Siedzieli przez cały dzień w łóżku. Pierwsze oglądali seriale, a potem rozmawiali. Przez cały czas byli wtuleni w swoje ciała.
— Muszę Ci coś powiedzieć...— zaczął niepewnie Harry.
Draco lekko się zestresował. Choć wczorajszego dnia padło kilka słodkich obietnic, to nadal nie był w pełni pewny ich relacji. Zaczął się bać, że brunet będzie chciał mu powiedzieć o tym, że wczoraj chciał go tylko pocieszyć, a dziś czar pryśnie i zostawi go. Miał nadal bardzo małe mniemanie o własnej wartości i przez to był bardzo niepewny swoich kontaktów międzyludzkich. Blondyn czuł swoje trochę spocone dłonie i niespokojnie wiercił się po łożku. Harry chyba to zauważył.
— Spokojnie, to nic starszego. Właściwie, to muszę się do czegoś przyznać. Ale zacznijmy całą historię od początku.
Draco przytaknął i położył się na torsie chłopaka.
— Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
— Oczywiście. Przyszedłeś do mojego sklepu, bo niechcący wylałeś sobie kawę na koszulę.
— Zgadza się. Ale za tym niechcący kryje się większa historia.
Draco ułożył się wygodniej i zaciekawiony, słuchał dalej.
— Jak wiesz, to był mój pierwszy dzień w pracy. Siedziałem lekko podenerwowany i z braku lepszego zajęcia, obserwowałem przechodzących ludzi. Wcześniej zrobiłem sobie kawę na rozbudzenie i czekałem, aż wystygnie. Nic wielkiego się nie dzieło, ale do pewnego czasu. Nagle to zobaczyłem. Pierwsze blond włosy, które z daleka wydawały się tylko jasną poświatą. Potem całego Ciebie. Miałeś dostojny krok, zdecydowany i pewny siebie. Lekko się uśmiechałeś i nuciłeś coś pod nosem. Zapewne piosenkę, która grała Ci w słuchawkach. I to właśnie w tym momencie wylałem sobie kawę na ubranie! Ty jesteś tego winowajcą! Nie żebym żałował, ale uwierz, była bardzo gorąca. — Harry zaśmiał się, a blondyn podniósł na chwilę głowę, by pocałować chłopaka.
— Przepraszam, nie chciałem.— zaśmiał mu się prosto w usta.
— I takim sposobem zrodził się mój plan. Nie wyszedłby bez pomocy kilku osób, ale zaraz wszystkiego się dowiesz.— Brunet jeszcze raz pocałował chłopaka, po czym Draco wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. Harry kontynuował.— Byłem wściekły z dwóch powodów. Po pierwsze, miałem ogromną plamę na koszuli, a po drugie straciłem szanse, by Ciebie poznać. Wyszedłem na korytarz. I tam nie wierzyłem we własne szczęście. W tłumie ludzi zauważyłem Twoje włosy. Skręciłeś do swojego sklepu. Natychmiast podjąłem decyzję. Skoczyłem po klucze i zamknąłem na chwilę mój sklep. Uradowany, że pracujesz w modzie męskiej, ruszyłem do środka. Miałem przynajmniej wymówkę, bo moja plama była bardzo widoczna. Gdy wszedłem do środka, Ty byłeś na zapleczu. Przygotowałem się mentalnie na to spotkanie, chciałem zrobić jak najlepsze wrażenie. Ale wszystkie słowa, myśli i postawienia uleciały, kiedy zobaczyłem Ciebie. Stanąłeś za ladą i zapytałeś w czym mi pomóc. Twój głos dobijał się z daleka do mojej świadomości. Mój umysł eksplodował. Patrzyłem na upadłego anioła. Wyglądałeś, jak nie z tej ziemi. Twoje blond włosy otaczały Cię jak poświata blasku. Byłeś, no i w sumie nadal jesteś, za chudy, ale przez to wzbudziłeś we mnie chęć zaopiekowania się Tobą i wiecznej ochrony. Patrzyłem w te śliczne szare oczy i nic, absolutnie nic nie mogło mnie od nich oderwać. Oprócz Ciebie. Z zadowoleniem odkryłem, że też mnie bacznie obserwujesz. Postanowiłam działać. Specjalnie poprosiłem, żebyś sam wybrał dla mnie koszulę. Chciałem sprawdzić, co mi dasz. I nie pomyliłem się, wybrałeś idealną, czułem, że zrobiłeś to ze względu na mnie. Przebrałem się przy Tobie, by widzieć reakcje. Miałeś tak słodko zaczerwienione policzki. Nic, tylko Cię w nie pocałować. Potem zapłaciłem, ale tak, by zostawiać Ci resztę. Trochę było mi głupio, ale nie mogłem się powstrzymać. Najbardziej jestem dumny z pomysłu zostawienia mojej plakietki z imieniem i sklepem. To była moja gwarancja, że jeszcze mnie odwiedzisz, że ponownie Cię zobaczę.
— Miałeś wielkie szczęście, że Blaise wyszedł wcześniej. Inaczej to on by z Tobą flirtował.
— Do roli Blaise i Rona jeszcze dojdziemy, nie martw się.
Draco zrobił zaskoczoną minę. Nie wiedział, że jego przyjaciel zna się z Harrym, ale pozwolił chłopakowi kontynuować.
