Ilość słów: 4040
Harry ze wszystkich sił starał się nie dać niczego po sobie poznać, ale Alice była spostrzegawcza. Skomentowała jego niechlujnie rzucone przy drzwiach buty, to, dlaczego wstał tak późno rano i dlaczego tak sztywno chodził. Nie miał żadnych szans. Jej wszystkowiedzący wzrok wypalał w nim dziurę przez całe popołudnie, kiedy karmił zwierzęta, a nawet gdy wrócili do miasteczka, by zawieźć jajka Niallowi.
Niczemu nie pomogło to, że kiedy weszli do sklepu, blondyn wyraźnie był na kacu. Alice tylko popatrzyła na niego ze współczuciem, a kiedy z Harrym wrócili do samochodu, natychmiast zaczęła przemówienie.
- Wiedziałam! Wyszedłeś z nimi wczoraj! Dobrze się bawiłeś? Louis wrócił do domu o bezbożnej godzinie w nocy. Był z wami?
- Babciu, proszę – westchnął, cicho chichocząc pod nosem. Myśl o Louisie sprawiła, że zarumienił się jeszcze mocniej. - Niall i Liam mnie zmusili. Ostatnio byłem trochę zajęty i nie myślałem o wyjściach z chłopakami.
- Trochę zajęty – powtórzyła, wpatrując się w niego przenikliwymi, zielonymi oczami. Brunet poczuł niemal jakby patrzył w lustro, więc zamiast tego uruchomił silnik i ruszył do domu. Dzisiaj już dosyć się nabiegał i miał ochotę jedynie na spędzenie miłego wieczoru w babcią, najlepiej przy kominku.
- Tak – powiedział, dochodząc do wniosku, że może powiedzieć prawdę. - Ta cała sprawa z Louisem sprawiła, że nie czułem się najlepiej. Nie chciałem opuszczać farmy, jeśli nie było potrzeby.
Na sekundę zapadła cisza, jedynym dźwiękiem było szuranie opon po żwirowej drodze. Potem Alice wyciągnęła rękę, by poklepać go po udzie, na co uśmiechnął się do niej.
- Nie ma absolutnie żadnego sposobu na to, by komuś udało się zabrać nam tę farmę, zabrać tobie. To twoja ziemia, Harry, mieszkasz tam. Ludzie będą próbowali cię przekupić, ale nie mogą jej od ciebie zabrać. Wiem, że masz głowę na karku, nikt cię nie oszuka. Jesteś dokładnie jak twój dziadek.
- Naprawdę? - Harry poczuł, jakby przebiegł milę, nieśmiało zerknął na babcię.
- Oczywiście! Nigdy nie myślałam, że gdy dorośniesz będziesz tak jak Tom bronił tej farmy, ale to robisz i to fantastyczne. Wiesz, że nie odddałabym jej byle komu.
Brunet poczuł, jak momentalnie w jego oczach zbierają się łzy i cieszył się, że już dojechali do domu. Natychmiast wysiadł i pobiegł pomóc babci, od razu przyciągając ją do najmocniejszego uścisku jaki był w stanie dać, nie robiąc jej krzywdy. Schował twarz w jej włosach i westchnął, mamrocząc w kółko podziękowania. Zawsze dokładnie wiedziała, co powiedzieć, żeby poprawić mu humor.
Przez cały dzień Alice kontynuowała swoje niezliczone opowieści o tym, jak ona i Tom odganiali każdego, kto choćby okazał zainteresowanie kupnem farmy. Wspomniała wszystkie, nawet te, które Harry już wiele razy słyszał. Lecz słuchał z uwagą. Zawsze kochał opowieści o młodości swoich dziadków.
W końcu musiał odwieźć babcię do Deakinów, ale dopiero późnym wieczorem. Nie obyło się od sekretnego pocałunku z Louisem, gdy nikt nie widział i przypomnienia o późniejszym spotkaniu.
Chodziło o to, że Harry się denerwował. Pogodzili się już i nawet obściskiwali półnago, ale wiedza, że Louis może przybyć w każdej chwili sprawiała, że brunet nie mógł usiedzieć. Napisał do Liama, że woli spędzić spokojny wieczór, kiedy ten zaprosił go do siebie. Wiedział jednak, że ten wieczór na pewno nie będzie spokojny i to dlatego teraz rwał włosy z głowy.
Co on robił? Co robił z Louisem? Chciał całować go godzinami, potem może zabrać do sypialni i spędzić tam kolejne godziny. Myśli i pomysły wciąż przychodziły mu do głowy i służyły jedynie jeszcze większemu zdenerwowaniu.
CZYTASZ
Ocean Eyes PL (Larry)
Hayran Kurgu"Chcę kupić twoją ziemię." "Wyjdź z mojego domu." "Nie nazwałbym tego domem..." "A ja nie nazwałbym ciebie szanowanym biznesmanem, jak przedstawiłeś się na początku." "Dobrze. Tak czy inaczej, pokonam pana, panie Styles. Proszę tylko poczekać." Lub...