Plama

27.4K 888 952
                                    

This is not reality...
It's a romance
So... take a breath
Enjoy it...
It's for you!
~Alan Rickman

Dzwonek budzika.
Wyrywa Cię z krainy sennych marzeń, w których tworzysz własną rzeczywistość i przeżywasz wspaniałe chwile. Draco Malfoy otworzył zaspane oczy, a przedostające się przez żaluzje promienie słoneczne, oświetliły jego twarz. Wstał z sennym uśmiechem i ruszył w kierunku łazienki.

W lustrzanym odbiciu ujrzał mizernego dwudziestojendolatka z mleczną cerą, a jego niemalże bielsze niż śnieg włosy, były potargane na wszystkie strony. Szare, przypominające morze w czasie sztormu, tęczówki idealnie kontrastowały z czarnymi źrenicami. Pod oczami miał lekkie cienie, gdyż w nocy dopracowywał swój projekt zaliczeniowy na studia. Uśmiechnął się i zdjął piżamę. Wskoczył pod prysznic, letnia woda mile rozbudziła jego ciało. Wytarł swoje włosy w ręcznik i ubrał świeżą bieliznę. Ruszył do pokoju, by w swojej szafie znaleźć ubranie na dziś.

Pogrzebał chwile i zdecydował się na pudrowo różową koszulę, którą dostał od swojej przyjaciółki Pansy na ubiegłe urodziny. Do tego miętowe spodnie z eleganckiego materiału, idealnie opinające jego nogi i beżowe trampki. Na lewej ręce zawiązał sobie miętowo-różową bandankę, a miał ich sporą kolekcję. Uczesał włosy, pozwalając, aby jego grzywka swobodnie opadała mu na czoło. Użył wody kolońskiej, jego ulubionym zapachem była wanilia. Pogwizdując, przeszedł do kuchni i zrobił swoją ukochaną kawę z ogromną ilością mleka, cynamonu oraz kilkoma kropelkami syropu klonowego. Nalał sobie pół filiżanki, a resztę wlał do kubka termicznego.

Czekając, aż napój lekko ostygnie, wyjął swój telefon i zaczął przeglądać sieć. Na Instagramie znalazł nowe zdjęcie Pansy, która wraz ze swoją ukochaną, Hermioną, uśmiechnięta, pozowała do aparatu. Promieniały szczęściem. Od Pansy widział, że na ich trzecią rocznicę zaplanowała dla ukochanej wyjazd. Hermiona kiedyś wspominała, że oglądała wspaniały film o dwójce ukochanych, których burzliwy romans toczył się we Włoszech, więc i ona zapragnęła tamtejszych klimatów. A kimże byłaby Pansy Parkinson, gdyby nie spełniła marzenia swojej miłości? Tak więc dziewczyny wylądowały na tydzień w domku niedaleko Piawy. Draco podziwiał je za odwagę. Niby teraz jest większa tolerancja związków homoseksualnych, ale sam nie miał na tyle odwagi, by publikować coś w sieci.

Ściślej mówiąc, Draco bał się zagadać do jakiegokolwiek chłopaka, nie wspominając o czymś więcej. Sam już od dawna oswoił się z tym, że jest gejem, ale wszystkie relacje na podłożu uczuciowym niezmiernie go przerażały. Uważał się za mało atrakcyjnego, wychudzonego chłopaka, który nie mógłby nikogo zainteresować.

Po przeglądnięciu kilku ciekawych fotek i relacji swoich znajomych, dopił ciepłą kawę. Nie jadał śniadania w domu. Ewentualnie wolał kupić coś po drodze i zjeść w pracy albo w ogóle nic nie jeść. Wziął kubek z kawą, workowaty plecak przewiesił sobie przez prawe ramię i ruszył do drzwi. Zamknął mieszkanie i zabiegając po schodach, życzył starszej sąsiadce, która wracała ze spaceru ze swoim psem, miłego dnia. Sprawdził nowe godziny odjazdu autobusu i przysiadł na przystanku. Obok niego siadła kobieta w średnim wieku, ewidentne z korporacji. To było widać po ubiorze i sposobie zachowania. Miała na sobie ciemnoniebieski żakiecik i co chwile sprawdzała swoją teczkę. Po kilku minutach nadjechał autobus.

W czasie podróży słuchał swoich ulubionych wokalistów i obserwował, co dzieje się o poranku w Londynie. Masa ludzi spieszyła się do pracy podążając w różnych kierunkach. Zawsze nie mógł zrozumieć, dlaczego oni nie chcą siê zatrzymać, dlaczego nie chcą zwolnić. Sam najchętniej spędzałby czas z ukochaną osobą, ciesząc się każdą chwilą. Rozmyślając nad własnym życiem, wysiadł na przystanku pod galerią i ruszył w jej kierunku. Wszedł do niej i wjechał na trzecie piętro. Skierował się w stronę sklepu, w którym pracował. Był to bardzo ekskluzywny salon z modą dla mężczyzn. To jego żywioł. Trendy, moda, ubrania. To kochał. Dziś nie musiał otwierać sklepu, już był tam jego przyjaciel i kolega z pracy - Blaise.
    — Widzę, że humorek dopisuje— czarnoskóry chłopak entuzjastycznie przywitał swojego kolegę, machając do niego zza lady.
    — Tak, czuję, że dziś jest dobry dzień— Draco ściągnął słuchawki i wszedł na zaplecze, by zostawiać tam swoje rzeczy. Ubrał plakietkę z własnym imieniem i ruszył na stanowisko. Poukładał nową dostawę pasków, która dotarła do nich we wczorajszej przesyłce. Blaise w tym czasie zmieniał ubiór manekinom na wystawie. Gdzieś koło dziesiątej mieli pierwszego klienta, który pilnie chciał kupić jakąś koszulę do garnituru, bo zastępował ważnego świadka. Chłopców nie dziwił taki małych ruch, bo o tej porze w środku tygodnia nie mogli się spodziewać tłumów.
    — Jadłeś coś?— Blaise znienacka zadał to pytanie, skupionemu blondynowi.
Draco chwile wahał się z odpowiedzią, ale w końcu się poddał.
     — Dobra, masz mnie. Nie, nic nie jadłem.
     — Znowu? Po prostu świetnie. Draco, zrozum musisz o siebie dbać. Narzekasz, ale przecież nikt nie będzie chciał takiego chudzielca...
Draco przestał słuchać. Znał to na pamiętać, a co więcej, i tak był pewien, że nawet gdyby bardzo się starał, to i tak by go nikt nie chciał.
     — Dobra, skoczę po coś. I musisz zjeść to, co kupię.— Z otępienia wyrwał go donośny głos przyjaciela, który zabrał już z zaplecza portfel i szedł w kierunku wyjścia.
     — A mam jakieś inne opcje?— zrezygnowany Draco nie zamierzał kłócić się setny raz o to samo.
    — Nie!— Blaise wyszczerzył się i ruszył w kierunku schodów, by dotrzeć do kącika z jedzeniem na dolnym piętrze galerii.

Draco został sam za kasą i postawił przynieść z magazynu więcej par ciemnozielonych spodni, bo wiedział, że zostały tylko dwa rozmiary. Szperając na magazynie i kompletując dany krój, usłyszał, że jest jakiś klient w sklepie. Zostawił to wszystko i ruszył w stronę kotary, która oddziela magazyn z salą sklepową.
    
   — Dzień dobry!— mruknął, odsuwając materiał —W czym mogę panu pomóc...— urwał, widząc, kim jest jego klient. Draco zamurowało. Przed nim stał wysoki brunet w podobnym do niego wieku, z mocno rozwianą czupryną. Lekko kręcone loki okalały mu twarz. Dość ciemna karnacja zlewała się z czarnymi spodniami i kontrastowała z białą koszulą z rozpiętymi pierwszymi guzikami, ukazującymi długą szyję chłopka. Na eleganckim materialne był ogromna brązowa plama, prawdopodobnie z rozlanej kawy. Z tkaniny prześwitywał opalony brzuch z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Koszula wpadała w czarne, jeansowe spodnie, które przylegały idealnie do skóry, ukazując wspaniałe krzywizny ciała. Dla Draco to, co widział, było niesamowite. Musiał kilka razy upewnić się, czy oddycha.

A, gdy obiekt jego obserwacji odwrócił głowę i popatrzył mu prosto w oczy, to wiedział, że przepadł. Twarz bruneta miała mocno zarysowaną szczękę z dwudniowym zarostem i leciutko widoczne kości policzkowe. Na nosie miał okrągłe okulary. Ale to, co kryło się za nimi, ostatecznie urzekło blondyna. Oczy tego chłopaka miały barwę soczystej zieleni. Mógłby się w nie wpatrywać godzinami, wyszukując różnych porównań do tego koloru. Draco był pewnym, że nawet świeża trawa na wiosnę nie ma tak intensywnej barwy jak te tęczówki. Gdy zobaczył, że brunet również go obserwuje, speszony odwrócił głowę i zagapił się w swoje buty. Czuł, jak tamten taksuje go wzrokiem, a na jego bladą twarz wypływa dorodny rumieniec.
 
   —Tak, możesz pomóc.— Piękny nieznajomy przemówił jedwabiście gładkim głosem, ujmując tym doszczętnie zafascynowanego blondyna. — Widzisz, mam problem. Dziś mój pierwszy dzień w pracy i z roztargnienia wylałem na siebie kawę. Szef nie będzie zadowolony, jak opuszczę pierwszą zmianę, więc potrzebuję nowej koszuli.— W czasie wyjaśniania powodu wizyty w sklepie, chłopak przybliżał się do spanikowanego Draco, który teraz zaczął szybciej oddychać.
    — Jaakii roz...miar?— zdołał wyksztusić blondyn.
    — S. Najlepiej biała, zbliżona do tej, co mam na sobie.
Draco na chwiejnych nogach odwrócił się i ruszył w kierunku ubrań. W połowie drogi zorientował się, że idzie w stronę garniturów. Zmienił trasę. Drżącymi rękami przeszukiwał rozmiary koszuli o zbliżonym fasonie do tej z plamą. Po chwili wyłowił odpowiedni i podał brunetowi. Tamten odbierając ubranie, musną delikatnie palce Draco, przez co ten poczuł tak silne dreszcze, że zrobiło mu się słabo.
    — Wygląda dobrze. Biorę.— Chłopak ruszył w stronę kasy, a za nim Draco.

Blondyn skasował ubranie, zapakował do firmowej torebki i resztę położył na blacie. Drugi chłopak odebrał koszulę i zaczął rozpinać guziki starej. Zdjął poplamiony materiał i włożył do torebki. Draco miał okazje podziwiać umięśnione ciało bruneta i jego leciutko porastającą włoskami klatkę piersiową. Chłonął ten widok i patrzył tęsknie, jak gołe ciało ginie zakrywane przez nową koszulę. Musiał powstrzymywać się, by nie wydać żadnego dźwięku.
    — Pasuje idealnie, dziękuję— chłopak ruszył do wyjścia.
Draco odprowadził go wzrokiem, niezdolny do wypowiedzenia żadnego słowa, gdy nagle zobaczył, że klient zapomniał reszty.
    — Reszta!— jego głos przypominał zachrypniętego żuka.
    — Dla Ciebie— brunet mrugnął do niego lewym okiem, a Draco dopiero teraz zauważył, że tamten mówi do niego na ty. — Za wyjątkową obsługę. — Po tych słowach uśmiechnął się promiennie i ruszył w swoim kierunku.

Draco otrząsnął się z letargu, w który wprowadził go uśmiech bruneta, dopiero po kilku minutach. Po chwili zobaczył, że na ladzie leży jeszcze coś innego. Plakietka z imieniem. Wziął ją w palce i odczytał: Harry. W prawym rogu było logo sklepu, który mieścił się kilka numerów obok salonu Draco.
Blondyn miał mocny rozgardiasz w głowie. Kiedy Blaise przyszedł i położył przed nim zapakowaną kanapkę z wędzonym łososiem, ten zamyślony, nic nie powiedział, tylko zaczął potulnie jeść. Czarnoskóry zadowolony, nie skomentował umysłowej nieobecności kolegi.
    — Działo się coś, jak mnie nie było?
Głos chłopaka zaskoczył Draco, który sam nie wiedział, dlaczego skłamał:
    — Nie, nikogo nie było.
Po posiłku Blaise stanął za kasą, Draco poszedł do magazynu, by skończyć układać te spodnie, które zaczął przed pojawieniem się tamtego bruneta.

Rozmyślał nad swoim klientem. Chłopak zdecydowanie zawrócił mu w głowie, ale blondyn był zbyt nieśmiały. Co prawda, brunet uśmiechnął się do niego, nawet puścił mu oczko, ale Draco wątpił, by znaczyło to coś więcej. Po prostu był miły. Wracając na salę, przypomniał sobie o plakietce. Spojrzał na zegar. Za osiem dwunasta. Za ponad godzinę miał przerwę. Postawił, że odda zgubę właścicielowi. Starał sobie wmawiać, że robi to z czystej uprzejmości, ale jego żołądek na samą myśl o ponownym spotkaniu ściskał się, a serce przyspieszało pracę.

Tak więc za godzinę znów go ujrzy.

###
Heja!!!
Pierwsza cześć tego Drarry. Mam nadzieję, że nie jest tak najgorzej.
Kolejna część już niedługo.
ZuuZ🖤

PLAN |drarry|✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz