Chowany

869 54 13
                                    

Ulubiona Zabawa dzieci
Chowany.

Mimo że wiekiem nie byli dziećmi, w duszy na pewno nimi byli.
Co może robić, gdy siedzisz bezczynnie?
Grupka chłopaków siedziała na jednym z Warszawskim osiedli, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Jeden rzucał kamykiem, a kilka następnym rozmawiało zawzięcie o rzeczach, które tylko im były znane.
Towarzyszyła im również wojna, która na pierwszy rzut oka wydaje się naprawdę straszna. Dla nich jednak wojna nie była najstraszniejsza, tylko to co idzie z nią w parze. Potrzebowali pewnego rodzaju rozluźnienia, kiedy poczuliby się znów wolni.

-Ja to chyba idę do domu- rzucił Bytnar z chęcią wstania z rozgrzanego muru, jednak przeszkodziło mu w tym duża dłoń przyjaciela. Mieli spędzić w towarzystwie kilku innych kolegów cały dzień. Dzień w którym nie trzeba było walczyć.

-Nie idziesz. Cieszysz się tym co jest teraz, tą beztroską.- powiedział Zośka i puścił ramię Janka. Zamknął oczy i zaczerpnął świeżego powietrza, które tego dnia jakby w ogóle nie pachniało codziennością.

Naprawdę był to niespotykany widok, gdy przechodziło się obok nich i czuło ich bijące szczęście i wolność.
Zatrzymała się nawet jedna dziewczynka, mówiąc mamie, że ona też chce być już dorosła i nie chodzić zawsze z nią. Widać nie wiedziała co wiąże się z chęcią bycia dorosłym.

-Chcecie przesiedzieć tu tak cały dzień?- zapytał Katoda. Spotkali się małą grupka znajomych, więc między innymi znalazł się także i on.

-Jak będzie trzeba, to tak- powiedział Alek, poprawiając swoje włosy i opierając się jeszcze bardziej o murek. Jako jeden z tej grupki siedział na chodniku, a obok niego Słoń i Buzdygan.

Rudy zaczął się już denerwować, że przez te ich pomysłu nie może poczytać sobie w domu książek, albo po prostu posiedzieć w spokoju.
Spoglądał na pobliskich ludzi i kątem oka patrzył również na Zośkę. Tadeusz był dla niego naprawdę fascynujący, gdy siedział tak spokojnie z oczamu zamkniętymi i promieniami słońca muskającymi jego jasną cerę. Jego jakże ułożone włosy, dziś zostały rozwiane przez lekki wiatr, przez co kosmyki jego włosów opadły mu na czoło. Wyglądał czarująco, można było powiedzieć, że wyglądał jak pewnego rodzaju mały chłopczyk.

-Może zagramy w chowanego?- zapytał Zośka z nadal zamkniętymi oczami. Jego spokój był zadziwiający.

-Jestem za- powiedział rozentuzjowany Rudy i uśmiechnął się szeroko- Ale może zmienimy zasady. Będziemy w parach- dodał i spojrzał na przyjaciela.

-Dobrze. Masz szczęście Rudy, że jest nas akurat ośmiu- zaśmiał się Aleksy.
Każdy się dobrał i pierwsi zaczynali Słoń z Katodą. Potem oczywiście był ten kto zostanie znaleziony jako pierwszy.
Dwójka chłopaków schowała się w kamienicy na ostatnim piętrze. Śmiesznie wyglądało to jak wysoki blondyn poganiał niższego o płowych włosach.
Fakt nie była to najlepsza kryjówka, ale co innego można znaleźć w ciągu dwudziestu sekund?
Usiedli na schodach, przy drabince prowadzącej na strych, szczerząc się do siebie na wzajem.
Włosy opadły im na czoło, a w ich oczach można było zobaczyć radosne iskierki.
Janek zaczął się śmiać, z nieszczęsnej gry, którą wymyślił jego przyjaciel, który w tej chwili patrzył na niego z chęcią mordu w oczach. Lubił bawić się w chowanego, ale nie za bardzo lubiał, gdy się go znajdowało.

-Rudy przymknij się- szepnął cicho Zośka, odganiając śmiech. Zawsze tak miał. Gdy tylko ktoś w jego otoczeniu zaczynał się śmiać, to on sam miał chęć robienia tego. Widać, że śmiech jest zaraźliwy.
Usiadł na schodku wyżej i uśmiechnął się, widząc ten piękny uśmiech niższego chłopaka. Lubiał jego wzrost, bo dzięki temu zawsze musiał mu pomagać, ale nie przeszkadzało mu to wręcz przeciwnie, bardzo się cieszył.

-Zosieńko a jak nas znajdą?- zapytał cicho Janek patrząc w oczy Zawadzkiego.

-To nic. Ważna jest sama zabawa a nie kto wygrywa. Musimy nauczyć się bycia w zespole, bo to dopiero początek okrutnej walki o życie, w której nie będziesz sam. Zawsze będziesz miał kogoś na kim możesz polegać i na niego liczyć.- skończył swoją wypowiedź. Wiedział, że zepsuł przyjemny nastrój, ale nie miał tego do czego porównać. Powiedział z jednej strony prawdę, bo podczas wojny nie ma "mnie" tylko jesteśmy "my".
Bytnar oparł się plecami o ścianę i chwycił dłoń Zośkową. Był to pierwszy tego rodzaju czyn. Młodszy chłopak poczuł jak na jego policzki wpływają czerwone wypieki, ale za wszelką cenę nie chciał, aby blondyn je zobaczył.
Ten czyn odebrał Zawadzkiemu wdech w piersiach. Nie spodziewał się takiego czegoś po właśnie Janku. Spokojny chłopak, który czasem potrafi w życiu człowieka ostro namieszać. Namieszał również w czyimś sercu i to bardzo porządnie, skoro Zawadzki myślał o nim nawet, kiedy siedział obok niego.

-Zośka o czym myślisz?- zapytał Janek. Spostrzegł, że jego przyjaciel zawzięcie o czymś rozmyśla.

-Myślę o tym co przyniesie jutro. Popatrz mamy taki czas, że ludzie giną a ja chciałem się bawić w berka. Co ze mnie za żołnierz?- zapytał z nutką goryczy w głosie Tadeusz.
Co prawda o tym także myślał, ale nie do końca powiedział o czym tak naprawdę myślał.
Słychać było ich szybkie oddechy i mocne bicie serca.
Samo siedzenie w swoim towarzystwie nie przyswajało im problemu, ale myśl o tym, że któryś z nich mógł zrobić coś niewiarygodnego potrafiła zmienić wszystko w czasie ułamku sekundy.

-Zośka, zimno mi- powiedział szczerze Janek. Na samej górze kamienicy było zimno, ale nie wiedzieli, że zaraz i tak będą musieli wyjść.

-Przeżyjesz- powiedział, uśmiechając się Zośka. Gdyby miał co dać Jankowi, zapewne dałby mu, ale miał na sobie tylko koszulę z krótkim rękawem.
Siedzieli cały czas w ciszy, zaczynając nudzić się tym, że nie zostali jeszcze znalezieni. Tadeusz co chwila patrzył przez małe okienko czy, aby na pewno nikt tutaj nie idzie.
Janek tylko siedział patrząc na niego. Właśnie w takich momentach lubiał podziwiać Zośkę.

-Powiedz mi, ile jeszcze będziesz się tak na mnie gapić?- zapytał ze śmiechem blondyn, na co Rudy speszył się i odwrócił wzrok.
Wiedział, że to się tak skończy, ale nie myślał że tak wcześnie.
Zośka zaczął pod nosem nucić jakąś piosenkę, zapewne sam ją wymyślił podczas siedzenia tutaj.
Bytnar siedział tylko wpatrzony w szary beton i słuchał jego pomrukiwania.
Oczy świeciły się im w bardzi przyjemny sposób, tak jak nie świeciły się żadne inne oczy. Biło z nich miłością...

-Ile jeszcze musimy tu tak siedzieć? Ja to już chcę, aby nas znaleźli- zaśmiał się Rudy, wracając wzrokiem do przyjaciela.

-Tak Ci ze mną źle?- zapytał ze śmiechem Tadeusz.

-Nie to nie tak- Odpowiedział lekko speszony. Nie chciał, aby Tadeusz tak to zrozumiał

-Rozumiem. Też chcę stąd wyjść- zaśmiał się Tadeusz wstając z twardych schodów- Chodź- powiedział do Janka, wyciągając swoją dłoń, którą tamten chwycił.

-Ale to tak jakbyśmy się poddali- powiedział Janek, który nie chciał iść.

-Oni stoją tutaj od dziesięciu i nas wołają. Wiem, że nie słychać tego tutaj, ale widziałem to za oknem- powiedział Tadeusz- No chodź- dodał i uśmiechnął się do przyjaciela.

-Dlaczego nic nie mówiłeś?- zapytał niższy chłopak.

-Chciałem spędzić z tobą więcej czasu, Janeczku- powiedział Tadeusz i zaczął schodzić po schodach. Zaraz po nic zaczął schodzić Bytnar.
Wyszli z kamienicy, uśmiechając się.

-Z wami się nie da bawić- powiedział obrażony Alek. Wszyscy zaśmiali się, ale dwójka z nich była naprawdę szczęśliwa. Nie mówili tego, ale spędzony czas, nawet który nie był spędzony na rozmowie, był dla nich wyjątkowy.






Witam!
Wiem rozdział nie należy do najlepszych, ale wpadł mi taki pomysł i napisałam.



Rośka~One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz