Rozdział 3- Ból w jego wnęrzu

10 1 0
                                    

Okazało się, że pomieszczenie po drugiej stronie korytarza ze schodami, było jadalnią. I to nie taką zwykłą ze stołem i kilkoma krzesłami. To była jadalnia, w której przy jednym stole mogło jeść przynajmniej kilkadziesiąt osób, a może nawet 100. W tym pomieszczeniu również znajdował się kominek, który zapłoną, gdy tylko Aron pstryknął palcami. Świece stojące na całej długości stołu również rozświetliły nieco pomieszczenie.
Chłopak zaprosił ją do stołu, a jego wampirzy przyjaciel udał się do kolejnego pomieszczenia- kuchni.
Przez kilka minut Aron odpowiadał jeszcze na jej pytania, dotyczące tego, jak miałoby odtąd wyglądać jej życie i czy będzie mogła jeszcze kiedyś żyć normalnie. Odpowiedzi nie dodawały jej otuchy.
W końcu ich cichą rozmowę przerwał Marek, który wrócił do pomieszczenia z dwoma talerzami, butelką kechupu i trzema kieliszkami do wina. Postawił przed siedzącymi na przeciwko siebie Laurą i Aronem talerze z parującymi jeszcze tostami.
-Laura, czy nie obrazisz się, jeśli zaproponuję ci lampkę wina?- zwrócił się do dziewczyny mężczyzna.
-Ja raczej nie piję...- Powiedziała tuż przed pierwszym kęsem ciepłej kanapki z serem.- Nigdy nie piłam wina...- poczerwieniała z lekka.
-Naleję ci tylko trochę na spróbowanie.- uśmiechnął się przyjaźnie, jednak bez obnażania zębów. W jego miodowych oczach można było dostrzec wiele ciepła. Marek podszedł do dużego przeszklonego barku, otworzył go i zaczął przeglądać butelki.
-Aron.- powiedział wampir nie odwracając wzroku od etykiety. Chłopak natychmiast podniósł na niego wzrok z szerokim uśmiechem.- Ty pewnie to co zwykle?
-Aqua vitae!- zakrzyknął żywo chłopak zacierając ręce. Wampir spojrzał na niego z politowaniem.
-Jak dziecko.- Mruknął, po czym wyciągnął z barku jedną z butelek i metalowy, bogato zdobiony antałek. Postawił na stole antałek, którym natychmiast zajął się Aron. Laura dziwnie czuła się widząc, jak ktoś kto nie wygląda nawet na 18 lat pije z mężczyzną, któremu dałaby nie więcej niż 35 lat. Marek odkorkował wino i wlał nieco do jej kieliszka. Sam nalał sobie trochę więcej i poszedł jeszcze na krótką chwilę do kuchni by wrócić i wrzucić do swojego kieliszka kilka kostek czerwonego lodu. Laura wpatrywał się przez chwilę w kostki powoli topniejące w winie.
-Wcale ich nie chcesz.- powiedział nagle Aron. Nalewał sobie klarownego alkoholu do kieliszka, jednak jego wzrok skupił się na niej.
-Nie chcę, tylko zastanawiałam się...
-Czemu nie wrzucił również do twojego kieliszka kostek z zamrożoną krwią?- dokończył za nią chłopak i odstawił antałek.- Tak, właśnie dlatego.- dodał widząc jak dziewczyna robi duże oczy.
Żeby uciec nieco od tej całej niespotykanej sytuacji i od myśli, które kłębiły się w jej głowie, Laura postanowiła delektować się prostymi tostami z serem i kechupem. Wędrowała wzrokiem po pomieszczeniu o niezwykle wysokim stropie i antresolą na wysokości przynajmniej trzeciego piętra. Na ścianach wisiało kilka portretów, zarówno pojedynczych osób, jak i zbiorowych. W rogu pomieszczenia stało fortepian, a wokół niego stało kilka foteli, jakby zasiadali na nich słuchacze.
W końcu jej wzrok powędrował na dość ciekawe zjawisko mające miejsce w kieliszku Arona. Ścianki kieliszka miejscami pobarwiły się na przeróżne kolory, jak te towarzyszące plamom oleju na parkingach i w garażach. Zastanawiała się co takiego pił Władca, a najwyraźniej mu smakowało, ponieważ po chwili dolał sobie jeszcze.
-Aron! Nie upij się, jesteś gospodarzem.- syknął Marek marszcząc czoło.
