5. Postanowiłem

561 85 16
                                    

5
I've Decided

Wszedłem tamtego dnia na stołówkę, skanując wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu mojej najlepszej przyjaciółki, Holly. Było głośno i chaotycznie, jednak jej jasno-czerwone włosy pasowały jak wół do karety. To nie jest jej naturalny kolor włosa, ale całkiem dobrze w nim wygląda.

Położyłem moją tacę naprzeciw niej i zająłem miejsce. Robiła coś na swoim laptopie, pisała prawdopodobnie esej lub kolejną książkę, czy coś, jednak od razu, gdy mnie zauważyła, wyjęła jedną słuchawkę z ucha.

– Cześć, Eli. — Przywitała się z uprzejmym uśmiechem. Holly była kiedyś najlepszą przyjaciółką mojej siostry, ale kiedy ta postanowiła szybciej skończyć Liceum, Holly szybko się do mnie przyczepiła. Teraz należy do małej grupy osób, którym mogę zaufać i nosi ona tytuł mojej najlepszej przyjaciółki.

– Cześć, Hol. — uśmiechnąłem się w odpowiedzi. – Co piszesz tym razem?

– Wypracowanie z angielskiego. — Skrzywiła się patrząc na ekran.

– Ah. — Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Wziąłem te zajęcia w zeszłym roku przez podwójne zapisy. Profesor był dość wyluzowany.

– Widziałam cię wczoraj jak idziesz w stronę gabinetu pielęgniarki, znowu. — Pozostawiła końcówkę swojej wypowiedzi wybrakowaną, oczywiście czekając, aż wypełnię lukę. Będąc wolontariuszką, dla jej dodatkowych zaliczeń, ma dostęp do większości dokumentów.

– To nic takiego. Dostałem piłką do kosza w głowę na wuefie, ale nie miałem wstrząśnienia.

– Pokaż tym chłopakom, kto tu rządzi, suko. — Wyjęła drugą słuchawkę z ucha zamykając laptopa. Pochylając się do przodu, oparła łokcie o blat stołu, mówiąc. – Mam opracowany plan gry, zapięty na guzik i gotowy do użycia. Jedyne czego potrzebuję to twojego pozwolenia, bym mogła skopać ich tyłki i wbić w ziemię.

– Stop, stop. — podniosłem ręce w poddańczym geście. – Przemoc nie jest rozwiązaniem. Proszę nie zabijaj nikogo.

– Nie jesteś zabawny. — prychnęła, odchylając się do tyłu, badając własną tacę z jedzeniem.

– Kto nie jest zabawny? — Usłyszałem pytający ton głosu za mną. Obróciłem się i zobaczyłem Jordana z tacą w ręce i torbą wisząca luźno na jednym ramieniu.

– Eli. — Holly poinformowała parskając. Spiorunowałem ją wzrokiem nim znów spojrzałem na Jordana.

– Mogę tu usiąść? — zapytał niepewnie.

– Ym, jasne. — Powiedziałem mu, chociaż nie mogłem pojąć, dlaczego chciałby tu usiąść, kiedy mógłby zostać przyjęty przez dosłownie, każdy inny stolik. Nawet ten popularny.

Jordan odstawił tacę i wślizgnął się na ławkę siadając obok mnie. Nasze ramiona nieco się otarły, ale szybko przesunąłem się w bok, by dać mu trochę miejsca.

Holly przyglądała mu się w milczeniu i kiedy wyczułem, że Jordan zaczyna czuć się nieswojo pod jej natarczywym spojrzeniem, pospieszyłem się, by przedstawić ich sobie.

– Holly, to jest Jordan Hughes. Jest nowym uczniem i moim partnerem laboratoryjnym. Jordan, to jest Holiday Tucker, moja najlepsza przyjaciółka z przepustką do zakładu dla obłąkanych.

– Hej! — Holly zaprotestowała nadąsana. Wkrótce na jej usta wstąpił uśmieszek, ponieważ wiedziała, że to prawda.

– Miło mi cię poznać, Holiday. — Jordan wyciągną rękę w jej stronę, by się z nią przywitać.

– Taa, taa. Po prostu mów mi Holly. — cofnęła jego rękę nie przyjmując poznawczego gestu, po czym, znów otwarła swój laptop wkładając słuchawki do uszu.

– Przepraszam za nią. — mówię mu, szturchając plastikowym widelcem jedzenie na mojej tacy.

– Jest w porządku. — zachichotał, patrząc na swoje jedzenie. – Czy to ma być jedzenie?

– Nauczyłem się nie zadawać tego pytania. — Wzruszyłem ramionami biorąc gryza tego co powinno być nuggetsy’em z kurczaka.

Również wzruszył ramionami biorąc gryza.

Po paru minutach ciszy, Jordan spojrzał na mnie, mówiąc. – Wiesz... Nie odpowiedziałeś mi jeszcze na moje pytanie.

– Jakie pytanie?

– Jak długo znęcają się nad tobą?

– Och. – powiedziałem patrząc znów na moją tacę. – To nie ma znaczenia.

– To ma znaczenie. — naciskał – Chcę wiedzieć.

– Um... – zatrzymałem się, nie będąc pewnym, czy chcę mu powiedzieć. Spojrzałem w górę na Holly, ale była ona całkowicie nieobecna w naszej konwersji. Nie otrzymam żadnej pomocy z jej strony.

– Możesz mi zaufać. — dodał, patrząc na mnie ze szczerością wypisaną na twarzy.

Westchnąłem, poddając się. – Oni kiedyś znęcali się nad El. Była jak wielki szkolny frajer i przez to robili z jej życia piekło. Myślę, że to część tego, co zmusiło ją do tak ciężkiej pracy, aby jak najszybciej skończyć szkołę. Czułem się z tym źle, ale nie mogłem niczego zrobić, nie zostając samemu zranionym. Wtedy, gdy El odeszła, oni po prostu wybrali mnie na swój cel, tak myślę.

– Dlaczego? — zapytał.

Znów wzruszyłem ramionami. – Nie wiem. Byłem słaby i wątły w tamtym czasie. Łatwy cel, tak myślę. Nabrałem masy od tamtego czasu, ale chyba trudno pozbyć się starych nawyków.

– Nie mają nawet powodu, do tego, by się nad tobą znęcać? — Jordan zapytał z uniesioną brwią.

Wzruszyłem ramionami i znów zacząłem przebierać w zawartości mojej tacy.

– To niedorzeczność.

– Wiem. — wymamrotałem.

Podskoczyłem lekko, gdy Jordan otoczył mnie ramieniem i przyciągnął w swoją stronę, dzięki czemu mógł wyszeptać mi coś do ucha.

Moje serce zaczęło bić szybciej, gdy poczułem jego oddech na swojej skórze.

– Postanowiłem.

– Postanowiłeś? — zapytałem niepewnie. Nie podobała mi się niestabilność w moim głosie.

– Postanowiłem, że będę cię chronił przed twoimi oprawcami. — dokończył.

– Co? Dlaczego? — zapytałem zdezorientowany, kiedy cofnął rękę.

– Mówiłem ci. — Uśmiechnął się do mnie. – Nie lubię łobuzów.

Lab Partners (Tłumaczenie) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz