Spojrzeli na siebie jednocześnie. Miłość i radość płynące z błękitnych oczu Albusa zalały Gellerta niczym ciężka fala na wzburzonym morzu podczas sztormu. Patrząc na siebie wiedzieli, że zaraz się pocałują, ale obaj czuli się z tym dziwnie, jakby mieli się całować po raz pierwszy. Wciąż splecione dłonie opuścili nieco w dół.
Gellert zbliżając twarz do Albusa czuł się nienaturalnie czysty, nietknięty. Już dawno wyzbył się motyli w brzuchu podczas pocałunków, ale to paskudne uczucie nagle powróciło i zaatakowało blondyna. Byli coraz bliżej siebie, ciepły oddech Dumbledora muskał delikatnie twarz Gellerta, który zauważył, że rudowłosy zamknął oczy, tak jak to robił na samym początku ich związku. Coraz bliżej i bliżej. Ciepło promieniujące od Albusa było dla Grindelwalda niczym żar płynący prosto z serca, było tym, czego słowa nigdy nie wyrażą. Bo nie istnieje takie słowo, które opisałoby co poczuł Gellert Grindelwald gdy wargi jego kochanka ogrzały jego usta, pieszcząc i uszczęśliwiając pocałunkiem pełniejszym magii niż wszystkie magiczne stworzenia razem wzięte. To było delikatne jak muśnięcie skrzydeł motyla, ulotne niczym myśl, a jednak trwałe jak góra, z której szczytu staczała się lawina odczuć i emocji, o których połączenia istnieniu Gellert już dawno zapomniał. Kombinacja szczęścia, miłości, strachu, smutku, gniewu, pożądania, ekscytacji i niespodziewanego spokoju wybuchła w nim niczym wulkan podczas erupcji. A blondyn przelał to wszystko w pocałunek.
Najpierw powoli, delikatne ruchy warg, jakby bali się, że jeśli zrobią to szybciej, mocniej, coś się nie uda. Albus wydawał się Gellertowi równie przejęty nowym odczuciem jak on sam był. Przez ledwo wyczuwalne przyspieszenie w rytmie pocałunku Grindelwalda przeszył dreszcz biegnący od stóp aż po czubek głowy. Nie pogłębiali go, wystarczyła im ta delikatna pieszczota, która dawała im więcej przyjemności, satysfakcji niż każdy inny pocałunek przedtem. Ta pewność, że wrze w nich prawdziwa miłość podniecała i fascynowała blondyn, jednak nie protestował, gdy Dumbledore delikatnie i powoli przerwał tę cudowną czynność.
- Też to czułeś?- Gellert zapytał przyciszonym głosem i uśmiechnął się półgębkiem, gdy Albus pokiwał głową.
Rudowłosy spojrzał na ich dłonie splecione naszyjnikiem i z ogromną ostrożnością zdjął pakt krwi z ich rąk i nałożył go na szyję Grindelwalda. Albus wyciągnął ramiona i najzwyczajniej w świecie przytulił się do klatki piersiowej blondyna, który odwzajemnił gest. Gellert ukrył twarz w rudych kosmykach. Chciałby aby ta chwila trwała przez wieki, to najprostsze przytulenie zupełnie by mu wystarczyło. Przez chwilę w jego umyśle pojawiła się myśl o rezygnacji z planów rewolucji, jednak szybko ją odgonił. Przecież on i Albus mieli razem przemierzać świat poszukując Insygniów. To miało być ich wspólne życie, to ich połączyło.
- Gellcie?- mruknął Albus. Z gardła drugiego chłopaka wydobyło się jedynie podłużne hmm, które miało oznaczać prośbę o zadanie właściwego pytania.- Kochasz mnie?
- Oczywiście- odpowiedział tak samo cicho Gellert. - Kocham ciebie i tylko ciebie. Na zawsze Albusie.
- Przysięgnij Gell- poprosił Dumbledore podnosząc głowę, aby spojrzeć w dwukolorowe tęczówki ukochanego. - Ale bez magii. Po prostu przysięgnij patrząc mi w oczy.
Grindelwald skinął głową i lekko się odsunął. Patrzył prosto w głęboki ocean błękitnych oczu Albusa i widział wszystko. Widział cały swój świat, widział radość i energię drzemiące w tym chłopaku, widział inteligencję, która przyciągnęła go do Dumbledora, widział każdą jego cudowną zaletę, widział każdą wadę i wszystko to kochał. Kochał to idiotyczne uzależnienie od mugolskich słodyczy, kochał to, że Al był od wszystkich w czymś lepszy, kochał nadmierną uwagę, jaką chłopak darzył swoją rodzinę.
- Kocham ciebie i tylko ciebie. Kocham każdą twoją wadę i każdą zaletę. I to jest miłość na zawsze, bo wiem, że tylko ciebie byłbym w stanie tak bardzo pokochać- powaga w głosie Gellerta tylko utwierdziła Albusa w przekonaniu, że dobrze zrobił.
- Ja też cię kocham Gell i moja miłość do ciebie jest jedyną rzeczą, której nie poświęciłbym dla wiąkszego dobra- odpowiedział rudowłosy ponownie tuląc się do przyjaciela.
Gellert słysząc te słowa nieco zesztywniał. Sam nie miał pojęcia co byłby w stanie poświęcić Dla Większego Dobra. Postanowił jednak nie przejmować się tym w tamtej szczęśliwej chwili, którą dzielił z miłością swojego życia.
- Przyjdziesz jutro do mnie i pomożesz mi gotować obiad?- zapytał ni z tego ni z owego Albus. - Chcę nauczyć Arianę jak kroić warzywa, ale sam sobie z tym nie poradzę.
- Oczywiście kochany, przecież dobrze wiesz, że pomogę ci we wszystkim- Gellert przez chwilę poczuł się bardzo przyjemnie. Odczucie skojarzyło mu się z jedną rzeczą i postanowił poinformować o tym Albusa.- Al, mam wrażenie, że coś się zmieniło przez to braterstwo krwi.
Dumbledore uniósł głowę i z niepokojem zerknął na oczy ukochanego. Grindelwald oczywiście zauważył to i pokręcił głową z politowaniem. Albus był według niego aż przesadnie emocjonalny i za bardzo wszystkim się martwił.
- Spokojnie, to nic złego- uśmiechnął się lekko blondyn. - Chodzi o to, że mam przeczucie, jakbyśmy byli jakoś bardziej połączeni, jak małżeństwo, jak rodzina- w oczach Albusa na te słowa zapłonęły iskierki radości.
- Może jednak twój plan się powiódł i to braterstwo było swego rodzaju ślubem- powiedział ukazując zęby w szerokim uśmiechu.
- Możliwe- mruknął Gellert i pochylił się do namiętnego pocałunku, jakim obdarzył Albusa. Chłopak oddał go z pełnym zaangażowaniem i obaj znów poczuli tą niesamowitą feerię emocji, która rozpaliła poprzedni pocałunek.
- Pewnie uznasz to co powiem za głupie, ale uważam, że kiedyś, gdy będą pisać o nas książki, jako o Wielkich Wyzwolicielach świata czarodziejów, historia naszej miłości będzie najpiękniejszym romansem, jaki kiedykolwiek powstał, bo nasza miłość uskrzydla nasze plany, daje im moc. Jesteśmy dla siebie siłą i słabością, ale ja nie chcę wyrzec się słabości, jeśli ma to oznaczać wyrzeczenie się ciebie- powiedział nagle Albus tuż po przerwaniu pocałunku.
Gellert przez chwilę stał jak wryty patrząc na Dumbledora. To były chyba najpiękniejsze słowa, jakie ktokolwiek do niego wypowiedział.
- Och Albusie, jesteś dla mnie wszystkim- westchnął i wpił się w wargi kochanka. - I teraz, jeśli pozwolisz, chciałbym po raz czwarty, piąty i kolejny pocałować cię jako mojego przyjaciela, kochanka, miłość mojego życia, a teraz także męża- powiedział i ponownie pocałował Albusa.
Objęli się mocno. Nic nie mogłoby ich rozdzielić, żadne mroczne ani jasne siły nie miały takiej mocy, aby rozerwać ich miłość.
- Kocham cię Gell- wyszeptał Albus po kolejnym pocałunku z rzędu.
- Kocham cię Albusie- odpowiedział Gellert. Jeszcze nigdy nie był tak bardzo pewny, że to co mówi jest bez wątpienia prawdą.
CZYTASZ
《Przysięga》Grindeldore
FanfictionJak doszło do tego, że Albus Dumbledore i Gellert Grindelwald zawarli braterstwo krwi? Niewielu wiedziało, że to z miłości. Miłości, w której przetrwanie niewielu wierzyło.