24. Bezużyteczny

308 45 6
                                    

24
Worthless

Całkowicie zapomniałem o lekturze, którą muszę przerobić na Literaturze Angielskiej, więc idąc w dół korytarza, trzymałem nos w książce, próbując nadrobić zaległość. Zostało mi tylko kilka stron i prawdopodobnie będę w stanie dokończyć książkę w pierwszych minutach lekcji.

Właśnie dotarłem do kulminacyjnego momentu lektury, gdy została mi ona nagle wyrwana z rąk i rzucona przez korytarz.

Naprawdę?

Morgan nieoczekiwanie pojawił się przede mną i zepchnął mnie na bok. Uderzyłem o szafki szkolne, po czym Nate chwycił mnie za koszulkę i wepchnął do łazienki. Przesunąłem się po podłodze wyłożonej kafelkami, gdy trzej chłopcy w tym czasie weszli za mną.

Cole zamknął drzwi od łazienki i stanął przed nimi, efektywnie blokując każdego przed wejściem do środka.

– Czego chcecie? — oparłem się o łokcie posyłając im gniewne spojrzenie. Jednak nie próbowałem podnieść się cały. Już raz dostałem nauczkę w twardy sposób.

Morgan parsknął i ruszając naprzód, złapał za moją koszulę stawiając na nogi.

– Chcemy żebyś zawołał swojego chłopaka. — zaśmiał się, po czym przyszpilił mnie do ściany.

– Masz jakiś problem, czy co? — warknąłem. Nie mogłem już tego znieść. Nie mogłem tak po prostu siedzieć spokojnie i pozwalać im na wszystko. Odpychając Morgana, wyrzuciłem z siebie. – Odczep się ode mnie!

Był zaskoczony tym, że ośmieliłem się mu postawić, a ja, nie marnując ani chwili, ruszyłem w stronę drzwi. Jednakże Cole zablokował mi drogę odpychając ramieniem, przez co po chwili znów stałem twarzą w twarz z Morganem, gdy Nate stanął obok mnie.

– Myślisz, że teraz jesteś nietykalny, Goldman? — Morgan prychnął i przybliżył się, zniżają głowę na wysokość mojej. Trzymałem gardę.

– Gówno o mnie wiesz.

– Och tak? — zadrwił z złowieszczym błyskiem w oku. – Jesteś bezużyteczny, Goldman. Zawsze byłeś na drugim miejscu, zaraz za siostrą - tym mniej kochanym dzieckiem w rodzinie. A żeby to sobie zrekompensować, przyczepiłeś się do osoby, która jako jedyna obdarzyła cię czymś lepszym, niż pogardą.

Wziąłem krok w tył spuszczając wzrok, poczułem jak łzy napływają mi do oczy.

– Jak twoja matka mogłaby kiedykolwiek pokochać takiego pedała, jak ty?

– Przestań. — szlochałem.

– Jak ktokolwiek mógłby pokochać takie ścierwo?

– Przestań! — krzyknąłem, celując pięścią w jego twarz.

W mgnieniu oka zostałem przyszpilony do podłogi. Na szczęście, miałem na tyle zdrowego rozsądku by unieść głowę nim ta uderzyła o płytki, jednak przez ciało, które na mnie wylądowało, poczułem ból.

Jęknąłem, po czym spróbowałem zepchnąć z siebie Nate. Ani drgnął.

– Rozbierz go. — poinstruował Morgan, wycierając krew z ust.

– Co? — Moje oczy się rozszerzyły, gdy Nate zaczął ściągać ze mnie koszulkę. – Zejdź ze mną, kurwa!

Morgan kucnął obok mnie, gdy zacząłem kopać i bić pięściami Nate’a. Jednym ruchem zerwał ze mnie koszulkę. Poczułem jak mój rozporek również zostaje rozpięty, co zmusiło mnie do odruchowego uderzenia kolanem w krocze Nate’a.

Zwinął się z bólu na tyle daleko ode mnie, bym mógł wyczołgać się spod niego. Morgan złapał za moją nogawkę i pociągnął w swoją stronę, przez co moje spodnie zjechały trochę w dół, jednak zdołałem go od siebie odepchnąć kopniakiem w klatkę piersiową. Dał radę zdjąć mój but, ale szybko doczołgałem się dalej.

Wycofałem się w kąt, moje serce przyspieszyło, gdy trzej chłopcy otoczyli mnie z każdej strony.

– Cole. Gdzie masz telefon? — zapytał Morgan wyciągając przed siebie dłoń. Chłopak natychmiast podał mu telefon, a Morgan z uśmieszkiem na ustach go włączył.

Zdałem sobie sprawę co się świeci, gdy usłyszałem ciche kliknięcie aparatu w telefonie.

To pułapka.

– Nie! — zapłakałem i rzuciłem się w stronę Morgana, by zabrać mu telefon. Ten jedynie roześmiał i rzucił go z powrotem Cole'owi, który od razu schował urządzenie do kieszeni i wyszedł z łazienki.

Morgan popchnął mnie, przez co potknąłem się upadając na tyłek.

Ci dwoje zaśmiali się szyderczo, gdy łza spłynęła po moim policzku. Oglądałem bezradnie jak Morgan podnosi mój T-Shirt i lewy but, po czym wrzuca je do najbliższego kibla.

– Jesteś bezużyteczny, Goldman. Zapamiętaj to sobie. — Morgan poklepał mnie szorstko po policzku, nim ruszył do wyjścia, Nate szedł zaraz za nim. Gdy zostałem sam, przytuliłem kolana do piersi chowając w nich twarz, i zacząłem szlochać.

Nie mam pojęcia ile czasu tam spędziłem, ale jedyne czego później byłem świadom to ciepłej dłoni głaszczącej delikatnie mój policzek.

Podniosłem wzrok i zamrugałem kilka razy by po chwili spojrzeć w oczy, niebieskie jak karaibskie morze, które wpatrywały się we mnie.

Z oczami znów przyćmionymi przez wezbrane łzy, poczołgałm się do przodu by wtulić się w jego pierś. Trzymał mnie w ramionach, delikatnie kołysząc i głaszcząc kojąca po włosy.

– Tak mi przykro. — wyszeptał.

Moją odpowiedzią były palce zaciskające się na jego koszulce, aby trzymać go jak najbliżej.

Siedzieliśmy tak dobrych parę minut, nim w końcu zadał pytanie. – Wszystko w porządku?

– M-myślę, że będą chcieli mnie ujawnić przed wszystkimi.

Jordan przytulił mnie do siebie trochę bardziej. – To nic takiego. Wszystko będzie dobrze.

– Nie jestem gotowy. — wyszeptałem.

– Będą przy tobie przez cały ten czas. — odszepnął łagodnie. – Obiecuję.

***

Nawet nie wiecie jak trudno było mi tłumaczyć ten rozdział nie tylko z powodu tego co się w nim wydarzyło, ale również przez moje sprawy prywatne. Nie będę się rozpisywać o co chodzi dokładnie, ale na ten czas postaram się regularnie dodawać rozdziały tłumaczeń. Z kontynuacją własnych prac będzie gorzej, gdyż praca będzie zajmować cały mój wolny czas, a weny jak nie było, tak nie ma do teraz. 

To tyle ode mnie. Do następnego! 

Lab Partners (Tłumaczenie) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz