Nocą myśli mają nieprzyjemny zwyczaj zrywania się ze smyczy. Draco nie dał rady w pełni usnąć. Spędził całą noc na rozmyślaniach. Analizował, analizował wszystko po kilkanaście razy. Wymyślał nowe scenariusze swoich zachwiań i odpowiedzi. Wiedział, że to nie ma prawa się już powtórzyć, ale katował się tym na okrągło. Nad ranem wpadł w lekki półsen.
Dźwięk dzwonka obudził go doszczętnie. Niechętny, wstał z łóżka. W odbiciu lustrzanym zobaczył jeszcze bardziej smętnego nastolatka. Miał napuchnięte i mocno podkrążone oczy po przepłakanej większej części nocy. Wziął prysznic, uczesał włosy, ubrał się w zwykłą koszule w czarnobiałą kratę i granatowe, luźne spodnie oraz czarne trampki. Pozbierał swoje papiery wraz z notatkami z poprzednich wykładów. Mimo bardzo złego samopoczucia, nie chciał opuszczać zajęć. Wyszedł z domu bez kawy, z torbą przewieszoną przez ramię. Powłócząc nogami, podążał w stronę stacji metra. Razem z tłumem, z którym tak nie znosił się utożsamiać, wsiadł i ruszył w podróż na uczelnię. Przejechał jakieś dwadzieścia minut, słuchając depresyjnych piosenek. Wysiadł na swojej stacji razem z potężną grupą innych studentów. Za każdym razem, kiedy stał przed gmachem uniwersytetu, czuł ten dreszczyk ekscytacji. Nadal, choć był już na drugim roku, nie mógł uwierzyć, że dostał się na Cambridge. Od małego żywił wielkie zamiłowanie do literatury i kultury antycznej. Uwielbiał czytać autorów starożytnych w oryginale. Tak więc, dzięki rzetelnej pracy w Eton College wylądował tutaj, studiując filologię klasyczną. Ruszył do swojej sali na wykłady z łaciny. W grupie miał kilku znajomych, ale zazwyczaj siedział sam i skrupulatnie notował. Dziś jednak był obecny tylko ciałem. Jego umysł dryfował w przestrzeni wczorajszego dnia. Po zakończonym wykładzie skoczył do bufetu, bo jego przyzwyczajony do porannej dawki kofeiny organizm odmawiał współpracy. Przeglądał sieć, sącząc waniliowe latte. Wraz ze zwiększonym poziomem kawy we krwi jego humor trochę sie poprawiał.
W górnym pasku na Instagramie pojawili mu się proponowani obserwatorzy. Wśród nich było to imię. Harry. Podpisany był jako harry_potter31. Miał ponad dwa tysiące obserwatorów. Niestety, konto było prywatnie i nie mógł zobaczyć nic więcej poza ślicznym zdjęciem profilowym, na którym uroczy brunet śmiał się jak dziecko do obiektywu, trzymając w ręku pluszowego misia. Draco chwile walczył ze sobą, czy nie zacząć go obserwować, ale stchórzył. Wyłączył smartfona i zebrał się na kolejny wykład. Po drodze powtarzał nowe zagadnienia i przeglądał swój zeszyt. Nie zauważył przeszkody i wpadł na coś.
—O matko, przepraszam. Nie zauważyłem Cię. Nic się nie stało? —zawsze kulturalny Draco zmartwił się o stan leżącego przed nim chłopka. Pomógł mu wstać i dopiero, gdy tamten odwrócił na niego swój wzrok, poznał go niemal natychmiast.
—Nie, wszystko dobrze. Fajnie, że się znów widzimy.— Szczery uśmiech Harry'ego odebrał blondynowi zdolność logicznego myślenia.— Nie wiedziałem, że tu studiujesz. Ja podrzucam tylko pracę współlokatorowi. Jest bardzo roztargniony.— Brunet zaśmiał się krótko. Będący nadal w szoku tym niespodziewanym spotkaniem, Draco, uśmiechnął się lekko, nie mogąc w zupełności zapanować nad swoim ciałem. Na ten widok oczy Harry'ego rozbłysły na moment. Nagle odwrócił wzrok od blondyna, a jego spojrzenie wyszukało rudej czupryny w tłumie.
— O, jest Ron. Proszę, poczekaj na mnie tutaj, momencik. Tylko skoczę mu oddać te papiery i już wracam.
Draco stał i patrzył jak tamten melodyjnym krokiem zamierza w stronę rudzielca. Obserwował jak rozmawiają i widział gwałtowny wybuch śmiechu bruneta. Poczuł ukłucie jakiegoś niezidentyfikowanego uczucia. Jego serce przyspieszyło na widok uśmiechniętego Harry'ego, który wracał do niego, patrząc mu prosto w oczy. Draco odwrócił wzrok, nie znosił kontaktu wzrokowego, bał się go.
— Ja naprawdę nie wiem, jakiem sposobem on dostał się na ten uniwerek. Studiuje prawo, ale nie najlepiej mu idzie. A co z tobą? Na którym roku jesteś?
Draco pchnięty jakąś dziwną siłą, dostał nagłego przypływu odwagi.
— Na drugim... filologia klasyczna.— zaskoczył się swoim głosem — Dla niektórych to nudy.
— Co ty gadasz?! Odkrywanie dawnej literatury i historii kultury człowieka jest niesamowite. Sam kiedyś o tym myślałem.
Draco rozpromienił się na te słowa. Nie często spotykał się z pochlebnymi komentarzami. Większość uważała, że tylko marnuje czas i powinien wziąć się do prawdziwiej nauki. To była jedna z przyczyn konfliktu z jego rodzicami.
— A ty?— Nie wierzył, że to powiedział. Nie podejrzewał się o taką śmiałość.
— Czy studiuję? Aktualnie nie, ale miałem mały epizod z filmografią.
Między nimi nastała trochę niezręczna cisza, mimo że otaczali ich roześmiani i głośni studenci.
—Wracając do kultury. Mam akurat dwa bilety na Hamleta. Premiera. Podobno główny aktor jest super. Ron nie może, wiesz prawo administracje czy coś tam podobnego. — Cisza. —Tak więc, co porabiasz dziś wieczorem?
Draco tak zamurowała ta propozycja, że machinalnie odpowiedział.
—Nic.
—Wspaniale. Jesteśmy umówieni. O siódmej pod West End. Będę na ciebie czekał. Trzymaj się. —Harry zwyczajowo mrugnął okiem do blondyna i odszedł do wyjścia z uczelni.
—Pa.— Draco nie był pewny, czy to pomyślał, czy wyszeptał.
Do końca wykładów nie był w stanie się skoncentrować. Nie wierzył, że zgodził się na wieczór z Harry'm. Boże, to brzmi jak randka. Ale to niemożliwe. Brunet pewnie miał rezerwacje i nie chciał, by bilety się zmarnowały. On idzie dla sztuki, a nie dla niego, nie dla Draco.
Dwie godziny do występu. Nie miał pojęcia, co na siebie ubrać. No jak typowa dziewczyna. Zmieniał, wybierał selektywnie całą zawartość szafy. Po wiekach wybrał to, co mu najbardziej odpowiadało. Bordowa koszula, ciemnozielone, przyległe do ciała spodnie i płaszcz do kolan w podobnym kolorze. Zawiązał cienki, czarny krawat na szyi. Waniliowa woda kolońska. Przeczesał ręką włosy. Stanął przed lustrem i zaczął się śmiać. Nie wiedział, co się z nim dzieje. Dlaczego zgodził się na to? Co sprawiło, że on, zwyczajny chłopak, idzie na spotkanie, bo kategorycznie odmawiał myślenia o tym jak o randce, z tak wspaniałym facetem. Co prawda, panika go nie opuszczała, ale coś kazało mu spróbować. Nadal był płochliwym, nieśmiałym blondynkiem. Przy Harrym czuł się inaczej. Czuł się chciany i potrzebny. Bał się, że to ułuda.
Zostało jakieś pół godziny. Miał niedaleko, więc postanowił się przejść na piechotę. Po drodze słuchał nowej płyty, którą niedawno kupił. Nim się obejrzał, dotarł już pod teatr. Był przed czasem. Usiadł na ławce niedaleko wejścia do budynku i próbował się uspokoić. Wdech. Wydech. Poczuł, że ktoś się na niego patrzy. Wydech. Otworzył oczy. Tak jak myślał, jego obserwator to Harry. Ubrany w biały, elegancki frak. Pod nim miał czarną koszulę i również białą muszkę. Tradycyjnie, ale na nim wyglądało to obłędnie. Twarz zdobił mu jak zawsze oszałamiający uśmiech.
— Hej. Dobrze, że jesteś.
Harry podszedł do niego.
— W ogóle, wiem, że ty już znasz moje imię. Ta plakietka. Ja też, przyznając się bez bicia, poznałem twoje. Widziałem na twojej plakietce. Ale teraz to już tak oficjalnie. Harry. Harry Potter — to powiedziawszy, wyciągnął dłoń i podał ją Draco. Ten patrzył oniemiały, ale oddał uścisk.
— Draco. Malfoy.— Blondyn nadal siedział, a z tej perspektywy oczy Harry'ego iskrzyły wesoło. Brunet chwycił jego dłoń i mocnym chwytem podniósł go do góry.
—Miło mi, Draco. Chodźmy. Nie możemy się przecież spóźnić. A przy okazji, ładna koszula. Pasuje Ci do oczu.— Draco posłusznie ruszył do budynku za Harrym i miał nadzieję, że lekki mrok choć trochę ukryje jego mocne wypieki.
— Dzięki— odpowiedział ledwo słyszalnie na ostatnie zdanie bruneta. Sam chciał mu jakoś powiedzieć komplement, ale zabrakło mu odwagi.
W ciszy dotarli na salę.
— Mamy rząd 7 miejsca 11 i 12. To chyba tam.
Draco pokiwał głową i usiadł na wskazanym miejscu. Miał Harry'ego po swojej lewej stronie.
Pierwszy dzwonek.
Draco uspokoił oddech.
Drugi dzwonek.
Draco opanował drżenie.
Trzeci dzwonek.
Draco prawie się odprężył, na tyle, na ile pozwoliła mu sytuacja.
Kurtyna poszła w górę.
— Będzie Ci przeszkadzać, jak się o Ciebie oprę? Sztuki teatralne bardzo mnie wzruszają, a ta pani koło mnie nie wygląda na wyrozumiałą. Nie chcę, żeby widziała, że po cichu pochlipuję.
Wszystko poszło na marne. Draco wstrzymał oddech, kiedy głowa bruneta dotknęła jego ramienia. Na początku delikatnie, a potem stanowczo. Draco nie mógł się skupić na tym, co działo się na scenie. Mógł trwać tak wiecznie z Harrym na swoim ramieniu. Chwilami czuł, jak brunet drży. Zauważył, że tamten naprawdę jest bardzo wrażliwy. Tak im zleciały ponad dwie godziny. Kiedy aktorzy po raz kolejny się ukłonili i zeszli za scenę, ta dwójka zaczęła się zbierać do wyjścia. Harry podał Draco płaszcz. Blondyn unikał kolejnego kontaktu z jego palcami, co mu się udało. Tylko nie wiedział, czemu poczuł taką pustkę.
Kiedy wyszli z teatru na zewnątrz było już ciemno.
— Tutaj niedaleko możemy iść się napić ciepłej kawy. Tak na rozgrzanie, masz może ochotę?
— Chętnie. — Draco wmawiał sobie, że jego ochota jest związana z kofeiną, a nie z tym, że spędzi jeszcze trochę czasu w towarzystwie bruneta.
Faktycznie, zaraz za rogiem był mały, słodki sklepik z ogródkiem.
— Wybierz sobie, co chcesz, a ja zajmę nam miejsce. Potem się zamienimy.
Draco kiwnął głową i ruszył do okienka. Zdecydował się na duże, orzechowe latte z podwójną bitą śmietaną. Zamówił, zapłacił i poszedł do stolika.
— O, twoje wygląda zachęcająco? Co to?
— Duże, orzechowe latte z bitą śmietaną. Podwójną.
— Brzmi pysznie. Zaraz wracam. — I już go nie było.
Draco usiadł na przeciwko i przyglądał się urokom nocy. Księżyc był schowany za chmurami, gwiazd też nie widać. O tej porze, mimo że już wiosna, bywało jeszcze dość chłodno.
Harry wrócił z parującym kubkiem swojej kawy.
— Jak Ci się podobała sztuka?
Draco mało pamiętał z samej fabuły, choć na Hamlecie był wiele razy. Z dzisiejszego spektaklu najbardziej pamiętał głównego aktora. O tym też powiedział.
— Ten aktor, grający Hamleta był genialny.
— Tak, jego mimika twarzy i wyrażanie emocji. Miał bardzo charakterystyczny głos. Momentami przyprawiający o gęsią skórkę. Pamiętasz tę scenę na cmentarzu? Tą z czaszką. Miał na sobie taki długi, czarny płaszcz. Wyglądał całkiem jak wampir.
— Bardziej jak przerośnięty nietoperz.— Draco nie mógł pohamować swojej opinii i bał się ze Harry go wyśmieje z takie dziecinne porównanie.
—Tak, jak nietoperz. Masz rację. —Brunet ocierał łzę rozbawienia. Draco rozpromienił się, kiedy zrozumiał, że go rozśmieszył swoim komentarzem.
—A pamiętasz, jak wszyscy wyszli się ukłonić? Ten główny miał taką minę, jakby chciał wszystkich zabić. Idąc, uśmiechnął się, co wszystkich rozbawiło.
Draco kiwnął głową, na to, że pamiętał. Rozbawiony, postanowił podzielić się z Harrym tym, co słyszał o innych aktorach z tej sztuki.
— Słyszałem kiedyś o takim aktorze, który też wcielał się w rolę Hamleta, ale u innego reżysera. Podobno miał duże wymagania, co do swojej garderoby. Musiał mieć w niej określony gatunek kwiatów.
— Czekaj, czekaj czy ty nie mówisz o takim jednym... miał na imię chyba coś na K... Kian? Kenneth? No, nie pamiętam. Czytałem z nim wywiad. Mega zadufany w sobie facet, ale śmieszny.
— Tak, miał słodkie loczki. — Draco powstrzymał się ostatkiem sił, by nie dodać: tak, jak ty.
Rozmawiali jeszcze długo. O pracy, szkole, zainteresowaniach. Draco unikał bardziej osobistych tematów. Dowiedział się, że Harry jest od niego o rok starszy, lubi wrotki i jazdę figurową. Kocha tańczyć, najbardziej latynoskie choreografie, i oglądać filmy, myślał nawet o pracy reżysera. Potrafi zarwać noc, by dokończyć sezon serialu. W filmach bardzo często lubił czarne charaktery, podobnie jak Draco. Blondyn otworzył się w takim stopniu, że powiedział drugiemu chłopakowi o swoim marzeniu: o zobaczeniu na żywo pandy. Rozmawiali tak długo, że przenieśli się z ogródka na spacer. Stanęli na moście Tamizy, obserwując bawiących się ludzi na pobliskim statku. Była tam niezła impreza. Draco upił łyk kawy. Spojrzał na Harry'ego, który zaśmiał się na jego widok. Blondyn lekko się zmieszał. Chciał odwróci głowę, ale coś go powstrzymało.
— Masz tu coś— prawa ręka Harry'ego przytrzymała podbródek Draco, a jego kciuk przejechał tuż nad jego górną wargą — Chyba bita śmietana — zlizał ją ze swojego kciuka i uśmiechnął się błogo — Mmm... i to z cynamonem. To co, wracamy?
Niezrażony bezruchem Dracona, Harry ruszył w stronę przystanku metra. Blondynowi nie pozostało nic innego, tylko ruszyć za nim. W podróży każdy z nich był zatopiony w swoich myślach. Draco nie mógł sie pozbyć uczucia palców Harry'ego na jego brodzie. Zatrzymali się na stacji bruneta.
— To był cudowny wieczór. Do zobaczenia. — Harry na ułamek sekundy otulił ramionami zdziwionego blondyna. Trwało to tak krótko, że Draco miał wątpliwych, czy mu sie nie przewidziało. Puszczanie oczka przez bruneta stało się ich rytuałem. Tak samo jak zaczerwienione policzki blondyna, kiedy to widział.
Draco patrzył jak chłopak znika ma ruchomych schodach. Tej nocy również mało pamiętał z powrotu do domu. Przyszedł, wziął prysznic i położył się do łóżka.
Zasnął z myślą o pewnym zielonookim brunecie.###
Hejkaaa!
I kolejny rozdzialik.
Końcówka była pisana z pewnym sadystycznym i mega irytującym Kogutem (albo Ćmą) którego NIE pozdrawiam.
Do następnego.
ZuuZ🖤
( żartuje, pozdrawiam😊)
CZYTASZ
PLAN |drarry|✔️
Fanfic„ [...] tak więc trwają: wiara, nadzieja i miłość. A z nich największa jest miłość." Draco Malfoy. Drobny, niewierzący w siebie nastolatek. Los sprawi, że na jego drodze stanie wyśniony ideał. Czy chłopak odważy się zagadać? A może nie będzie musiał...