Pielęgniarka zaprowadziła mnie do pokoju, w którym leżał Chris. Chciałam go zobaczyć, upewnić się, czy aby napewno wszystko z nim w porządku. Gdy drzwi się uchyliły, z miejsca zobaczyłam jego sylwetkę na łóżku. Kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło, zapewniając, że mogę zostać tak długo, jak będę potrzebować. Podziękowałam jej cicho i już po chwili zostałam sama w pokoju.
Powoli podeszłam bliżej i ujrzałam dokładniej jego bladą twarz. Tak bardzo chciałam zobaczyć jego ciemno brązowe oczy, jego rzadko widoczny uśmiech. Ale spał. Przysunęłam się jeszcze bliżej i usiadłam na krzesełku przy łóżku. Jego spokój kontrastował z moim wewnętrznym chaosem. Już nic więcej dla niego nie mogę zrobić, bezradnie wpatrywałam się w jego nieruchome ciało, zastanawiając się, po ca ja tu właściwie jeszcze jestem. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać. Skoro jego rodzina jest nieobecna, a chłopaki i Marie wejść nie mogą, będę musiała przy nim zostać.
Przypomnienie sobie tamtej chwili, gdy obudziłam się sama w szpitalnym łóżku, wciąż wywołuje u mnie dreszcze. Pamiętam, jak bardzo czułam się zagubiona i przestraszona. Michael był w innym pokoju, nie mogliśmy być razem. To uczucie, kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam pustą salę, było przytłaczające. W jednej chwili uświadomiłam sobie, że jestem sama i że być może nikt mnie nie odwiedzi. Samotność, która mnie wtedy ogarnęła, była jak zimny, nieprzyjemny mrok, który z każdą chwilą coraz bardziej zaciskał się wokół mojego serca. Choć czasem staram się o niej nie myśleć, zawsze gdzieś w głębi duszy czuję jej obecność. Wiedząc, jak to jest, nie mogłam pozwolić, by Chan też to przeżywał. Nawet jeśli teraz śpi, to moja obecność może coś znaczyć. Może gdy się obudzi, poczuje, że nie jest sam, że ktoś przy nim czuwa.
Chcę dać mu to poczucie, że nie jest sam. Być może tego właśnie potrzebuje. Przyglądając się jego spokojnej twarzy, zastanawiałam się, jak często musiał mierzyć się z samotnością. Wiem, że miał trudne życie i że samotność stała się dla niego czymś normalnym. Zamiast walczyć z nią, Chan ją zaakceptował, a nawet, wydawało się, zaprzyjaźnił się z nią. Ale to toksyczny związek, z którego powinien się jak najszybciej wyplątać.
Siedząc przy jego łóżku, poczułam, jak moje ciało zaczyna się poddawać zmęczeniu. Powieki stawały się coraz cięższe, a mój umysł, który jeszcze chwilę temu był pełen trosk i niepokoju, zaczął dryfować w kierunku snu. Ułożyłam głowę na krawędzi łóżka, podpierając ją na zgiętych ramionach. Choć powierzchnia była twarda i niewygodna, to poczucie bliskości Chana dawało mi pewien rodzaj spokoju.
Zamknęłam oczy, początkowo tylko na chwilę, żeby trochę odpocząć. Ale zmęczenie wzięło górę. Moje ciało potrzebowało odpoczynku, a umysł szukał ukojenia. Sen przyszedł szybko, niemal natychmiast, gdy tylko przymknęłam powieki. Zasnęłam głęboko, nie myśląc już o niczym.
Biegli tuż za nami, strzelając do nas. Ja z Chrisem ramię w ramię, oni rozproszeni. Trzeci strzał okazał się być trafny, upadł na ziemię. Zatrzymałam i odwróciłam się do tyłu. Widok leżącego Chrisa przyprawił mnie o gęsią skórkę. Mężczyźni znikają, tak jak i po kolei pojedyncze drzewa w lesie. Podbiegam do ciała Chana i trzęsę nim, próbując go obudzić. To na nic. Sprawdzam oddech a następnie puls...
Nie żyje.
- Chris! - krzyczę. - Obudź się!
Łzy zaczynają spływać po policzkach, mocząc całą moją twarz. Trząsam jego ramieniem, krzyczę, płaczę ale to wszystko na nic.
- Blair. Obudź się! - usłyszałam, po czym od razu się obudziłam. Rozejrzałam się po pokoju. Nie byłam już sama. Lucas z mamą Chrisa, stali w pomieszczeniu. Oboje mieli jeszcze ubrane kurtki, być może dopiero co przyszli. Chciałam wstać i się z nimi przywitać, ale dopiero wtedy zauważyłam, że trzymam dłoń Chrisa. Spał dokładnie tak samo jak wcześniej. Delikatnie odłożyłam jego rękę na łóżko i wstałam.
- Blair, naprawdę powinnaś odpocząć — dodał Lucas, delikatnie kładąc rękę na moim ramieniu. - Wiem, jak bardzo się martwisz, ale potrzebujesz snu. Zostaniemy z nim, nie martw się.
Nie, nie chciałam wracać. Nie dopóki się nie obudzi. Pokręciłam głową i popatrzyłam na mamę chłopaków. Kobieta była bardzo smutna. Widziałam jej cierpienie, było ono dla mnie zapewnieniem, że kocha syna. Być może uda się jakoś naprawić ich stosunki.
— Dobrze, pójdę po jakąś kawę czy coś — odpowiedziałam w końcu, choć nie było to łatwe.
Wyszliśmy wszyscy na korytarz i w automacie kupiliśmy sobie po kawie. Na zewnątrz wciąż siedzieli chłopcy i Marie. Czekali tutaj przez cały ten czas? Zajęłam miejsce obok Woojina.
- Jak się trzymasz? - zapytał z troską w głosie.
- Spałam chwilkę - odpowiedziałam, biorąc łyk gorącej kawy. - Ale nie bardzo pomogło.
Woojin kiwnął głową, a jego spojrzenie mówiło, że doskonale rozumie. Dobrze, że Lucas wyrwał mnie z tego koszmaru, zapewne ciągnąłby się on w nieskończoność. Opuściłam głowę i przetarłam twarz dłońmi. Kawa dodała mi trochę energii, dzięki niej poczułam się odrobinę żywsza.
Popatrzyłam na Woojina, a następnie na Marie. Spokojnie pili swoją kawę, praktycznie ze sobą nie rozmawiając. Ciszę przerwał trzask z sali, w której leżał Chris. Wszyscy zaskoczeni odgłosem, wymieniliśmy spojrzenia. Zaczęłam szukać Lucasa i panią Bang, ale zniknęli. Pospiesznie wstałam z krzesła i ruszyłam do pokoju. Z hukiem otworzyłam drzwi i wparowałam do środka. Chan podniósł się na łóżku i siedział.
Obudził się.
Co on wyprawia? Powinien leżeć, a nie siedzieć.
— Chris! — wykrzyknęłam z niedowierzaniem, czując, jak fala ulgi i radości przepływa przez moje ciało. Wszyscy wokół nas nagle przestali się poruszać, jakby czas stanął w miejscu.
- Co ty robisz ? - pytam, próbując go ponownie ułożyć, ale nic z tego. - Musisz się położyć - mówię, ale kompletnie mnie ignoruje.
- Nie, muszę wstać - rzuca stanowczo.
Sama nie przemówię mu do rozumu, zresztą i tak nie obchodzi go to, co mówię. Potrzebuję kogoś, kogo wysłucha.
Drzwi momentalnie otwierają się na ościerz, pojawia się w nich Seungmin z wózkiem. Co tu się dzieje?
- Pomóż mi go posadzić - rozkazuje i podjeżdża wózkiem pod łóżko.
CZYTASZ
; i know you - bang chan [KOREKTA]
Fanfiction"Jeśli będzie ci niewygodnie, możesz się położyć obok, tylko trzymaj się swojej połowy. Nie jestem typem przytulaska. "