— Nie byłem pewny, czy zjawisz się w moim sklepie. Długo czekałem, a ty się nie pokazywałeś. Postawiłem działać sam. Za nic w świecie nie chciałem tego odpuścić. Bardzo mnie zaintrygowałeś. Wróciłem do Ciebie. Był tam Blaise i zacząłem z nim rozmawiać o tej plakietce. Z niecierpliwością czekałem, aż Ty się pojawisz. Po chwili wyszedłeś z zaplecza. Wyglądałeś, jakbyś się mnie wystraszył, ale nie wycofałeś się. Byłem zachwycony. Znów mogłem obserwować Twoją bladą cerę, nakropioną różanymi rumieńcami. Oddałeś moją zgubę, a ja wróciłem do siebie. Nie mogłem skupić się na pracy. Cały czas siedziałeś mi w głowie. Chciałem wrócić, przytulić, pocałować, porozmawiać.
W pewnym momencie zrobiłem sobie przerwę. Wyszedłem na spacer. Włóczyłem się po piętrach galerii. Jaka była moja radość, gdy idąc, ujrzałem znajome, białe włosy. Tak słodko wyglądałeś śpiąc. Przysiadłem obok i uważnie obserwowałem. Twoją twarz, kontur Twoich ust, zarys Twojego nosa, ilość Twoich piegów na policzkach, kształt Twoich powiek i długość Twoich rzęs. To wszystko zarysowało się w mojej pamięci na zawsze. Musiałeś poczuć mój wzrok, bo po chwili otworzyłeś oczy. Widząc twój szok, poczułem się lekko winny. Chciałam wyjść z Tobą coś zjeść, ale odmówiłeś. Po tym jawnym odrzuceniu, poczułem się jeszcze bardziej zmotywowany do zbliżenia się do Ciebie. To może wydawać się dziwne, ale na prawdę tak było. Trochę samotny, wróciłem do sklepu i skończyłem pracę. Wyjeżdżając z parkingu znów Cię zobaczyłem. Szedłeś chodnikiem. Byłem bardzo szczęśliwy. Wierzyłem, że nie ma takich przypadków, to musi być przeznaczenie. Niestety, Ty nie podzielałeś mojego zdania. Znów mi odmówiłeś. Poczułem się jak mocno uderzony czymś twardym w brzuch.
Ale się pozbierałem. Postanowiłem się bardziej przygotować. Znalazłem Cię na uczelni. A dokładniej, to podszedłem do Ciebie tak, żebyś na mnie wpadł. Wiem, że to śmieszne, ale byłem mocno zdesperowany. Wyglądałeś na lekko zdezorientowanego, ale nie uciekłeś. Zaproponowałem Ci wspólny wypad na Hamleta. Wiedziałem, co studiujesz i miałem nadzieję, że Ci się spodoba. Nawet nie wiesz, jak się cieszyłem, że przyjąłeś to zaproszenie. Odrazu pobiegłem do domu szukać odpowiedniego stroju. Lekko niepewny, podjechałem pod teatr. Chciałem, żeby wszystko było idealnie. Ty już tam byłeś. Miałeś na sobie wspaniałą koszulę. A Twoje spodnie były po prostu cudowne. Nie mogłem oderwać oczu od Ciebie. Powiedzenie, że wyglądałeś bajecznie, byłoby ogromnym niedopowiedzeniem. Z dumą stwierdziłem, że Ty także mi się przyglądałeś. Czyli opłacało się pożyczać frak od Rona. Lekko naciągałem, mówiąc Ci, że płaczę na sztukach. Owszem, czasami się wzruszam, ale to tyle. Chodziło mi dokładnie o to, co osiągnąłem. Oparłem głowę na Twoim ramieniu. Mogłem wdychać ten słodki, waniliowym zapach przez cały czas i cieszyć się ciepłem bijącym od Twojego ciała. Uwierz, choć historię Hamleta znam bardzo dobrze, to nic nie pamiętam z tego, co działo się na deskach teatru. Miałem obok siebie coś znacznie cenniejszego i godniejszego uwagi. Siedząc z Tobą i roznmawiając o aktorach, czułem się najlepiej. Wiedziałem, że odnalazłem swoje miejsce na Ziemi. Kiedy się pożegnaliśmy, czułem pustkę. Nic nie mogło jej zaspokoić. Tylko Ty. Przez całą noc rozmyślałem o tym wszystkim. I wpadłem na kolejny pomysł.
Dlatego nazajutrz odwiedziłem Cię w sklepie. Akurat tak śmiesznie się złożyło, że naprawdę potrzebowałem nowych ubrań. Cieszyłem się, że pomagasz mi, a przede wszystkim, że widzisz, jak się przebieram. Nie mogłem sobie odmówić, więc wybrałem idealny komplet dla Ciebie. Czerpałem z tego jakieś dziwne uczucie, że coraz bardziej stajesz się mój. Dążyłem tylko do tego, żebyś sam tego pragnął. Późniejsze zakupy uzmysłowiły mi, że ja nie jestem Ci taki obojętny. Może traktujesz mnie jak nowego kolegę, kumpla, ale to nie jest chłodna obojętność. Najbardziej cieszyłem się z tego, że przyjąłeś tą bransoletkę, choć dobrze wiedziałeś, że kupiłem sobie taką samą. To dało mi nadzieję i dodało sił. Niestety wszystko schrzaniłem w tej kolejce. Byłem tak rozentuzjazmowany, że lekko puściły mi wodze. Przyciągnąłem Cię do siebie, bo chciałem Ci pokazać, jak mi na tobie zależy. To ewidentne było dla Ciebie za dużo. Zostawiłeś mnie tam zdruzgotanego. Ale nie miałem Ci tego za złe. Wiedziałem co nieco o Tobie i wcale się nie dziwiłem, że jesteś taki ostrożny. Chciałem przeprosić. Wybrałem coś, co według mnie jest czymś bardzo osobistym. Kwiaty. Już Ci to mówiłem, ale wanilia naprawdę pasuje do Ciebie.
Kolejną częścią planu byłby Twój krok. Musiałem mieć pewność, że chociaż troszeczkę nieśmiało odwzajemniasz moje zainteresowanie.
Dowiedziałem się, że pracujesz w schronisku dla zwierząt. Nie sądzę, żeby to był przypadek, ale niedawno rozważałem opcję przygarnięcia jakiegoś pieska do domu. Uznałem, że to odpowiednia chwila na decyzję i działanie. Pojechałem i zacząłem szukać. A Ty też tam byłeś. Upewniłem się, że mnie zobaczysz, ale nie chciałem, żebyś ty wiedział, że ja Cię widziałem. To dało Ci komfort do działań. Czekałem i czekałem, a nawet zaczynałem tracić nadzieję, że przyjdziesz. Ale stała się ta magiczna chwila i zagadałeś do mnie. Czułem się, jakbym latał kilka metrów nad ziemią. Sam, z własnej inicjatywy zacząłeś rozmowę. Próbowałem przekazać Ci, że jestem wolny i nie chcę kolejnych samotnych wieczorów, a jedyną osobą, która mogłaby to zmienić, jesteś Ty. Wybraliśmy tego słodkiego psiaka, którego pokochałem niemal od razu. Jak pewnie się domyślasz, jego imię nawiązuje do Ciebie. Nasz spacer w lesie bym czymś, czego nie zapomnę do końca życia. Drago skakał i szalał, a ja próbowałem nad nim zapanować. Trochę było mi wstyd, kiedy musiałeś mi pomóc z wyplątaniem się ze smyczy, ale przez to, co stało się później, to już niczego nie żałuję. Kiedy wylądowałem na trawie dostrzegłem moją idealną szansę. Sprawiłem, że upadłeś prosto na mnie. Miałem cudowną możliwość tulenia Cię. Twoje miękkie włosy, Twój słodki zapach, cały Ty, to wszystko sprawiało, że chciałem Cię. Uwierz, nigdy bym Cię nie wypuścił, ale wiedziałem, że nie należysz do mnie. Jeszcze nie.
Podczas powrotu do schroniska wymyśliłem, jak zdobyć Twój numer telefonu, zwalając to na potrzebę pomocy z psem. Byłem z siebie dumny. Nie mogłem się powstrzymać, chociaż wiem, że powinienem bym poczekać przynajmniej dobę, to musiałem wysłać Ci dobranoc. Nie wiem, co sobie o tym pomyślałeś, ale ja byłem uszczęśliwiony.
Piknik kojarzył mi się ze szczęśliwymi rodzinami, które jadą gdzieś odpoczywać i spędzić wspólnie czas. Postanowiłem, że chcę tego z Tobą.
Wybrałem się na spacer w okolicę. Twojej uczelni. Byłem w posiadaniu wiedzy o tym, że, gdy jest ciepło, lubisz przychodzić to pobliskiego parku i siedzieć między drzewami. Wyglądałeś jak mityczny faun leśny. I bardzo mi się to podobało. Chwile porozmawialiśmy i cieszyłem się, że przyjąłeś zaproszenie na wypad na łono natury. Nie mogłem Cię nie przytulić. Przez cały dzień chodziłem w skowronkach. Szykowałem się, przebierałam i lekko się denerwowałem. W końcu podjechałem pod Twój dom i zabrałem Cię. Dojechaliśmy nad magiczne jeziorko. Wypakowliśmy rzeczy i przygotowaliśmy piknik. Niezmiernie cieszyłem się z faktu, że zobaczę, jak pływasz. Nie chciałeś współpracować, mówiąc, że to szaleństwo. Sam musiałem wziąć sprawy w swoje ręce. Podniosłem Cię i zacząłem nieść do wody. To uczucie, kiedy trzymałem Twoje ciało, sprawiło, że chciałem Ciebie tylko dla siebie, by móc Cię nigdy nie oddawać. Przezwyciężyłem to, z trudem, ale się udało. Gorzej było, jak ściągałeś przede mną swoją koszulę. Naprawdę bałem się, że nie wytrzymam i pocałuję Cię tu i teraz. Ale doszliśmy do wody, gdzie musiałem oddać Twoje ciało w zimne tonie jeziora. Wspólnie pływanie było urocze. Trzymałem się trochę z boku, by móc obserwować Twoje ruchy. Masz ogromną grację. Wyszliśmy na tę wysepkę. Tam odbyła się nasza najszczersza rozmowa o przyszłości i życiu. Niejednoznacznie przyznałem wtedy prawdę o sobie, prosząc w duchu, byś to zrozumiał i zaakceptował. Kiedy spowrotem wskakiwaliśmy do wody, odwróciłem się, by Cię złapać. Uczucie wróciło. Chęć opieki i poczucie przynależności do siebie nawzajem. To było to, czego szukałem przez całe życie z obawami, że nigdy tego nie dostąpię. Nagle zjawisz się Ty i wszystko jest idealnie. Ma własne miejsce i własną nazwę. To olśnienie było tak duże, że zaniemówiłem na cały nasz wyścig do brzegu. Gdy wróciliśmy, musiałem ochłonąć. Biegałem z Drago, by opanować swoje emocje, by nie zrobić czegoś, czego Ty być nie chciał. To było okropnie trudne. Pamiętam, jak zobaczyłem te niebieskie kwiaty. Od razu zrodził się szalony plan. Nie wiedziałem, jak zareagujesz, ale chciałem spróbować. Kiedy dotknąłem Twoich włosów, poczułem się fantastycznie. Nigdy w życiu nie widziałem czegoś tak miękkiego w dotyku. To było uzależniające. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcia. Nie ukrywam, że było to po to, by zdobyć Twoją nazwę na Instagramie. Bałem się, że jak zapytam w prost, to mi nie podasz, bo za bardzo naciskam czy coś. W drodze powrotnej tak słodko usnąłeś w aucie, że nie chciałem Cię budzić. Pragnąłem bezpiecznie przenieść Cię do łóżka i usnąć koło Ciebie. To nie było możliwe.
