który sam już chyba nie wiedział czy dobrze zrobił. Skupił swój wzrok na idącej obok parze, która nieprzyzwyczajona do takich widoków zrobiła sobie z nas atrakcję dnia. Trochę mnie to zdenerwowało, ale w końcu ludzie wszędzie są tacy są, nie dogodzisz im. Jeszcze raz spróbowałem przyciągnąć uwagę mężczyzny, ,musieliśmy się stamtąd ruszyć zanim zjawi się jeszcze jakiś tłum. 

- Ej, Sergei.. Chyba lepiej by było gdybyśy już poszli.. 

   Rozejrzał się po okolicy dalej nic nie mówiąc i spojrzał na mnie dziwnie skrzywdzonym wzrokiem. Nie wiedziałem, czy tylko mi się wydało, ale na pewno ten widok w jakiś sposób mnie tknął. Powiedziałem coś nie tak? 

    Niestety, nie miałem szansy na domyślenie się powodu prawdopodnego żalu mężczyzny. Sergei zaczął powoli wstawać dając mi tym samym do zrozumienia, że też mam już zejść z jego kolan. Kosmyki kruczoczarnych włosów opadły na jego twarz jakby specjalnie chciały zasłonić to, co teraz czuł. W klońcu zsunąłem się z jego kolan, starając się nie patrzeć na ludzi, którzy jak zawsze musieli się czepiać. Może to przez nich miał zepsuty humor? Zdecydowałem, że tą rozmowę powinienem odłożyć na moment, w którym nareszcie dojdziemy do domu.                   Sergei odszedł najszybiej jak tylko mógł. Nawet na mnie nie zaczekał i skierował się w stronę swojej dzielnicy, jak tylko pozbył się ciężaru, który ciążył mu na kolanach. Raczej nie za często widziałem takie reakcje u ludzi w komediach romantycznych i zacząłem myśleć, że to wszystko wygląda już bardziej na dramat. Osoby, z którymi miałem okazję przebywać na codzień nie były raczej zbyt skomplikowane i ich emocje łączyły się z osobowością- również były proste jak drut. Dlatego raczej nie wiedziałem, jak obchodzić się z kimś o IQ wyższym od tego właściwego pni drzewa. Ale Sergei jest w końcu dorosyły, traktuje wszystko inaczej niż idioci z mojej klasy... 

   Zauważyłem ile czasu poświęciłem na rozmyślania dopiero, gdy mężczyzny nie dało się dostrzec nigdzie w pobliżu. Nie znałem jeszcze za dobrze tego kraju i musiałem przyznać, że przewodnik był dla mnie raczej niezbędny. Rozejrzałem się po okolicy szukając wysokiego bruneta. Nic mi to nie dało, oprócz zauważenia kolejnych osób, które nie odeszły jeszcze z ''miejsca zdarzenia''. Jak się tu zgubię, to koniec. Byłem  na tyle mądry, że nie wziąłem nawet numeru telefonu od Sergei'a, który teraz, nie oszukujmy się, uratowałby mi życie.                                     Najlepszym wyjściem było przejść tą samą scieżką, którą pamiętałem. Tylko co dalej? Miejsce, z którego tu przyszliśmy nie znajdowało się nawet odrobinę niedaleko od domu- wręcz przeciwnie, dzieliło je od niego parę dobrych kilometrów. Teraz chwilowe pójście śladem Sergei'a to i tak jedyne co mogłem zrobić. Nie miałem czasu, aby być na niego chociażby trochę złym, bo nie wydawało mi się, że ktoś taki jak on mógł po prostu strzelić focha. Odłożyłem, więc te myśli na dalszy plan i skupiłem się na znalezieniu odpowiedniego dojścia do domu. Nawet po przejściu ścieżki prowadzącej do wyjścia nie mogłem być pewien gdzie tak właściwie jestem. Znajdowałem się po środku starszej części naszego miasta. Wcześniej jak szedłem z Sergei'em zapowiadał się tylko krótki spacerek. Teraz wszystko wyglądało jak droga z przeszkodami. Wolałem nie trafiać na żadnych podejrzanych typków, a o tej porze było ich najwięcej. 

