Wyskoczyłam z kominka, otrzepując jasne jeansy z sadzy. Zielone płomienie powoli dogasały za moimi plecami, zabierając ostatnią namiastkę ciepła. Na widok pobielanych ścian i wystroju rodem z Jane Austin poczułam jak złość po zachowaniu Rona zastępuje rozrzewnienie. Nasz rodzinny domek w Castle Combe, wsi w hrabstwie Wiltshire.
Kiedy byłam małą dziewczynką, często przyjeżdżaliśmy tu z rodzicami, żeby odpocząć od miejskiego zgiełku. Uwielbiałam to miejsce, miałam z nim naprawdę wiele pięknych wspomnień, jednak zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam nasz domek na prowincji jako moją docelową lokalizację. Sądziłam, że jeśli coś dzieje się z tatą, to będziemy rozmawiać raczej w domu, w Londynie... no cóż, nie ma co narzekać, dawno tu nie byłam.
Przyglądałam się naszym rodzinnym fotografiom ustawionym na kominku, kiedy usłyszałam stukanie dochodzące z kuchni. Ruszyłam przez salon, automatycznie dotykając obicia kanapy. Zajrzałam do dużej przestronnej kuchni i zobaczyłam w niej mamę, myjącą naczynia. Na masywnym stole za jej plecami stały dwa kubki z jakimś parującym napojem.
- Mamo? - zapytałam niepewnie. Zupełnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
Odwróciła się do mnie, odgarniając grzywkę wierzchem mokrej dłoni. Byłam jej młodszą kopią, jedyną różnicą były moje o ton ciemniejsze i dłuższe włosy.
Wyraz twarzy miała poważny, ale nie zauważyłam śladu łez lub rozpaczy. Miała nieco smutne oczy, ale nie wyglądała jakby coś się stało...
- Hermiono - oho, pełne imię, czyli jednak coś jest na rzeczy. - Cieszę się, że już jesteś.
Wytarła ręce o ścierkę i obeszła stół, żeby mnie uściskać. - Siadaj, zrobiłam twoje ulubione kakao.
Pełne imię, kakao... poczułam jak zdenerwowanie zaczyna powracać ze zdwojoną siłą. Takie połączenie pojawiło się może z dwa razy w życiu, zawsze ciągnąc za sobą cięższą rozmowę.
- Mamo... - zaczęłam znów, ale zawahałam się na moment. Widziałam, że podnosi na mnie wzrok, poczułam się jakbym patrzyła w swoje starsze, lustrzane odbicie. - Czy coś... czy coś się stało tacie?
Przez jej twarz przebiegł podobny grymas jak przez twarz Dumbledore'a kiedy zadałam to samo pytanie. Powietrze w pomieszczeniu nagle jakby zgęstniało. Miałam wrażenie, że gdybym chciała, mogłabym zebrać je dłonią i zgnieść jak plastelinę.
Rytm mojego serca odmierzał każdą kolejną sekundę, podczas której milczała.
- Stuart ma się dobrze - odpowiedziała w końcu i zerknęła na stary zegar wiszący na ścianie. - Ma dojechać do nas za jakieś dwie godziny.
Napięcie nieco zelżało, ale stres nadal krążył w moich żyłach. Moje ciało zachowywało się tak, jakby przygotowywało się do ucieczki. Było to bardzo dziwne.
Kiwnęłam głową i złapałam oburącz za kubek, żeby zamaskować zdezorientowanie. Momentalnie syknęłam. Parzy!
- Uważaj kochanie, gorące.
Przewróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się pod nosem. To akurat było bardzo w stylu mamy.
Poprawiłam się na krześle.
- Powiesz mi co się stało? - spróbowałam ponownie. - Nie zdarzyło się nigdy wcześniej, żebyś ściągała mnie na rozmowę podczas roku szkolnego. Przyznam, że trochę mnie to niepokoi... Mamo? - zacisnęła usta i na moment, odwróciła spojrzenie. Po chwili wstała od stołu i ruszyła w stronę drzwi.
- Chodź do salonu, czeka nas dłuższa rozmowa.
*~*~*
Patrzyłam na mamę szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Jej słowa wirowały w mojej głowie,a serce ponownie biło jak szalone. Trzęsły mi się ręce, a nawet nie zaczęte kakao falami wypływało z wciąż trzymanego przeze mnie kubka na piękny, staromodny dywan.
YOU ARE READING
Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)
FanfictionŻycie Hermiony Granger wywraca się do góry nogami, gdy dowiaduje się, że wszystko co dotychczas o sobie wiedziała jest jednym, wielkim kłamstwem. Z dnia na dzień staje się czarownicą czystej krwi. Czy poradzi sobie z nową rzeczywistością? Czy zosta...