Wbiegliśmy z krzakiem i mieszkańcem do szkoły szukając naszej klasy. Wbiliśmy z chukiem do klasy.
-Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie. -krzyknął zielony na całą klasę. Wzrok uczniów utkwił w nas. Wiem że jest na co popatrzeć ale nie jesteście godni.
-Mniejsze. Siadajcie. -Pan sztywne szmaty wypowiedział się. Usiadłem w ławce kładąc nogi na stole.
-Kacchan... Kacchan...! -krzyknął szeptem nerd.
-Czego? -powiedziałem obojętnym głosem. Popatrzyłem z wyższością na zielonka. Hm... w zasadzie to nawet ma ładne oczy. Takie duże, zielone i jeszcze tak pięknie lśnią. Boże Katsuki ogarnij dupę! Skup się na gardzeniu innymi. W tym Deku.
-Masz długopis? -no a czego się Katsuki spodziewałeś po takim nerdzie? Ha. Pewnie znowu będzie skrobał w tym swoim notesiku.
-Nie. -jasne że ci nie pożyczę.
-No trudno. -odwrócił się i zapytał jakichś innych osób.
Wziąłem długopis w rękę i zacząłem coś bazgrać w zeszycie. Narysowałam człowieka. Dorysowałem jeszcze zieloną szopę na głowie, głupią minę oraz zeszyt w ręce. Złapałem w rękę rysunek i wysadziłem go swoją mocą. Cała klasa na mnie spojrzała.-Bakugou. -odezwał się znudzony życiem nauczyciel.
-Czego? -zapytałem równie znudzony jak Pan Aizawa. Tylko że ja byłem znudzony lekcją.
-Siedź cicho. -odezwał się a jego włosy pofrunęły w górę oraz oczy zmieniły kolor. Nie skomentowałem i siedziałem dalej w ławce. Nagle wszyscy wstali i pokierowali się do wyjścia. Oczywiście żeby nie było że nie słucham poszedłem z nimi.
Poszliśmy do USJ. No teraz jestem ciekawy co będziemy robić.
-Dobierzcie się w pary. Weźcie najlepiej przyjaciela. -odezwał się czarno włosy już pod areną. No a z racji że ja za dużo przyjaciół nie mam to poczekam aż zostanę sam z jakąś losową osobą której i tak nie lubię. Wszyscy odrazu się rzucili na znajomych. TRAGEDIA. Poprostu dzicz! W gorszym położeniu nigdy się nie znalazłem. Stałem dosłownie w środku całej gawiedzi. Glebnąłem się jak długi. Ktoś za mną próbował mnie trzymać.
-Trzy....mam... -usłyszałem głos zielono włosego. Przecież ja go zaraz zgniotę. Stanąłem na nogach o własnych siłach.
-... dzięki... -szepnąłem prawie nie słyszalne pod nosem. Zacząłem odchodzić od miejsca zdarzenia.
-Czekaj! Kacchan! -zawołał Deku. No stoję dwa metry od ciebie! Ja jeszcze głuchy nie jestem!
-Czego? -zapytałem odwracając się do zielonookiego.
-Jesteś z kimś w parze? -no tylko tego krzakach mi brakowało. Obejrzałem się dookoła. Nikogo innego wolnego nie było.
-Chyba nie mam wyboru. -stwierdziłem zmarnowany. To mógł być każdy tylko nie on. Krzak się uśmiechnął. W sumie nawet uroczo... KATSUKI PRZESTAŃ!
Weszliśmy na arenę. Tam dowiedzieliśmy się że mamy walczyć ze swoimi przyjaciółmi. Teraz mogę się cieszyć że mam Deku. Jesteśmy trzeci w kolejce. Czyli muszę siedzieć z brokułem. Ale co ja niby mam z nim robić jak on tylko w notesiku skrobie? Nawet nie muszę z nim rozmawiać. Nie ważne jak bardzo by chciał pogadać nie miał bym o czym. Przecież nie porozmawiam o tym jak magicznie dostał quirk.
-Drużyna numer trzy na arenę. -rozbrzmiał głos Aizawy. No to czas na ŚMIERĆ!
-Powodzenia Kacchan. -zaczepił mnie jeszcze przed wejściem na arenę.