Twoje nocowanie u mnie wspominam rewelacyjnie. Nigdy się tak nie bawiłem. A najważniejsze, że Ty byłeś przy mnie cały czas. Alkohol pomógł nam przełamać lody. Przynajmniej w Twoim wypadku. Rozluźniłeś się i rozbawiłeś. Rano zrobiłem śniadanie. Nie ukrywam, chciałem Ci zaimponować, bo to była moja okazja. Miałem Cię tylko dla siebie. Kiedy wyszedłeś, zacząłem się zastanawiać, co ja czuję i co czujesz Ty. Miałem pewność, że pragnę, byś już zawsze był częścią mojego życia, ale nie wiedziałam nic o Twoich uczuciach. Czasami zdawało mi się, że nie jestem Ci obojętny, ale ogromnie bałem się, że to tylko złudzenia. W tym momencie ten nasz wspólny wyjazd do Paryża był jak oddech świeżego powietrza. Informując Cię o nim, byłem taki rozradowany, że zapomniałem o niepewności, czy się zgodzisz. W domu dotarło do mnie jak wielki kamień spadł mi z serca, gdy postanowiłeś jechać ze mną. W domu szalałem, szukałem ubrań i dodatków. Wszystko po to, by było idelanie. Ta sytuacja z Twoją walizką była świetna. Czułem się jak książę, jak rycerz z dawnych baśni, który ratuje ukochaną księżniczkę z opresji. Lot. Samolot był okropny. Naprawdę boję się latać. Ale i tutaj dostrzegłem ogromne plusy. Dzięki małej manipulacji zaopiekowałeś się mną podczas tych strasznych chwil. Gdy patrzę na swoją rękę, wraca to uczucie Twoich palców, złączonych z moimi. Pamiętam też najwspanialszy widok świata. Zaraz po przebudzeniu, otworzyłem oczy i zobaczyłem Twoją twarz. Słodkie oczy, włosy, nosek i malutkie piegi. Wszystko było tutaj, przede mną, na wyciągnięcie ręki. Wylądowaliśmy. Paryż to miasto zakochanych. Kiedy byłem dzieckiem, marzyłem o tym, że zabiorę tam swoją żonę na podróż poślubną. A teraz byłem tam w o wiele lepszej sytuacji, bo z Tobą. Przydałoby się zmienić ten mały, nieistotny szczegół, że nie byliśmy parą. Jeszcze. Robiłem wszystko, by tego dokonać. Ruszyliśmy na wycieczkę. Wybrałeś doskonale Katedrę Notre-Dame de Paris. Wiedziałeś o niej tak wiele, a ja porzuciłbym wszyskich przewodników świata tylko po to, by słuchać Ciebie. Twój zapał, fascynacja i zauroczenie. Nie poznałem Cię. W tamtym momencie zadłużyłem się w Tobie jeszcze bardziej, choć wątpiłem, żeby było to możliwe. Zwiedzaliśmy miasto, jedliśmy obiad. Oczywiście, nie omieszkałem pochwalić się tym, że znam język francuski, choć mało już pamiętam ze szkoły. No, ale czego się nie robi, by skraść upragnione serce.
Z wyjścia na główny bal cieszę się najbardziej. Po drodze zastanawiałem się, jak możesz zareagować na moje prace konkursowe. Odniosłem wrażenie, że pasujesz na czerwonym dywanie. Chciałbym Cię tam widywać częściej.
Weszliśmy do sali balowej. Widać było, że ilość ludzi Cię przytłoczyła. Już nauczyłem się, że jesteś raczej typem samotnika, który woli skryć się w swoim pokoju, niż wyjść do społeczeństwa. W sumie, nie dziwię Ci się zbytno. Można się mocno na kimś przejechać.
Co do mojej przysięgi, to wiedz, że traktuje ją bardzo poważnie. Pamiętaj to, co powiedziałem, odbierając nagrodę. Złożyłem te słowa najważniejszej dla mnie osobie. I to dla niej chcę ich dotrzymać.
Odnaleźliśmy swoje miejsca przy stoliku. Chciałem coś zrobić, byś nie czuł się taki spięty, na jakiego wyglądałeś. Ale uprzedził mnie posiłek. Potem zaczęły się tańce. Naprawdę nie miałem najmniejszej ochoty tańczyć z tamtą dziewczyną, ale Ty się uparłeś. Na Twoje własne życzenie musiałem zostawić Cię samego przy stoliku. Podczas tańca starałem się cały czas mieć Cię na oku. Moja partnerka musiała coś zauważyć, że nie jestem z nią obecny mentalnie, bo cały czas mnie upominała, bym patrzył jej w oczy, jak w tańcu przystało. Szczerze, to miałem to gdzieś. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem Ciebie obok mnie na parkiecie z jaką nowopoznaną dziewczyną. Momentalnie ogarnęła mnie zazdrość. Przez chwilę zwątpiłem w swoje szanse. Wyglądałeś jakbyś naprawdę był nią zainteresowany. Miałem ogromną nadzieję, że po prostu starałeś się być miły. Coś we mnie pękło. Podjąłem decyzję. Zacząłem tak zmieniać kroki w tańcu, by zbliżyć się w Twoją stronę. Puściłem moją partnerkę i kurtuazyjne zaprosiłem Cię do tańca. Widziałem szok w Twoich oczach. Pewnie twierdziłeś, że nie jestem zdolny do takiego czynu. Nie interesowało mnie, czy inni bedą się gapić albo gadać. Ważne było, że my tańczymy razem. Idealnie się dopasowaliśmy. Ty troszkę niższy, drobniejszej budowy, ja bardziej umięśniony. Wspaniale było trzymać Cię w ramionach. Dałeś się prowadzić, ale utrzymywałeś swój poziom i pokazywałeś, że to tylko dzięki Twojej zgodzie. Nie zatraciłeś siebie, by mi się przypodobać. Zaimponowałeś mi tym. Z końcem piosenek, skończyła się ta cudowna chwila. Ale to nie wszystko. Potem nadszedł mój czas. Wymyśliłem tę niespodziankę, gdy nocowałeś u mnie. Co prawda, wtedy nie myślałem, że zrobię to na Wieży Eiffla. Cieszyłem się niezmiernie. Zasłoniłem Ci oczy, a ty znów dałeś się poprowadzić. Zaufałeś mi i powiedziałeś siebie. To wiele dla mnie znaczyło. Twój zachwyty połączymy z szokiem, jaki wywarło miejsce, gdzie się znaleźliśmy, był niesamowity. Zapragnąłem, byś zawsze na mnie patrzył z takim uwielbieniem jak w tamtym momencie. Obiecałem Ci, że zjemy truskawki do szampana. No i zjedliśmy. Na Wieży Eiffla, pijąc najdroższego szampana. Przeżywałem romantyczne chwile nieraz, ale tamta nie mogła się z niczym równać. Była dość nietypowa, bo nawet nie byłyśmy razem, ale w powietrzu unosiło się coś magicznego. Iskrzyło. Po raz pierwszy poczułem, że jesteśmy na dobrej drodze. I to jest to, czego chcę od życia. Spacer do hotelu tylko powiększył moje uczucia. Byłem jak mały chłopiec, który po raz pierwszy się zakochał. Przez chwilę szedłeś kilka kroków przede mną, oglądając okolicę. Ja mogłem podziwiać Ciebie. To, czego chciałem najbardziej. Wspólne francuskie berety, to był najlepszy zakup. Na zawsze będzie mi przypominał o tamtych chwilach. Wracają, już nie bałem się samolotu. Ty byłeś obok. I to wystarczyło.
Powiedziałem Ci, że możesz odebrać swoje rzeczy, jak je wypiorę. To był kolejny powód do szybkiego spotkania. Zgodziłeś się. Już zacząłem myśleć, że znów Cię zobaczę. Wracając autem do domu, doszedłem do wniosku, że najgorzej wychodzą nam pożegnania. Miałem chwilowy moment wahania, czy nie wrócić do Ciebie, nie przytulić i zostać tak na zawsze. Zawyrokowałem, że nie mogę tego teraz popsuć, zwłaszcza, że wszystko jest na dobrej drodze. Zacisnąłem zęby i wróciłem do domu. Położyłem się spać z myślą o Tobie i naszej przyszłości. Na drugi dzień miałem mnóstwo pracy i wieczornem nie mogłem sobie wybaczyć, że nie dałem rady Cię odwiedzić. Za to nazajutrz przyszykowałem Twoje świeżo wyprane ubrania, by Ci je odwieść. Znów Cię zobaczyłem. Cieszyłem się jak dziecko. Trochę chytrze zaproponowałem to wyjście do kina. Przez kolejne kilka dni żyłem w napięciu, co odpowiesz na tą propozycję. Twój telefon był wybawieniem od niepewności. Specjalnie wybrałem ten film. Chciałem Ci przekazać to, jak bardzo urzekają mnie takie historie. I, że nie mam nic przeciwko takiej miłości. Że jestem jednym z nich. Kino wypadło fantastycznie. Poszedłem na całość i złapałem Cię za rękę, by przeżyć to, jak trzeba. Potem kręgielnia. Nie ukrywam, że wymyślałem coś na