Siedzę, próbując znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Próbuję znaleźć osobę w całym tym tłumie ludzi, oczekujących przyjęcia, której mogę zaufać i poprosić o uwolnienie mnie stąd. Ale to wszystko na nic.
A im więcej ich się tutaj przechadza, tym samotniej się czuję.
Przewijają się za mną jak dzikie zwierzęta bojących się myśliwego, by wszystko przebiegło pomyślnie. Mam ochotę krzyknąć, ale cóż mi to da. Ze załzawionymi oczyma przyglądam się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądam przepięknie, a to sprawia, że chce mi się jeszcze bardziej płakać. Biały materiał sukni, zdawał się zupełnie nie pasować do tej sytuacji. Czarny zdecydowanie bardziej odzwierciedliłby moje emocje.
Zostałam wyrwana z własnych myśli. "Nie ma na to czasu", a ja nie mam nic do gadania. Posłusznie wstaję i ruszam za kobietą w głąb korytarza. Nie znałam jej, zresztą jak i wszystkich pozostałych tutaj obecnych. Myśli znów zaczęły napływać do mojej głowy. Gdybym tylko była ostrożniejsza, nic z tego by się nie wydarzyło. Nie byłabym w tej sytuacji, w której jestem. Z każdym kolejnym krokiem, zbliżałam się życiowemu niewolnictwu. Chociaż nie wiedziałam do końca co mnie czeka, byłam pewna że to jednak nic dobrego. Brunetka wyprowadziła mnie z budynku na zewnątrz. Ludzie, tłum ludzi. Wszyscy ubrani byli bardzo elegancko, jak przystało. Na twarzach połowy osób było widać ich podekscytowanie, szczęście. To właśnie oni byli głupcami, nie wiedzą o niczym. Natomiast druga połowa miała przybrane poważne i skupione miny, oni dokładnie wiedzieli co jest grane. Szczerze powiedziawszy to nie wiem, którzy mieli się gorzej. Ci, nieświadomi całego przedstawienia, bądź ci, którzy wiedzieli wszystko, a być może nawet więcej niż ja.
Nie trudno było zauważyć, że cała ta akcja jest nielegalna. Obsługa, a nawet i goście mieli przy sobie naładowane bronie.Już nawet nie próbowałam szukać drogi ucieczki, wiem, że on mnie znajdzie, zawsze i wszędzie. Przekonałam się o tym już dwa razy, i myślę, że trzeciego nie przeżyję ja, mój brat, albo my dwoje.
Jedyna rzecz, która mnie tutaj trzyma, to myśl o moim bracie. Robię to wszystko dla niego.
Wszystko ucichło, ludzie zajęli swoje miejsca i odwrócili twarze ku mnie. Nadszedł ten moment. Nie tak to sobie wyobrażałam, ale życie to nie bajka - nie ma gwarancji szczęśliwego zakończenia.
Nim się obejrzałam, stałam już obok osoby, a dokładniej potwora który jeszcze niecałe 24 godziny temu przykładał mi do głowy pistolet. A za mną, w pierwszym rzędzie, siedziała reszta przeklętej dziewiątki.
-Czy ty, Blair... -nie, nie mogę tego słuchać. To chore. To wszystko. Zaczęłam nerwowo się rozglądać, nie było nikogo. Nikt nie chciał mi pomóc.
Poczułam ból w przedramieniu. Blondyn ścisnął je tak mocno, aż się przekrzywiłam.
-Tak. -wydusiłam.
Niech Cię diabli, Chris Bang.
○○○○○○○○○○○○○○○
Ah, ja nie wiem co to. Nie wiem co z tego będzie, czy to skończę...jestem pewna że będzie miało kilka rozdziałów ale niczego nie obiecuję.
○○○○○○○○○○○○○○○
CZYTASZ
; i know you - bang chan [KOREKTA]
Fanfiction"Jeśli będzie ci niewygodnie, możesz się położyć obok, tylko trzymaj się swojej połowy. Nie jestem typem przytulaska. "