                                                                                          ***

      Szedłem już przez jakiś czas, aż w końcu trafiłem w miejsce, którego nie widziałem jeszcze nigdy na oczy. Żadnej znajomej kawiarenki, sklepu, czegokolwiek, co było w pobliżu domu Sergei'a. Powoli cała ta sytuacja zaczęła mnie denerwować i chociaż zazwyczaj tego nie robiłem, ostro przeklnąłem w myślach. Nie zrobiłem niczego specjalnie i jak dla mnie, zostałem prez niego niesprawiedliwie potraktowany. Ciężko westchnąłem i podszedłem do jakiejś lodziarni, aby rozładować gniew przy jakiś słodyczach. Nikt nie musiał widzieć mnie wkurzonego. Niestety, słodycze nie mogły wskazać mi drogi powrotnej i zacząłem coraz bardziej czuć, że moje starania naprawdę nie przynoszą żadnych efektów. Musiałem w końcu przyznać sam przed sobą, że się zgubiłem. Zrezygnowanie już całkiem mnie opanowało i przypomniałem sobie mój pierwszy dzień w Rosji, Wszystko wyglądało w miarę podobnie. Byłem w nowym miejscu, było ciemno i nikogo nie znałem. W zasadzie nic nie zmieniło się od tamtego momentu oprócz tego, że Sergei tam był i mi pomógł- teraz byłem zdany tylko na siebie. Wchodzenie w ciemnie uliczki nie było najlepszym pomysłem, ale nie mogłem też zostać w kawiarence, która miała za chwilę się zamknąć. W końcu wstałem z krzesła i ruszyłem przed siebie. Zapowiadała się kolejna z wielu nieprzespanych nocy. Chyba w tym kraju panowała jakaś atmosfera łamania zasad. Dopiero tutaj  zaznałem (niechcianego z resztą) życia swoich kolegów- nieprzespane noce na mieście, przekliniane i romanse ze starszymi. Świetnie.                                                                                                                Wszystkie restauracje i sklepy już powoli się zamykały, więc nie miałem nawet szansy, aby zająć czymś czas do wschodu słońca. Moja relacja z Sir Gay'em robiła się bardzo dziwna, więc przynajmniej tym teraz mogłem zaśmiecić swoje myśli. Raz mnie chciał, traktował jak przyjaciela, a może nawet kogoś więcej, a z kolei w innych momentach był dosyć oschły i łatwo było go zdenerwować. Nie lubił innych ludzi- to jedyne czego byłem pewien. Może... mama coś o nim wiedziała? Gdy to zdanie przeszło mi przez myśl natychmiast wpadłem na pomysł. W końcu byli w jednej klasie.. musiała coś o nim chociażby słyszeć... Tylko teraz jest pewnie wściekła z powodu mojej ucieczki. Trudno, kiedyś ją o to zapytam. Nawet jego  brat wiedział, że coś było na rzeczy, ale teraz nie miał pewnie czasu o tym rozmawiać, bo znalazł juz osoby, którymi musiał się teraz zająć. Dopiero myśl o Junie przypomniała mi, że mam do niego numer. Mógłbym go poprosić, aby powiedział Sergei'owi, że się zgubiłem. Zadzwoniłem i liczyłem na to, że odbierze, ale niestety sie zawiodłem. No tak, pewnie jest zajęty. Jedyne co zostało mi do zrobienia to chyba tylko napisać do niego wiadomość i mieć nadzieję, że ją zobaczy. Otworzyłem aplikację... 

- Patrz, Andrei, chłopiec się zgubił~

-...

Przepraszam, że tak krótko, ale nie chciałam zepsuć tego nadmiarem słów, a musiało się skończyć na momencie typu ''to be continued'' ;). 

Całkiem możliwe, że rozdziały nie będą teraz za długie (czyli około 1000 słów, jak zazwyczaj), ale zanim stracicie ochotę na czytanie o czymś wam powiem - chciałabym podjąć się wyzwania, aby wstawiać rozdziały codziennie przez wolne, ale mam też trochę lekcji do zrobienia, książek psychologicznych do poczytania i 4 sezon Sherlocka do obejrzenia, więc mi kibicujcie ;). Ale może byłoby to chociaż małe wynagrodzenie mojej długiej nieobecności. <3 



Arbuzowa lemoniada // bxb |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz