#1
16 marca 1920 roku do szpitala w Toledo trafiła kobieta, która zaczęła rodzić na ulicy tuż obok jednego z supermarketów. Pomijam fakt, że w reklamówce którą niosła, oprócz konserwy i chleba, znajdowały się dwa litry wódki i lokalne wino. Dziecko zostało cudem uratowane. Tego dnia na świat przyszedł Severo. Był najmłodszy spośród czwórki rodzeństwa. Po jego narodzinach lekarze zastanawiali się czy matka będzie w stanie wychować kolejne dziecko, bowiem rodzina Severo nie uchodziła w okolicy za przykład do naśladowania. Mało brakowało, a mój ojciec trafił by do sierocińca. Może nawet wyszłoby mu to na lepsze... W każdym razie miał szczęście. Mimo tego, że jego matka nie odmawiała sobie używek podczas ciąży urodził się zdrowy. Jego rodzice nigdy nie posiadali pieniędzy. Wszystko tracili tak szybko, jak zyskiwali. Mieszkali w biednej dzielnicy, dzięki czemu nigdy nie wytykano ich palcami palcami. Sever nie miał lekko. Jego ojciec był zwykłym ćpunem. Matka, mimo starań, nie była w stanie zająć się czwórką dzieci. Z racji tego, że był najmłodszy zawsze miał najgorzej. Ubrania i zabawki dostawał po starszym rodzeństwie. Atmosfera w domu nie należała do przyjemnej. W szczególności, gdy ojcu Severo brakowało kasy na alkohol, bądź prochy. Krzyki i przemoc była na porządku dziennym. Gdy bracia i siostra mojego ojca chodzili do szkoły on musiał pomagać w domu. Miał jednak wielkie marzenia. Pragnął za wszelką cenę wyrwać się z Toledo i zasmakować życia w wielkim mieście. I w tym właśnie momencie swoje piętno w jego historii odcisnął wujek Felipe. Pomiędzy nim a moim tatą nie było dużej różnicy wieku. Zawsze byli ze sobą blisko. Bawili się i rozmawiali. Severo kochał go najbardziej z całego rodzeństwa. Gdy dorośli pojawił się dylemat. Rodzice, przez ograniczone fundusze, musieli zdecydować kogo wyślą na studia, a kto zostanie w Toledo. Severo zawsze uczył się lepiej od swojego brata. Był ambitny i zdolny. Felipe miał jednak przewagę. Wraz ze swoim starszym bratem byli ulubieńcami tatusia. Nie uczyli się najlepiej, za to zawsze przynosili do domu najwięcej pieniędzy. W czasie, gdy Severo poświęcał się nauce i pomagał matce w pracach domowych jego bracia pracowali dorywczo na targowisku i hodowli winogron. Gdy nadszedł czas decyzji Felipe nawet się nie zawahał. Z radością przyjął oświadczenie rodziców, o wysłaniu go do akademii. Severo poczuł się, jakby wbili mu nóż w plecy. Wpadł w furię. Pierwszy raz to on podniósł głos na swojego ojca. Potraktował Felipe jak zdrajcę. Nie mógł uwierzyć że jego własny brat był w stanie zostawić go z tą chorą rodziną i wyjechać na drugi koniec Hiszpanii. Severo był wściekły i zdesperowany. Bez zastanowienia spakował najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegł z domu zatrzaskując drzwi. Tego dnia widział swoich rodziców po raz ostatni. Z oszczędności, których nie miał zbyt dużo, zakupił bilet do Madrytu.
#2
Gdy autokar zatrzymał się w centrum miasta Severo poczuł się bardzo zagubiony. Mimo wszystko był szczęśliwy. Pierwszy raz czuł, że panuje nad swoim losem. Wpadł na pomysł, aby udać się do biura dla emigrantów. Aby nie wydawać pieniędzy na metro poszedł na piechotę. Recepcjonistka podała mu namiary na noclegownie, gdzie mógł za niewielką kwotę spędzić noc. Kobieta zapewniła go również, że w ciągu kilku dni znajdą mu prace. Severo nie wiedział co go czeka. Był przerażony. Po kilku dobach spędzonych w napięciu w towarzystwie nieznajomych odezwali się do niego z Biura Emigrantów. Dostał propozycje z lokalnej rzeźni. Podpisał umowę, bo miał już dosyć ośrodka dla bezdomnych. Pracodawca zapewnił mu niewielkie wynagrodzenie i mały pokoik wielkości trzech, może czterech metrów kwadratowych. Mieściło się w nim tylko łóżko i niewielka szafa. Mimo wszystko warunki były lepsze niż w zasyfiałej noclegowni. Mojego ojca ustawiono na najgorszym stanowisku. Był w końcu nowy, więc mogli nim pomiatać. Robił na strefie oczyszczania układu pokarmowego. W skrócie: wybierał resztki gówna z jelit martwych zwierząt. Pracował ciężko i wytrwale, bo z tyłu głowy nadal przyświecał mu cel. Chciał udowodnić światu, że da rade, mimo ciężkiej przeszłości, spełnić swoje marzenia. Po wielu miesiącach ciężkiej pracy w smrodzie i odchodach udało mu się uzbierać trochę pieniędzy. Znalazł również nową pracę. Było go stać na opłacenie akademika, więc coraz poważniej zaczynał myśleć nad rozpoczęciem upragnionych studiów. Dzięki samozaparciu połączył pracę i naukę. Musiał przygotować się, bo kierunek kształcenia który wybrał nie należał do łatwych. Od dziecka marzył o architekturze. Początek roku akademickiego zbliżał się wielkimi krokami. Stres związany z egzaminami okazał się bezpodstawny, bo nasz ojciec zdał go śpiewająco. Dzięki dobrym stopniom z poprzednich szkół mógł liczyć na stypendium naukowe. Jego marzenie powoli zaczęło się spełniać.
#3
Severo uczył się bardzo dobrze. Nie mógł pozwolić sobie na utratę wsparcia finansowego. Radził sobie mimo wkurzającego współlokatora. Nazywał się Paolo. Był synem włoskiego magnata. Szybko okazało się że do szkoły nie dostał się za dobre wyniki, a za karę. Ojciec Paolo chciał się go po prostu pozbyć. Ciągle imprezował i trwonił pieniądze. Mało brakowało, a on i Severo zostaliby wyrzuceni z uczelni. Po wielu skargach z sąsiednich pokoi do akademika została wezwana policja. Gdy przeszukiwali pokój znaleźli woreczek z trawką wśród rzeczy Włocha. Długo trwało zanim zdołali przekonać rektora aby zmienił zdanie i nie wyrzucał ich z uniwersytetu. Mój ojciec wpadł w furię. Nie pałał przyjaźnią do Paolo, ale w tym momencie miarka się przebrała. Zrobił mu taką awanturę, że on sam postarał się o przeniesienie do innego pokoju. Reszta studiów przebiegała w jak najlepszym porządku. Severo poznał wielu przyjaciół. Szybko zakolegował się z nowymi współlokatorami. Jego kompani posiadali podobne doświadczenia i plany na przyszłość. Pomagali sobie nawzajem, a wszystkie kolokwia i testy zdawali z najlepszymi wynikami. Czas płynął bardzo szybko. W mgnieniu oka mijał rok za rokiem. W ostatnim semestrze pojawiła się niesamowita okazja. Roczne praktyki w słonecznych Indiach. W studentach aż kipiały emocje. Była to niesamowita szansa. Chętnych było tak wielu, że uczelnia była zmuszona zorganizować konkurs. Nie każdy mógł dostąpić zaszczytu studiowania pod okiem mistrzów ówczesnej architektury. Cały wydział zebrał się na auli, aby dowiedzieć się co będzie tematem konkursu.
- Wszystko rozstrzygnie się w dwóch etapach - wyjaśniał lektor - Pierwszy będzie miał formę testu wiedzy. Dziesięciu najlepszych studentów przejdzie do drugiego etapu - tłumaczył powoli - Będą mieli za zadanie przygotować projekt związany tematycznie z Indiami. Pięciu z nich już za dwa miesiące wsiądzie do samolotu lecącego prosto do New Delhi.
Na sali zapanował popłoch. Każdy pragnął za wszelką cenę wygrać konkurencję i dostać się na praktyki. Severo jako jedyny zachował spokój, ponieważ wiedział, że posiada ogromną wiedzę. Było to jego najmocniejszą stroną. W czasie, gdy wszyscy uczyli się do testu on mógł zacząć myśleć nad projektem, jaki wykona w drugim etapie. Oczywiście dostał się do najlepszej dziesiątki i dzięki wcześniejszej przewadze został jednym z pięciu zwycięzców. Był wniebowzięty. Już wkrótce miało spełnić się jego następne marzenie.
Gdy samolot wylądował na indyjskiej ziemi Severo dostał wielkiego przypływu pozytywnych emocji. Nie mógł uwierzyć, że mimo takiego zła, jakie spotkało go w przeszłości miał takie szczęście. Pobyt w nowym kraju mijał bardzo szybko. Nie spodziewał się jednak tego, co spotka go na koniec wymiany. Pewnego razu robiąc zakupy w jednym z supermarketów znajdujących się na osiedlu dla uczniów z wymiany zagapił się i stracił równowagę. Upadając wleciał na piękną czarnowłosą kobietę. Niefortunnie wytrącił jej z ręki słoik pełen suszonych pomidorów. Naczynie roztrzaskało się na ziemi.
- Najmocniej przepraszam - wydukał po angielsku.
- Nic się nie stało - odpowiedziała z promienną twarzą kobieta.
- Całe szczęście - odrzekł - Jestem Severo - dodał po chwili ciszy wyciągając ku niej dłoń.
- Agatha - przedstawiła się nieznajoma z delikatnym uśmiechem.
YOU ARE READING
Przez Ciemność
AvventuraUrokliwa, niewielka miejscowość u wybrzeży słonecznej Hiszpanii. Wąskie uliczki, dające schronienie przed skwarem (i wścibskim wzrokiem lokalnej policji). W jednej z kolorowych kamieniczek rozkwita właśnie rodzinny interes. Turyści opalający się na...