szybko, by jak najwięcej przedłużyć wspólny czas. Mimo Twojej początkowej niechęci, zdołałem Cię namówić. Czułem się potrzebny, gdy pokazywałem Ci, jak rzucać kulą. Byłem tym, na kim polegałeś, kogo słuchałeś. To wielki zaszczyt. Tak, miałeś wtedy rację. Dałem Ci fory. Ale oddałbym wszystko, by zobaczyć te śmiejące się oczy, kiedy odwróciłeś się do mnie i zawołałeś, że wygrałeś. Takie chwile jak tamte, sprawiały, że wielbiłem Cię jeszcze bardziej. Potem było trochę niekomfortowo. Kiedy odszedłem, by przynieść coś do picia, już przy barze zobaczyłem, że ktoś do Ciebie podszedł. Zacząłem robić się niespokojny. Szybko wziąłem soki i podszedłem bliżej, by usłyszeć, o czym rozmawiacie. Gdy nazwałeś mnie tylko kolegą coś we mnie pękło. Poczułem się źle. Wstydziłeś się mnie. Tak sobie wmawiałem, bo nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że nie odwzajemniasz moich uczuć. Postanowiłem pokazać tamtemu, że tutaj nie ma czego szukać. Wróciłem z dumnie uniesioną głową i zaborczo Cię przytuliłem. Tamten zrozumiał przekaz i odszedł. A między nami zapanowała dziwna atmosfera. Chciałem to naprawić i zaproponowałem frytki. W aucie było trochę lepiej, ale wtedy stało się to wydarzenie, gdy zobaczyłeś swoich rodziców. Choć nie miałeś pewności, to Cię wytrąciło z rytmu. Odwiozłem Cię do domu. Bardzo chciałem zostać i pomóc. Zaopiekować się. Ale jasno dałeś do zrozumienia, że nie chcesz mnie tam. Albo był to system obronny, który nie chciał więcej zranień. Przez całą noc o tym rozmyślałem. Wysłałem Ci ten SMS, bo to była jedyna rzecz, którą mogłem zrobić.
W pacy od rana nie było najlepiej. Zgubiły się zamówienia, przeciekł nam dach w magazynie i zgubiły się dekoracje. Jeszcze cały czas zaprzątały moją głowę wszystkie wydarzenia z poprzedniego dnia. Kiedy miałem przerwę, zjawiłeś się Ty. Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłem. Polazłeś, że Ci na mnie zależy. W jednej chwili wszystko stało się kolorowe. Zapragnąłem wziąć Cię w ramiona, przytulić i wycałować do utarty tchu. Ale nie mogłem tego zrobić. I ta bezsilność odebrała mi zdolność logicznego myślenia. Stałem się osły i wredny, bo chciałem zapanować nad sobą. Ty odebrałeś to w taki sposób, który momentalnie Cię spłoszył. Uciekłeś ze sklepu. Z każdym Twoim oddalającym się ode mnie krokiem żałowałem coraz bardziej, że jestem taki głupi i bezsilny. Jakoś udało mi się spławić tę klientkę i zamknąć sklep. Odrazu pobiegłem do Ciebie.
Przez szybę zobaczyłem, że rozmawiasz z tym facetem. Kojarzyłem go z jakiś gazet. Pewnie tutejsza sława. Nie podobało mi się jak Cię traktował i jak się zachowywał. Ewidentnie Cię podrywał. Musiałem to przerwać. Tak strasznie nie chciałem, byś w chwili słabości oddał się w jego ręce, bo ja zawaliłem sprawę. Chwyciłem tą koszulę, którą jemu poleciłeś i ruszyłem za wami w kierunku przymierzalni. Po chwili złapałem Twój wzrok. Byłeś czysto przerażony. W tym właśnie momencie tamten wyszedł z kabiny. Odrazu postanowiłem zadziałać. Wymyśliłem na poczekaniu tą tanią gadkę na podryw, ale tamten widocznie był łasy na wszystko. Tak bardzo bałem się spojrzeć w Twoje oczy. Przerażało mnie, co tam mogłem ujrzeć. Pospiesznie wyszliśmy ze sklepu. Czułem jego dotyk na moim ramieniu. Brzydziło mnie to. Zaraz za rogiem wciągnąłem go w korytarz dla personelu i przyparłem do ściany. Ale nie w takim celu, jak on myślał. Wytłumaczyłem mu, że ma się trzymać od Ciebie z daleka, bo jesteś mój i tylko mój. Zostawiłem go tam i ruszyłem pędem do Twojego sklepu. Zdawałem sobie sprawę, jak odebrałeś tą całą sytuację i musiałem to naprawić. W sali nie było nikogo. Wystraszyłem się, że gdzieś uciekłeś lub coś sobie zrobiłeś. Wtem usłyszałem płacz. Pobiegłem do przymierzali. To, co tam zobaczyłem, doszczętnie mnie pogrążyło. Leżałeś tam, a z Twoich oczu wypływały potoki łez. Taki kruchy, taki bezbronny i taki zraniony. Przeze mnie. Usiadłem obok i wziąłem Cię w objęcia. Pocieszałem, szeptałem, tuliłem. Wszystko po to, by ukoić i naprawić ten ból, jaki wyrządziłem. Nie wiem, w jakim stopniu się udało, ale ta złożona obietnica była szczera i zgłębi serca. Jetem Twój.
Mieliśmy wiele romantycznych okazji na pierwszy pocałunek. Począwszy od teatru, pikniku nad jeziorem i wspólnego pływania, filmu w kinie, do Paryża, miasta zakochanych. To akurat ta nasza chwila nadeszła w przymierzali, gdy siedzieliśmy spłakani na podłodze. W Twoim sklepie. W miejscu, gdzie po raz pierwszy się spotkaliśmy. Niczego nie żałuję, no może tylko tego, że tak późno.
To było najcudowniejsze na świecie. Poczułem, że chcę tak żyć.
Jedyne, czego w tamtej chwili pragnąłem, to trzymać Cię w objęciach. Wyszliśmy ze sklepu i pojechaliśmy do Twojego mieszkania. Wystarczyło mi, że siedzieliśmy na sofie, wtuleni w siebie. Ten wieczór i cała noc zostanie w mojej pamięci na zawsze. Twoja historia życia była wstrząsająca. Owszem, miałem świadomość, że nie było Ci łatwo i mam być ostrożny. Ale to czego się dowiedziałem, poruszyło mną niezmiernie. Na Twoje przyznanie się do popełnienia próby samobójczej moje serce rozbiło się na kawałeczki. Nigdy, przenigdy nie chciałbym tego doświadczyć. Może i nie znam Cię bardzo długo, ale wiem, że mój świat bez Ciebie byłby pusty. Słuchając tej historii, obiecałem sobie nigdy nie dopuścić do jakiejkolwiek sytuacji, która mogłaby Cię z powrotem popchnąć w tamtą drogę. Nawet, gdy zostawisz mnie i nie będziesz chciał mieć ze mną kontaktu. Najchętniej oszczędziłbym Ci każdego bólu i smutku.
Z drugiej strony podziwiam Cię jeszcze bardziej, bo poradziłeś sobie z tym wszystkim. Wyszedłeś z mroku. Chcę być przy Tobie, gdy nadal będziesz pokonywał te okropnie trudności. Chcę to robić razem z Tobą, chcę Ci pomagać.
Moja historia nie była zbytnio spektakularna. Po prostu samo życie i uporczywa głupota i naiwność. Nigdy się tak przed nikim nie otworzyłem. Przy Tobie czułem, że mogę powiedzieć wszystko. Nie oceniałeś mnie. Nie wyrokowałeś. Słuchałeś tych słów, które miałem do powiedzenia. A mówiłem wszystko bez obaw, że to wyśmiejesz lub komuś rozpowiesz. Ufałem Ci. Myślę, że ta szczera rozmowa, w której dowiedzieliśmy się ważnych informacji o sobie, zapoczątkowała nowy etap w naszym życiu. Nie mielibyśmy tego wszystkie bez siebie i wsparcia przyjaciół. A skoro jesteśmy już w tym temacie, to pora żebym wspomniał o udziale Rona i Blaise'a w tym moim planie.
Otóż Rona znam wiele lat. Któregoś dnia rozmawialiśmy o studiach i znajomy. Napomknął mi wtedy o Tobie. Jeszcze Cię nie znałem, ani nawet nie widziałem. Mówił, że u nich na uczelni jest taki jeden chłopak, wszyscy mówią, że to geniusz. Jest miły, uroczy, pomocy i szarmancki. Opisał mi, jak wyglądasz. Stwierdziłem wtedy, że warto było by Cię poznać. To był okres, kiedy panikowałem i szukałem chłopaka, bo bałem się samotności. Nic z tego spotkania nie wyszło. W międzyczasie Ron poznał chłopaka. Mało mi o nim mówił, ale widać było, że to coś poważniejszego. Przynajmniej z jego strony. Rona nieźle wzięło. Nigdy go takim nie widziałem. Wtedy właśnie wydarzyła się ta cała sprawa z plamą i Twoim sklepem. Nie znałem wtedy Blaise'a. Pierwszy raz go zobaczyłem, jak wróciłem do Ciebie po zostawioną plakietkę. Po pracy opowiedziałem Ronowi o całym zdarzeniu. Kiedy mówiłem o chłopaku, który pracuje w tym sklepie, o tym jaki on jest cudowny i wspaniały, i że chyba się zakochałem, to nieźle się przeraził, że to może chodzić o Blaise'a. Spanikował i przyznał się, że od kilku tygodni spotyka się z nim, ale nie chciał mi mówić, by nie zapeszać. Ogromnie mu zależy. I ja musiałem mu tłumaczyć, że chodzi mi o Ciebie, o wspaniałego chłopaka imieniem Draco. Odetchnął z ulgą. Po chwili skojarzył fakty i powiedział mi, że to właśnie Ty byłeś tym, o którym mi kiedyś mówił. Ucieszyłem się, ponieważ już, gdy o Tobie słyszałem, coś poczułem, więc to musiało być prawdziwe. Ale to mnie zamartwiło. Bo czy to działa z obu stron? Ron wpadł na pomysł, że oni z Blaisem pomogą mi. Wieczorem poznał mnie z nim. Przedstawiał oficjalnie jako swojego chłopaka. Byłem dumny z niego. Opowiedzieli mi, co lubisz i czym się interesujesz. Opowiedział mi też w skrócie Twoją sytuacje. Ostrzegł, że mam być cierpliwy i ostrożny. Mówił, że potrzebujesz się oswoić z każdą sytuacją, musisz mieć więcej czasu. Wielokrotnie podkreślałem, że ja naprawdę traktuję to wszystko bardzo poważnie i mam ambitne plany wobec Ciebie. Gdy uwierzył, zgodził się pomóc. Ale i tak przyrzekł, że będzie mnie obserwował.
Wpadliśmy na pomysł z tym przedstawieniem. Blaise bardzo lubi tego głównego aktora, więc orientował się, gdzie aktualnie grają. Zarezerwowaliśmy bilety. Umówiłem się z Ronem, że wpadnę do niego na uczelnię zanieść jakieś tam papiery i tak przypadkiem wpadnę na Ciebie. W rzeczywistości to szukał Cię na każdej przerwie i napisał mi SMS, jak Cię znalazł, bym mógł zrealizować ten plan. Po teatrze były te zakupy. Umówiłem się z Blaise'm, że napewno będziesz sam w sklepie. Potem, jak dzwoniłem do Rona, zapytać o ulubione kwiatki Molly, to chłopcy byli razem. Dlatego się śmiałem i rozmawiałem z boku, bo bałem się, że usłyszysz Blaise'a w słuchawce. Nie wiedziałbym, jak Ci to wytłumaczyć, nie zdradzając się.
Prosiłem Blaise'a o poradę, czy spodobają Ci się kwiaty. Uznał, że uważasz takie gesty za bardzo romantyczne. To od niego wiem, w jakim schronisku pracujesz. Dał mi nawet Twój grafik, bym trafił w odpowiednią godzinę.
Pomysł na piknik był mój, ale Ron pomógł z całą organizacją.
Wyjście do kina było zainspirowane randką chłopaków. To oni byli na tym filmie, na który Cię zabrałem. Oni mi go polecili, a Blaise mówił, że jest w Twoim guście. Przed naszym nocnym maratonem serialu Ron pomógł mi postarzać mieszkanie o zanocował u Blaise'a.
Kiedy wylecieliśmy do Francji, chłopaki zajęli się Dragonem. A to dzięki znajomościom barta Rona udało mi się załatwiać nam Wieże Eiffla. Percy pracuje w ministerstwie zagranicznym.
Nie zawsze dogaduje się z rodzeństwem, ale tutaj jakoś Ron zdołał to rozwiązać.
Jednym słowem byli moją prawą ręką. Blaise ma świetne wyczucie gustu i pomógł mi wzbogacić moją garderobę. Poprosiłem go, by wytrzymał się trochę z przedstawieniem Ci Rona. Bałem się, że możesz zacząć coś podejrzewać. Bo byłby to niezbity dowód, że nie ma przypadków. Sprawę Rona i Blaise'a mamy wyjaśnioną.
Teraz pozostaje tylko Hermiona i Pansy.
Ron oczywiście się wygadał. Dziewczyny były jeszcze we Włoszech. Zaczęły wydzwaniać z pytaniami i pomysłami. Pansy dała mi wiele pomocnych wskazówek. Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię zna.
Za to Hermiona zaczęła mnie wypytywać, jak się czuję, co porabiam i w ogóle. Nie mogła się nacieszyć tym, że pragnę się ustatkować. Zachowywała się jak matka. Co bardzo mnie śmieszyło, ale jakoś dałem sobie z nimi radę. Wszyscy mi pomagali.
Masz kochanych przyajciół. Nawet nie zaliczę, ile razy musiałem przedstawiać i potwierdzać moje zamiary wobec Ciebie. Są oddani i martwią się o Ciebie. To wielki skarb. Ale Ty jesteś osobą, która umie to docenić. I ty i oni jesteście w posiadaniu najcenniejszych rzeczy na tym świecie.
A teraz doszedł Ci jeszcze chłopak, który też będzie się Tobą opiekował. I może nie jestem ideałem, nie tak, jak Ty. Mam wiele za uszami. Jestem szalenie postrzelonym wariatem i wiecznym marzycielem. Nie miałem żadnego wzoru, jak zbudować trwałe relacje takie jak nasza. Nikt nie nauczył mnie mówić o emocjach i uczuciach. Ale pragnę to zmienić, będę się rozwijać. Już dziś mogę Ci powiedzieć, że nie będzie lekko. Choć bardzo, bardzo tego nie chcę, nie unikniemy bólu i cierpienia. Ale możemy to wszystko pokonać. Razem.
I nie martw się, to nie są oświadczyny. Choć może i bym chciał, ale to zdecydowanie za szybko.
To tylko szczera propozycja. — Harry zamilkł i wziął głęboki oddech.— Co Ty na to? Draco...?###
Aaaaaaa!!
Jest kolejny!!! Po tak ogromnej przerwie!
Przepraszam, że tak masakrycznie długo...
Zostały tylko dwa.Dziękuję wszystkim, którzy to jeszcze czytają.
I wasze komentarze są świetne!💕😃
Dziękuję za wszystkie.❤️Ten rozdział dedykuje Pingwinkowi, by miała co czytać. W końcu dodałam! A teraz czekam na Twoje!😏😘😘
Do następnego! (Obiecuję, że będzie jak naszybciej😁)
ZuuZ🖤
CZYTASZ
PLAN |drarry|✔️
Fanfiction„ [...] tak więc trwają: wiara, nadzieja i miłość. A z nich największa jest miłość." Draco Malfoy. Drobny, niewierzący w siebie nastolatek. Los sprawi, że na jego drodze stanie wyśniony ideał. Czy chłopak odważy się zagadać? A może nie będzie musiał...