-Znam swoje granice!- uśmiechnął się chłopak. Popatrzył na Laurę i nieco spoważniał, jednak uśmiech nie zniknął z jego ust.- Aqua vitae to trunek przypominający mi o czasach... dzieciństwa? W pewnym sensie, ponieważ nie pamiętam skąd jestem, ani kim byli moi rodzice, jeśli w ogóle jakichś miałem. Ale było kiedyś miejsce, które nazywałem domem. Zanim Rzymianie zaczęli rozwijać swoje Imperium, mieszkałem w małej osadzie na Półwyspie Skandynawskim. Spędziłem tam kilkadziesiąt lat w postaci małego dziecka, które potrafiło ujarzmić potęgę morza i przez całe pokolenie nie postarzało się ani o jeden dzień. Kobieta, która się mną opiekowała. Wspaniała kobieta. Robiła najlepsze aqua vitae na świecie.- przystaną na chwilę.- Pewnego wieczora starsi z wioski udali się na długą naradę. Wraz z matką czekałem na ojca. Gdy przyszedł, otworzył szeroko ramiona, by uściskać swoją żonę. Jednak tuż po tym wbił jej nuż w plecy krzycząc, że wzięła sobie pomiot lodowych gigantów na wychowanie.
Aron wychylił całą szklankę jednym haustem. W pomieszczeniu zapadła cisza. Nawet ogień w kominku znacznie się skurczył i jakby trzaskał ciszej.
-Co było potem?- musiała zapytać. Musiała mieć pewność.
-Wioskę pochłonęło morze.- odpowiedział natychmiast. Znów zapadła cisza. W końcu Aron sam ją przerwał.
-Jeszcze odnośnie tego co piję. Tobie nie wolno tego pić. Jest specjalnie doprawiona i przesycona magią, żebym też mógł się przy niej trochę bardziej wyluzować. jedna kropla i nie żyjesz. Nawet Marek, który mógłby duszkiem opróżnić butelkę wina z krwią i nawet tego nie poczuć, nie może napić się mojej aqua vitae bo by go wysuszyło i poskręcało, a potem wystarczyłoby tylko lekko puknąć, żeby została po nim kupka prochów.
Laura spojrzała na wampira, który przewrócił oczami, których kolor przywodził na myśl słodki, gęsty miód lub skąpany w promieniach słońca bursztyn. Cała trójka milczała tak przez chwilę. To był czas, żeby Laura podjęła decyzję. I chociaż zarówno Arona, jak i Marka znał zaledwie jeden dzień, to wszystko co jej przekazali łączyło się w jakąś pokręconą całość. Po raz pierwszy w życiu poznała kogoś, przed kim nie będzie musiała udawać, że jest normalna.
-Jeśli tu zostanę- zaczęła powoli- co z moją pracą? Na co dzień robię wywiady do gazety i czasem do radia. Jak nie będę przychodzić to stracę prace.- serce waliło jej jak szalone, a słowa wypływały z niej jeszcze szybciej- I co z moimi przyjaciółmi? Znajomymi? Co z moim mieszkaniem? Nie będę płacić czynszu, wszyscy zobaczą, że zniknęłam i...
-Spokojnie.- Powiedział powoli, lecz dosadnie Marek, zatrzymując w ten sposób nadchodzącą panikę i rozpacz.- Aron może rzucić czar, który sprawi, że twoje dotychczasowe życie zostanie "zamrożone" dla wszystkich, których do tej pory znałaś.
-C-co?- zapytała cicho Laura, powstrzymując napływające do oczu łzy i przełykając kulkę bólu tkwiącą w gardle. Teraz to Aron zaczął mówić.
-Jest zaklęcie, które nakłada na umysły wszystkich ludzi, którzy regularnie cię widywali, iluzję. Ostateczny efekt, jest taki, że ludzie, nie zauważą, że cię nie ma. Jeśli chodzi o twoje mieszkanie i pracę to czar spowoduje również, że oficjalnie zachowasz i jedno i drugie, wszystkie opłaty będą z automatu dokonywane, ale nie będziesz też dostawać pieniędzy. Szczerze mówiąc, jeśli zostaniesz z nami to pieniądze nie będą ci potrzebne.- Zamilknął na kilka sekund, patrząc oczekująco na dziewczynę.- Z drugiej strony, jeśli nie zgodzisz się tu zostać, to dorwą cię moi bracia i siostry. Wtedy też pieniądze nie będą ci potrzebne.
-Cholera!- Laura wstała tak nagle, że krzesło przewróciło się metr za jej plecami.- Dlaczego mówisz to z takim spokojem?!
-Nauczę cię, jak manipulować wodą, żeby nie mieć później migreny!- Hukną potężnie Aron. Jego głos nie pasował do postury szczupłego chłopca. W sali zapadła cisza. Laura zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech i...
-Dobrze. Zostanę.- powiedziała cicho, smutno i oschle.
-Dobra decyzja.

Z wody w lód. Z lodu w ogień.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz