25
Sic 'EmMusiałem zasnąć w ramionach Jordana, bo nim się obejrzałem, a leżałem na miękkiej powierzchni. Łóżko. Nie moje łóżko.
Gdy Jordan przesunął się obok mnie i przyciągnął do siebie, wykorzystałem to by ponownie się w niego wtulić.
Jordan oparł podbródek o czubek mojej głowy i trzymał mnie blisko, czuliśmy się komfortowo. Otaczające mnie ramiona dawały mi ukojenie, i już prawie zasypiałem, gdy zadzwonił telefon.
Przeklinając pod nosem, Jordan wyciągnął urządzenie z kieszeni i odebrał połączenie.
– Holly? — zapytał łagodnym głosem, choć wciąż mogłem wyczuć wibracje w jego piersi. Byłem na tyle blisko telefonu, że zdołałem usłyszeć jej odpowiedź, więc słuchałem dalej.
– Jest z tobą Eli?
– Tak. – powiedział Jordan tym samym cichym głosem. – Śpi.
– Wszystko z nim w porządku? Widziałam co się stało. — powiedziała.
– Widziałaś? — zapytał Jordan, w jego głosie słychać było niepokój.
– Na czacie wysłano wiadomość. Ze zdjęciem.
– Co jest napisane? — mogłem zgadywać, że przygryzał wargę, a ja zmarszczyłem brwi, gdy Holly kontynuowała.
– Więc opis mówi; "Dziwak zabawiał się ze swoim chłopakiem w toalecie" — powiedziała. Poczułem jak Jordan wzmacnia na mnie uścisk, walcząc do słuchawki.
– To niedorzeczność. Przecież nie byliśmy w łazience razem w tamtym czasie.
– Jednak zdjęcia wyglądają cholernie jednoznacznie.
– Co masz na myśli?
– No wiesz, nie miał na sobie koszulki, a rozpięte spodnie były zdjęte do połowu nóg, jeden z jego botów zniknął, włosy były w nieładzie i przypominał zwierzę złapane w pułapkę.
– Zabiję ich. — warknął Jordan.
– Wpierw musisz zapytać Elliota. — ostrzegła. – To jego walka, i tak bardzo jak go za to nienawidzę, ma tendencje do odmawiania.
Z wciąż zamkniętymi oczami i twarzą wtuloną w pierś Jordana, wyciągnąłem rękę by wyjąć mu telefon z dłoni. Wyglądał na lekko zdziwionego widząc, że nie śpię, jednak nie przejmowałem się tym przykładając telefon do ucha.
– Holly? — zapytałem, mój głos wciąż był zachrypnięty od zmęczenia i łez.
– Tak? — zapytała w sposób, który potwierdzał, że dobrze wie z kim rozmawia. – Zemścij się na nich.
Nie czekałem na jej odpowiedź, kończąc połączenie, a telefon położyłem gdzieś na łóżku. Niejasno zarejestrowałem jak Jordan podniósł urządzenie i położył na stoliku nocnym, jednak bardziej skupiłem się na czymś innym.
Holly zniszczy im życie. Zbierała brudy na ich temat przez lata - takie o których nawet ja nie miałem pojęcia - właśnie dla tego momentu. Momentu w którym będę miał tego wszystkiego dość i wcisnę czerwony guzik.
Przekroczyli limit tym co mi dzisiaj zrobili. Tak właściwie przekroczyli kilka takich linii, dlatego Holly sprawi, że tego pożałują.
– Dobrze się czujesz, Elliot? — Jordan zapytał łagodnie, leniwie przeczesując palcami moje włosy.
– Będę. — wymamrotałem, odsuwając się trochę, by spojrzeć na jego twarz. Również na mnie spoglądał, a gdy mój wzrok powędrował w stronę jego ust usiadłem prosto.
– Jordan?
– Hm? — zapytał wciąż leżąc, jednak patrzył na mnie z łagodną ciekawością.
– Jak to było, gdy… wyszedłeś z szafy?
– W szkole, czy przed rodziną? — zapytał przyglądając mi się.
– W obu przypadkach. — powiedziałem, kładąc głowę na jego pierwsi i oplatając ręką w pasie.
– Więc… Byłem przerażony jak cholera. — zaczął, brzmiał niekomfortowo grzebiąc w bolesnych, jak przypuszczam, wspomnieniach. – Nie byłem gotowy by ujawnić się przed całą szkołą, ale chłopaki z mojej drużyny zobaczyli jak całuje się z pierwszorocznym w szatni. To było… upokarzające. Gdy powiedzieli trenerowi, że jestem gejem, i nie czują się komfortowa przebierając się razem z mną, zmusił mnie bym, przed ćwiczeniami, przebierał się w damskiej szatni, każdego dnia. To nie trwało długo, gdyż drwili ze mnie do takiego stopnia, że sam odszedłem z drużyny. Nie było zbyt dużo ludzi, którzy po tym wszystkim chcieli ze mną rozmawiać. Wykopali mnie z mojego normalnego miejsca na stołówce i skończyłem z pierwszym rokiem, przy niepopularnym stole.
– To brzmi… okropnie. — współczułem mu.
– Nie było aż tak źle. — poczułem jak wzrusza ramionami. – Tak czy siak, zdałem sobie sprawę, że nie chce przyjaźnić się z ludźmi ich pokroju i tak właściwie to przez jakiś czas byłem szczęśliwy siedząc z pierwszakami.
– Co masz na myśli, mówiąc "przez jakiś czas"?
Podniosłem wzrok by ujrzeć jak jego oczy przesłania mgła, po czym, lekko trzęsącym się tonem, powiedział. – To nie jest odpowiednia chwila by o tym opowiadać.
– Rozumiem. — wtuliłem się w niego bardziej, nie chcąc naciskać. – Jak zareagowała twoja rodzina?
– Więc, u-unikałem mówienia im o tym przez długi czas. Mój tata jest, można rzec, konserwatywny, jednak nie byłem pewien jak zareaguje. W ostateczności, wpierw powiedziałem mamie, a ona zaakceptowała mnie z otwartymi ramionami, jednak gdy mój tata się dowiedział… było źle. Stał się agresywny, w większości rzucał rzeczami, a gdy pewnej nocy przyparł mamę do ściany i kazał wybrać pomiędzy mną, a nim, cóż… on odszedł.
– Jordan. — oparłem się na łokciach, górując lekko nad nimi by lepiej widzieć jego twarz. – Tak mi przykro.
– Nie mów tak. To już minęło.
Spoglądając na niego, wiedząc jak musi być silny, pochyliłem się i delikatnie przywarłem ustami do jego ust.
Był wspaniały, a ja nie mogłam oprzeć się myśli, że bardziej szczęśliwy być nie mogłem, mając go przy sobie.
Przerwałem ten słodki pocałunek i uśmiechając się, dostrzegłem jak Jordan w jakiś sposób znów wplótł palce w moje włosy.
– Lubię cię Jordan. — powiedziałem szczerze. – Bardzo cię lubię.
Z małym uśmiechem plątającym się na jego ustach, powiedział. – Lubię cię równie mocno.
***
Nawet nie wiecie jak szczęśliwa jestem że w końcu dotarliśmy do tego momentu, a zaraz jestem smutna bo dobiegamy po woli do końca.
Napewno będziecie mieli dużo teorii na temat tego w jaki sposób nasza Holly zemści się na oprawcach. Możecie o nich pisać w komentarzach a następny rozdział zadedykuję temu kto będzie miał rację lub będzie bardzo blisko. ;)
CZYTASZ
Lab Partners (Tłumaczenie) ✔️
Fiksi Remaja- Oh, daj spokój, Eli. - Poczułem jego oddech na moje skórze, gdy patrzył na mnie z góry. Jego dłonie są przyciśnięte do ściany, po obu moich bokach, uniemożliwiając mi ucieczkę. - Musisz przyznać, że łączy nas chemia. Zwęziłem oczy na jego grę słó...