Rose

1K 48 10
                                    

Piękny sierpniowy poranek, kiedy to promienie słońca zaczęły budzić swym urokiem pierwsze osoby. Wojna otaczała ich swoimi ramionami, czuli to, ale każdego dnia próbowali przeżyć jeszcze jeden dzień dłużej dla rodziny i najważniejszych osób.
Młodzież musiała szybko dorosnąć i przystać cieszyć się wszystkim wokoło nich. Podczas wojny nie można mieć wszystkiego, więc z czego się cieszyć? Z małych rzeczy. Bytnar leniwie wstał z łóżka i podszedł do okna, przy którym wczoraj siedział do późna i obserwował gwiazdy. Gdy to robił choć na chwilę zapomniał o rzeczywistości, która była dość okrutna. Podszedł do komody wyciągając z niej białą koszulkę i jakieś spodnie.
Po kilku minutach znajdował się przebrany w kuchni i pomagał przygotowywać matce śniadanie dla reszty domowników.
Myślał o tym co będzie robił dzisiaj z kolegami. Chciał iść na polankę, którą znalazł kiedyś z siostrą, ale uznał, że pewnie się nie zgodzą.

-Janeczku, coś ty taki zamyślony?- zapytała go rodzicielka. Spojrzał na nią z uśmiechem na ustach.

-Mamo myślę o tym co jest na ulicach. Czemu tak się dzieje? Czy nie powinno być inaczej?- zapytał jej, a ona spojrzała na niego zaskoczona. Nie pytał jej nigdy o takie rzeczy, więc nie wiedziała co ma powiedzieć.

-Janeczku po prostu świat robi sobie z nas żarty- odparła. Gdyby wiedziała, że te żarty skończą się tak tragicznie, nie powiedziała by tego nigdy.
Rudy zaśmiał się dźwięcznie, nie mogąc pojąć jak jego rodzic może myśleć, że robią sobie z nich żarty.

-Mamusiu jakie żarty? Jakbym umarł to też byłby to żart?- zapytał. Zdzisława Bytnar zmarła, z wrażenia upuściła talerz trzymany w dłoniach i usiadła na jednym z krzeseł. Jak jej syn mógł myśleć, że umrze? Schowała twarz w dłonie i załkała cicho- Mamo nie płacz, przecież jestem tutaj i nic mi nie szkodzi- powiedział i ja przytulił. Nie wiedział, że jego słowa mogą wywrzeć na matce takie wrażenie, przecież śmierci nie powinno się obawiać i to jeszcze w tych czasach. Wiadome było, że ona kiedyś po nas przyjdzie.
Bytnar po skończonym śniadaniu powiedział tylko, że wychodzi i wróci prawdopodobnie przed godziną policyjną. Szedł krętymi alejkami i rzucał uśmiechem w stronę każdej napotkanej osoby. Jak on lubiał takie dni jak te, dni które mimo wojny miały swój urok. Zamierzał ku kamienicy Zawadzkiego, gdzie mieli spotkać się wraz z resztą przyjaciół. Nie było widać kwiatów w oknach kamienic, ani ludzi wyglądających przez okno. Widział dzieci bawiące się na podwórkach z lekkimi uśmiechami i rodziców, którzy obawiali się o życie swoje jak i dzieci. Niemcy byli okrutni do tego stopnia, że nie oszczędzali nikogo. Dzieci, osoby w podeszłym wieku, dla nich nie miało to znaczenia, człowiek o innej rasie niż aryjska był uznawany za nikogo. Janek najbardziej nie lubiał chodzić obok getta, gdzie widział te smutne twarze osób będących tam. Chciał pomóc, lecz nie mógł. Stanął przed kamienicą do której zamierzał i w jednym oknie ujrzał Zośkę, który podziwiał Warszawę rankiem. Bytnar uśmiechnął się i krzyknął imię kolegi.

-Czego się drzesz Janek- odkrzyknął mu Tadeusz. Janek zaśmiał się i wszedł na górę. Zapukał w drzwi i po chwili znalazł się w domu Zawadzkich. Tadeusz był sam w domu, gdyż jego ojciec wyszedł wcześniej do pracy, a siostra wybrała się do koleżanki.

-Kiedy przyjdą chłopaki?- zapytał Bytnar rozsiadając się na fotelu. Tadeusz przygryzł nerwowo wargę i usiadł na drugim fotelu.

-No właśnie- powiedział i podrapał się po karku- Jest mała zmiana planów. Chłopaków nie będzie- dokończył wypowiedź i spojrzał na Bytnara w którego oczach tańczyły iskierki szczęścia.

-Tadeusz, a pójdziesz ze mną na tą polankę?- zapyta Bytnar i uśmiechnął się szerzej, na zgodę ze strony Zawadzkiego.
Po chwili szli już ulicami Warszawy, ciesząc się swoim towarzystwem. Może teraz tego nie czuli, ale w ich sercach tliło się uczucie miłości, która z dnia na dzień rosła.
Potrzebowali siebie nawzajem, ale oni myśleli, że to tylko z powodu przyjaźni.
Ich przyjaźń była piękna i wyjątkowa, taka, która mogła się już więcej nie powtórzyć, z każdym kolejnym dniem była bardziej pielęgnowana.
Chłopcy po dość długiej drodze zbliżali się do miejsca w które chciał tak bardzo udać się Rudy. Weszli w głąb lasu i po chwili ujrzeli miejsce w którym było tylko kilka drzew, krzaków i jeden krzak czerwonej róży, do której od razu udał się Janek. Zerwał jeden kwiat, kalecząc się tym samym w palca.
Podszedł do Tadeusza i uśmiechnął się.

-Piękna, prawda?- powiedział Janek i usiadł na trawie, to samo uczynił Tadeusz i po chwili oboje siedzieli na trawie patrząc w niebo.

-Piękna- powiedział Tadeusz, zrywając jedną ze stokrotek rosnących obok niego.

-Podoba Ci się?- zapytał Janek, na co zobaczył uśmiech na twarzy Tadeusza. Uśmiech przeznaczony specjalnie dla niego- Więc jest twoja. Proszę- powiedział Rudy, kładąc czerwony kwiat na kolanach blondyna.

-Rudy nie lepiej dać go komuś innemu? Komuś ważniejszemu?- zapytał Zośka, biorąc różę w dłoń. Spojrzał na Janka, na którego twarzy malował się smutek spowodowany odrzuceniem prezentu przez przyjaciela.

-Nie podoba ci się- powiedział wstając- Przyszedłem tu specjalnie po nią- odpowiedział zmierzając ku krzewu róży. Tadeusz wstał pospiesznie i udał się za Bytnarem.

-Rudy to nie tak, tylko uważam, że powinieneś dać na komuś ważnemu- powiedział stając obok Janka.
Bytnar uklęknał obok krzewu i poklepał miejsce tuż przy sobie, dając znak Zawadzkiemu na to, aby usiadł obok niego, co oczywiście uczynił.

-Popatrz jest tu tyle róż, że starczyło by dla każdego komu chciałbym je dać. Dałem ją akurat tobie, gdyż jesteś dla mnie ważny. Wszystkie są do siebie podobne, ale ta jedyna jest taka jak ty. Jest twoją różą i nie jest dla nikogo innego.- skończył mówić Janek i spojrzał na Tadeusza- Rozumiesz?- zapytał Janek. Zawadzki spojrzał na niego i na róże trzymaną przez siebie w dłoni.

-Przecież jest tu dużo róż- powiedział Zośka. Rudy zaśmiał się i wstał, ciągnąć za sobą Tadeusza. Trzymał go za rękę i szedł coraz dalej- Nie zgubimy się żołnierzu?- zaśmiał się Zawadzki i uśmiechnął pod nosem, na kpiącą minę Bytnara.
Znaleźli się chwilę potem w drugim końcu polanki, gdzie Bytnar lubiał przybywać najbardziej.

-Zośka wiesz jest dużo róż, ale ta ma coś wyjątkowego czego nie umiesz zauważyć- powiedział kładąc się na ziemi- Popatrz w niebo. Widzisz tam tylko chmury i niebieskie tło. Ja widzę tam swoją przyszłość. Widzę tam siebie w wolnej Polsce, gdzie wszyscy będziemy szczęśliwi. Nie zauważysz tego, bo żyjesz wojną i nie wybiegasz w marzenia. Jako dowódca myślisz, że nie możesz robić takich rzeczy, bo możesz nam zaszkodzić, ale tak nie jest.- skończył swą wypowiedź Bytnar. W oddali byli słychać ćwierkot ptaków i nie było widać nawet wojny. Zawadzki usiadł lekko na trawie i spojrzał w niebo. Nie rozumiał jak ten mały człowiek, może widzieć tam wszystkie te rzeczy. Spojrzał znów na róże i pomyślał o sobie. Jest piękna, lecz ma kolce co zniechęca ludzi. Czy on taki jest? Czy to przez to, że jest taki zamknięty w sobie do ludzi i ufa tylko najbliższym, upodabnia go do tej róży? Myślę, że tak. Każdy z nas jest inny. Nie myślał teraz o tym co będzie później, bo nie wiedział czy dożyje kolejnych dni. Czy ten chłopak o niebieskich oczach i płowej czuprynie w końcu uświadomił mu, że tak naprawdę trzeba w coś wierzyć?

-Janek musimy wracać stąd jest kawałek do domu, a robi się późno- powiedział Zawadzki wstając z miejsca. Podał Jankowi rękę i pociągnął do góry przez co chłopak wstał i musiał chwycił się Tadeusza, żeby nie upaść na twardą powierzchnię.

-Póki jeszcze żyjemy powiem Ci w obietnicy, że jestem najważniejszą osobą w moim życiu i nie wyobrażam sobie mieć kogoś innego.- powiedział Janek chwytając go za rękę. Zawadzki uśmiechnął się i mocniej ścisnął dłoń Bytnara.

-Też jesteś dla mnie ważny.- powiedział.
To właśnie ta chwila w której uświadomili sobie jak ulotne może być życie i co czują do siebie. Każdy z nich chciał żyć, ale spotkało ich coś innego. Walczyli jednak nie dali rady, może próbowali wywalczyć wolną Polskę, ale czy walką za ojczyznę trzeba było zapłacić tak wysoką cenę, jaką jest życie?




Witam!
Troszku się rozpisałam, ale jestem zadowolona z tego rozdziału.
Jeszcze jedno, przepraszam za moją długą nieobecność, ale to tylko przez problemy. W każdym bądź razie już jest dobrze i mam nadzieję, że tak zostanie.
Czuwaj!
_Bytnarowa_

Rośka~One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz