ROZDZIAŁ XIII

3.1K 127 24
                                    


- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego się z nim zadajesz, Hermiono - powiedział po raz enty Harry, patrząc na mnie z zaciętością w oczach. Stał oparty o jakąś starą szafę, z założonymi rękoma na piersi. Westchnęłam, starając się nie przewracać oczami.

Byliśmy w Pokoju Życzeń, który od paru dni był jedynym miejscem, gdzie mogliśmy swobodnie porozmawiać. Wszędzie indziej ludzie albo prychali na moją obecność, albo podsłuchiwali wszystko, o czym rozmawialiśmy, aby następnie puścić to w obieg.

Na pomysł z ukrytym pokojem, ku zdziwieniu wszystkich, wpadł Ronald.

Zerknęłam na niego z półki na której siedziałam, machając nogami. Stał nieopodal Harry'ego i oglądał diadem leżący na szarym popiersiu, jednak na słowa Pottera, po raz kolejny przeniósł wzrok na nas. Od incydentu z pocałunkiem panowało między nami nieokreślone napięcie, które jak na razie udawało nam się ignorować. Na jak długo? Tego nie mogłam przewidzieć...

- Nawet z Zabinim nie spędzasz tyle czasu, a jemu jak wiadomo, można zaufać - odezwał się znów Harry.

- Dobrze mówi - dodał Ron kiwając głową.

Tym razem przewróciłam oczami. Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do faktu, że chłopcy w pewnym stopniu zaakceptowali Blaise'a.

Okazało się, że parę dni temu, dokładnie wtedy, gdy cały Hogwart dowiedział się o mojej tożsamości, Harry i Ginny rozmawiali z Zabinim.

To dlatego nie mogłam ich nigdzie znaleźć. Zadekowali się, tak jak my teraz, w Pokoju Życzeń i maglowali ślizgona na temat szczegółów "porwania", którego ofiarą padłyśmy razem z Ginevrą.

Po długich namowach opowiedział im wszystko, jednak mimo, że wiedzieli, blokada rzucona na mnie przez Voldemorta wciąż działała. Dziwnie się czułam, kiedy to oni musieli wprowadzać mnie w szczegóły związane z moją osobą, ponieważ wszystko w ich obecności zapominałam.

Od tamtego momentu, Harry zaczął patrzeć na niego w zupełnie innym świetle, z kolei Malfoy'a nie cierpiał jeszcze bardziej.

To samo dotyczyło Teodora. Zupełnie nie potrafili zrozumieć, czy zaakceptować, że zaczynam się z nim przyjaźnić. O dziwo, Zabiniemu ten fakt również nie przypadł do gustu, co było dla mnie niemałym zdziwieniem.

- Już ci mówiłam, Harry - zaczęłam, choć czułam, że i tak ich nie przekonam. - Nie wyczuwam od Teodora złych zamiarów. - Zignorowałam parsknięcie i zeskoczyłam z półki. - Poza tym, nie rozmawiamy o moich problemach, więc spokojnie.

Słyszałam, że zaczął mamrotać coś pod nosem, ale i to postanowiłam zignorować. Ruszyłam przed siebie, oglądając stare przedmioty, które czarodzieje składowali w tym miejscu, od momentu powstania Hogwartu.

Po paru krokach, moim oczom ukazała się wysoka, czarna szafa. Wyróżniała się na tle reszty szpargałów, ale nie potrafiłam ocenić dlaczego. Może dlatego, że wyglądała na stosunkowo nową? Była zadziwiająco czysta, biorąc pod uwagę fakt, że nikt tam nigdy nie sprzątał.

Gnana nieokreślonym instynktem, wyciągnęłam dłoń i pociągnęłam za zatrzask. Moje serce biło jak szalone, gdy zaglądałam do środka. Nie wiem czego się spodziewałam, ale na widok pustki poczułam dezorientację. Obejrzałam dokładnie wnętrzne, po którym widać było ząb czasu i zamknęłam drzwiczki z powrotem. Mogłabym przysiąc, że poczułam złe wibracje, dziwne.

- Hermiono, co ty tam robisz? - zawołał Ron, wychylając się nieco, żeby zobaczyć mnie za górą rupieci. - Musimy iść, zaraz kolacja.

- Idę, idę!

Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now