45

4.7K 323 186
                                    

Kiedy budzę się rano, już go nie ma.

Wołam go, ale opowiada mi tylko cisza. Rozglądam się dookoła. Jego ubrania zniknęły z podłogi. Zostały tylko moje. Zakryłam swoje nagie ciało i jedyne o czym w tej chwili myślałam było - "sama jesteś sobie winna".

Dźwięk podjeżdżającego samochodu, był dla mnie oznaką, że czas wracać. Zabrałam komórkę, którą zostawił i kluczyki do domku. Przekręciłam zamek i ruszyłam do auta. Wsiadłam i zapięłam pas.

Dopiero gdy usłyszałam głos Marie, wróciłam do rzeczywistości.

- Cześć, Blair - powitała mnie wesoło. Zmusiłam się na uśmiech. Muszę udawać, że nic się nie stało. - Wyspałaś się? - nie dawała spokoju.

-Tak, dobrze spałam.

Przez resztę drogi się nie odzywałyśmy. Czułam taką pustkę w duszy, że nie miałam siły udawać, że wszystko jest w porządku. Marie z pewności to zauważyła. Natomiast byłam jej wdzięczna, że o nic nie pytała.

Podjechała pod samo wejście i tam zaparkowała samochód. Powoli wysiadłam i idąc bardzo niepewnie, skierowałam się w stronę kuchni. Co, jeśli jest w środku? Nie chcę go spotkać.

- Chodź, przygotuję ci śniadanie. - proponuje Marie.

W kuchni, przy stole siedział jedynie Woojin, przez co odrobinę się rozluźniłam.

- Hej, Blair - uniósł głowę znad kubka kawy - Jak tam....? - przerwał i skupił swój wzrok na mnie w jednym miejscu. Dokładnie wiedziałam na czym. Zauważył malinkę.

Zarzuciłam włosy, by zakryć szyję. Było to już jednak bez sensu, skoro i tak zdążył ją zauważyć.

Zajęłam miejsce obok niego. Próbowałam jakoś skierować jego uwagę na coś innego. Muszę udawać.

- I jak? Co mnie ominęło? - pytam z wymalowanym uśmiechem na twarzy. - Robiliście coś ciekawego?

- Ehh - Woojin był wyraźnie zmieszany. - Nie, wszystko po staremu. Planowaliśmy jakiś wyjazd, ale chyba nici z tego.

- A to dlaczego?

Chłopak był niezdecydowany czy odpowiedzieć. Co to takiego, że nie może mi powiedzieć?

- Obiecałem, że... -przerwał.

- Jeśli obiecałeś Chrisowi, to w tej chwili powiedz mi o co chodzi! - warknęłam. Nie będą mieli przede mną tajemnic. Nie ufam mu. Chcę wiedzieć wszystko.

- Emir się odezwał - zaczął. - Emir Kara.

Nie bardzo mnie to zdziwiło.

- Był zawiedziony faktem, że Chan przeżył i powiedział, że przy najbliższej okazji, sam strzeli mu kulę w łeb. - mówi już normalnie.  Cieszę się, że chociaż oni są wobec mnie szczerzy i traktują mnie z szacunkiem.

- Może strzelić dwukrotnie, druga kula będzie ode mnie - pochmurnieję.

Marie stawia mi kubek z kawą i talerz z naleśnikami przed nos.

- Żartujesz, prawda ? - pyta dziewczyna, na co nie odpowiadam. Podnoszę kubek do swoich ust i biorę dużego łyka.

- W każdym razie, będzie teraz niespokojnie.  - kończy Woojin.

- Dlaczego on nam wszystkim nie da świętego spokoju? - wymamrotała pod nosem Marie.

Zajęła miejsce naprzeciwko mnie i popijała swoją kawę. Naleśniki, które mi naszykowala były przepyszne, prawie tak samo dobre jak te, które upiekła dla mnie mama Chrisa.

- Czy Michael próbował się ze mną skontaktować? - miałam cichą nadzieję, że chociaż zapytał co u mnie. W końcu za niedługo wrócę do domu i jakoś będziemy musieli powrócić do normalności.

- Nie, nie słyszeliśmy od niego ani razu.

Byłam tak rozbita w środku, że nie wywołało to we mnie żadnego smutku ani żalu do mojego brata.

- A gdzie macie te papiery? - W końcu odkładam sztućce i spoglądam po raz pierwszy dzisiejszego dnia, w oczy Marie. - Rozwodowe...Podobno już wszystko załatwione, tylko podpis.

Marie upuściła swój kubek, a cała jego zawartość rozlała się na stole, ale nie potrzaskał się. Odskoczyła od stołu, by płyn nie poplamił jej spodni. Następnie wstała i wyciągnęła ścierkę z umywalki.

- Przepraszam...- powiedziała, ścierając rozlaną kawę. - Jestem strasznie niezdarna.

- Marie... - próbuję zwrócić na siebie uwagę - Papiery?

Dziewczyna odchrząkuje.

- Tak...Są u państwa Bang w domu - ewidentnie kłamie, ale nie powiem jej tego.

- W takim razie, przy najbliższej okazji je  przywieź - mówię. - Chciałabym je już podpisać i mieć to za sobą.

Woojin nie odezwał się słowem. W milczeniu wysłuchiwał wszystkiego. Byłam mu wdzięczna, że nie próbował o zbyt dużo mnie wypytywać.

Dopiłam ostatni łyk swojej kawy, a następnie zabrałam naczynia i  wrzuciłam je do zlewu.

- Pójdę wziąć prysznic - powiedziałam krótko i wyszłam z kuchni. Czułam się niedobrze. Wcześniej nawet nie pomyślałam o kąpieli, zbyt wiele myśli krzątało mi po głowie.

Wparowałam do swojego pokoju i natychmiast zdarłam z siebie ubrania. Ciepła woda zaczęła spływać po moim ciele. Czułam taką ulgę. Ocierałam ramiona, a najmocniej szyję, myśląc że w ten sposób pozbędę się malinki. Nie chciałam jej. Była dla mnie oznaką, że dałam się wykorzystać. Brzydziłam się nią.

; i know you - bang chan [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz